Wojna!
Witam. Chcę wam opowiedzieć pewną przygodę, która natrafiłą mi się bodajże 4 dni temu. Hisotoria przedstawia... , właśnie, przeczytajcie, a zobaczycie jacy kochani są Brazylijczycy.
Dzień jak każdy, piątek,7.00 rano, na godzinę 8.00 do szkoły. Wstałem na szczęście, ale to przypadkowo prawą nogą. Po przebudzeni, ubrałem się, poszedłem wszamać śniadanie,umyłem się, spakowałem, pościeliłem łóżko i miałem jeszcze 15 min. przed wyjściem do szkoły. W tym czasie włączyłem sobię TV, obejrzałem jakieś pierdołki i wyszedłem do szkoły. Gdy wszedliśmy do klasy, gdy usiadłem, kolega spytał się o lvl, skille i inne reczy dotyczące, mojej postaci. Odpowiedziałem, że 31 Knight, skille dobite 65/65. Następnie zapytał na czym expie, odpowiedziałem, "Dwarfy" ( oczywiście różnego rodzaju, nie tylko te zwykłe). Dzień w szkole minął szybko, miałem tylko 4 lekcje, ale za to jedne z najgłupszych jakie mogę mieć. Gdy wróciłem do domu, zastałem mamę i tatę jedzących w kuchni obiad i mówiących, abym przyszedł do nich i zjadł znimi. Odpowiedziałem, że zaraz przyjdę. Poszedłem na górę do pokoju, odłożyłem plecak, włączyłem komputer, i zbiegłem na dół do kochni. Zjadłem, pysznego kotleta mielonego i z powrotem pobiegłem na górę. Mama krzyknęła, że najpierw lekcje, później przyjemności. Więc sprawdziałem co mam zadane. Były 2 zad. z j.polskiego, i 1 z matmy, z resztą jak zwykle. Szybko odrobiłem,nie kłóciłem się z mamą, bo jeszcze pomyślałem, żemi komputer zabierze. Po odrobieniu od razu załączyłem Tibie i pogoniłem z Kazordoon na Dwarfy. Przed tym wziąłem z depo 2bp Uh, i 1bp Explo na wszelki wypadek, gdyby pojawili się jacyś pk'erzy, a ostatnio ich pełno. Patrząc jeszcze na listę vip'ów, zobaczyłem dwóch friednów, którzy jakby coś to by pomogli. Wszedłem do jaskini. Po wybiciu kilku dwarfów napotkałem pięciu lub sześci ubranych player'ów. Kolory ich outfitów to żółto-zielone. Pomyślałem, "Brazyle...".Wszyscy mieli białe czaszki obok głów. Stali w jednym rządku, a jeden na przeciw ich. Lvl'e mieli w granicach 17-23.
Stanąłem na chwilę. Nie atakowali, więc pomyślałem, ze pójdę dalej. Po kilku krokach, które zrobiłem przestraszony, ten stojący na przeciw, zaczął mnie blokować. Znowu pomyślałem, ale tym razem, "zabiją mnie?". Przestraszony, nie sprzeczałem, odszedłem w stronę wyjścia,przed czym oberwałem z Hmm'ki. Pomyślałem po raz kolejny, "nie ma sensu iść dalej, w takim razie wojna!". Natychmiast napisałem do friendów, aby pomogli ubić tych milutkich Br'ów. Nie mieli nic przeciwko. Przebiegli do Kazordoon, nie we dwóch lecz we trzech. Był z nimi, lubiący wojny 63 Sorc.
-Pójdzie gładko, pomyślałem.
Koledzy wzięli to co potrzebne, po czym ruszliśmy do kopalni. Oczom naszym ukazało się juz 7 Br'ów, gadających coś do siebie, a jednocześnie, bijących jakiegos 28 knighta. Dwie sekundy później, biedny rycerz padł. Ja bez wachań, podszedłem do któregoś i zacząłem lać ze sworda i z explo. W tym czasie koledzy zajmowai się pozostałymi. Po kilku sekundach, na ziemi leżało pięciu martwych. Dwóch uciekło. Powiedzieli, żebyśmy na razie dali sobie spokój, że w pewnym momencie sami przyjdą. Friendzi poszli, ja zaś zostałem sam w jaskini. Pomyślałem, że dalej poexpie. Expiąc, jakieś 10 minut później, na oczach moich, jeden z tych Br'ów ( jeden z tych dwóch, którzy uciekali). Popatrzyłem na lvl, a tam 21 knight. No to zacząłem go killać. Straciłem jednego Uh'a, to też nie wiele. Expie dalej, doszedł lvl 32.Uradowany, poszedłem do sklepu sprzedać itemki. Po sprzedaniu, śmignąłem zamienić kase na platynki. Pisząc "change gold" przede mną przebiegł ten ostatni Brazyl. Szybko zamieniłem pieniądze, i pogoniłem za nim. Grzebiąc się gdzieś znowu przeleciał obok mnie, ale zaraz wrocił, i zaczął mnie bić z explo. Lookając na lvl, zobaczyłem 23 druida. Podszedłem do niego i też zacząłem go bić. W pewnym momencie pomyślałem, że skończyły mu się już manafluidki, ktorych używał, tracąc mane na czarze "utamo vita". Pomyślałem, że już go wykończę. Uh'ów też nie miał. Po kilku chwilach padł. Otwierając jego ciało ujrzałem knight legi, kilka explo, i jakieś syfy. Pobiegłem do depo, schowałem itemki, napisałem koledze, o tych dwóch, których zabiłem, i poszedłem dalej expić, lecz tym razem nie na dwarfy. Kilku Brazylów, pisało coś do mnie później na priv, lecz kompletnie tego nie rozumiałem. Ignorowałem wiadomości, i spokojnie expiłem. W Sobotę miałem już lvl 33. Pierwszy raz przeżyłem coś takiego, i uświadomiłem sobie, że dobrego Polaka, nie pokona, ani Szwed, ani Brazyl, Anglik, czy też Hiszpan.
Koniec.
Pytanie do ogf-carla. Czy mogę stworzyć oddzielny, swój własny temat? Stworzyłem lecz mi go usunuąłeś. Napisałem Ci wiadmość (pw) z tym samym pytaniem, lecz nie odpisujesz.
Zakładki