Witam jest to moja pierwszy opowieść więc nie miejcie do mnie wyrzótó za moje błędy ort.
Wszystko zaczęło się bardzo pużno. Kolega który ćwiczył władanie nowo zakupionym mieczem zaproponował mi że jeśli skończy to możemy pójść na gigantycznego pająka koło znanego blood herb questa.
Robiąc ostatnią rune wielkiej eksplozji i zapełnaiając nimi cały plecak zgodziłem się po czym poszedłem kupić dużo buteleczek z napojem dodającym punkty many.
W końcu mój kolega po 1 godzinie oznajmił żebym wyruszył do miasta bagien, wtedy spakowałem ekwipunek i załorzyłem buty szybkości, kapelusz maga?(hat of the mad), wampirzą tarczę i moje platynowe spodnie.
Dojście zajeło mi kilkadziesiąt minut, kiedy doszedłem do kolegi on rozmawiał z jakimś człowiekiem, nie mósiałem się namyślać kto to bo szybko zostałem zapoznany z ów człekiem był to mistrz magów ktory osiagnął już swoje lata i udzielił nam kilku podstawowych rad co do walki z pająkiem, lecz gdy skończyliśmy mag poprosił mojego kompana na bok uliczki i dał mu coś w ręke z tego co dojrzałem zdawało mi sie że to jakiś zielony pierścień.
Przez całą drogę zastanawiałem się co dokładnie było tą tajemniczą rzeczą choć wolałem się nie pytać bo knight miał bardzo srogą mine i widać było w nim strach, gdy jednak zapytałem się czym się tak obawia powiedział żebym sie nie interesował i kazał mi stać daleko gdy on będzie walczyć wręcz z bestią.
Po ostatnich słowach kolega odworcil się do mnie i powiedział mi abym się przygotował, wtedy ja szybko wypowiedziałem inkantację zaklęcia zwanego magic shield i oznajmiłem że jestem w stanie walczyć z tym gigantycznym owadem, już za chwilę knight wszedł po schodach i krzyknął abym już wchodził dałęm krok do przodu i to co ujrzałem było straszne kolega został przewrócony na plecy a pająk stał przy nim i torurował go swoimi trującymi strzałami, bałem się co będzie dalej i wtedy knight rzucił mi jakąś dziwna niebieska runę i kazał mi uzyć jej na nim gdy to uczyniłem zobaczyłem że kompan wstał na nogi i zaczął blokować trujące pociski pająka, wtedy wykorzystałem sytuacje i urzyłem na owadzie kilka run GFB wtedy pająk wypluł wielką zieloną ciecz na kumpla zaklejając mu oczy, widząc to że kompan nie jest w stanie na dalsza walkę a bestia jest już na wykończeniu szybko ppodbiegłem koło niej i niestety dostałem strzałą prosto w nogę poczułem straszliwy ból przyszywający mi nogę, uzywając miktury odnawiającej mane wypowiedziałem wyrazy czaru "exana pox" i strzała znikła razem z bólem czując się na siłąch skumulowałem w sobie żywiął ognia jaki posiadałem w rużdzce piekieł uderzyłem mocno w pająka falą ognia to wystzarczyło aby wredna istota zachwiała się plując na około swoją siecią i trucizna której było tak mało że nie zatruła by nawet muchy upadła i pozostała bez ruchu.
Po walce podbiegłem do kolegi który już wyszedł z zielonej wydzieliny i podziękował mi za wspólną walkę i za uratowanie mu życia, kompan powiedział abym wziął to co zostało z pająka lecz ja się nie zgodziłem i powiedziałem abyśmy się tym podzielili.
gdy rozłorzyliśmy i rozcieliśmy odwłok pająka naszym oczom ukazały się zwłoki pewnego mężczyzny prawdopodobnie knighta który nie był przygotowany na walkę i szybko został wchłoniety przez bestie, w reszcie odwłoka leżały rycerskie spodnie i kilka złotych monet, wzieliśmy łup i ciało człowieka na plecy i ruszyliśmy do miasta zwanego venore, wtedy kolega mi powiedział abym użył zaklęcia exivy aby odnależć maga z którym rozmawiał przed walkąokazało się że mag był w domu i wyszedł po nas do bram miasta ze swoim młodszym synem który bawił się łukiem mag podszedł i łza popłyneła po jego twarzy spytałem się co się stało ale w tej samej chwili przyjaciel pociągnoł mnie na drugą stronę ulicy i powiedział że ten człowiek to brat maga który wyruszył aby odnależć właśnie blood herb, pomogliśmy zanieść ciało do świątyni kapłana który ogłosił iż nastepnego dnia o zachodzie słońca odbędzie się pogrzeb, ja złorzyłem kondolencje dla mistrza magii i powiedziałem że muszę już iść mag powiedział abym poczekał chwilę przy depozycie.
Gdy doszedłem on był już na miejscu ściskając coś podobnego do rzeczy któą dał dla mojego kolegi a był to life ring, bardzo podziekowałem magowi i pobiegłem do domu aby odbyć wieczorną toaletę i pójść spać po cieszkim dniu roboty.
Mam nadzieję że nie będziecie mnie aż tak strasznie krytykować ponieważ nie umiem za bardzo pisać używając przecinków kropek i polskich liter.
I błagam jeżeli macie pisać posty typu dużo błędów to nie piszcie nic, bo wiem że jest ich aż za dużo na to opowiadanie proszę tylko powiedzieć co sądzicie o opowiadaniu i jeżeli ktoś chcę to może dać ocenę.
A do osób które mnie wyzywają mam prośbę aby napisali podobną opowieść bezbłędnie i na 6.
Zakładki