W takim razie idź do pracy, olej studia przez rok, ale rozwijaj się. Naucz się języka, znajdź dla siebie jakiś sport, zrób jakieś certyfikaty, które przydadzą Ci się w branży, o ile takową masz wybraną.
Wersja do druku
Ja zrobiłem tak jak ty planujesz, moi rodzice tego nie zaakceptowali, wkurwieni pół roku chodzili, znalazłem pracę ale taką na polskie realia, bo nic innego nie dostaniesz bez doświadczenia, teraz wróciłem na studia i jestem zdania że te kilka miesięcy na prawdę dużo mi dało, i mimo że gdybym dobrze wybrał studia byłbym już pewnie na drugim roku , to nie żałuje tego jak postąpiłem, mam tylko wrażenie że mogłem jeszcze lepiej wykorzystać ten czas.
Jeżeli masz zamiar wrócić na studia, i wiesz że rodzice ci w tym za rok pomogą to nie ma co się męczyć na siłę ;)
Weź sobie lepiej coś inż. a nie te licencjaty!
No, ale odnosząc się do tematu sensu stricto, to ja na fiz techu mam 2 godziny fizyki w tygodniu i 10 godzin matematyki. Powiedzieli nam, że to dlatego, że najpierw nauczą nas w ogóle czegokolwiek, żebyśmy potem mogli skupić się na samej fizyce. Może u Was też tak jest? Dowody to podstawa matmy, myślenia o niej. Zostań do sesji, zobaczysz jak będzie potem i jaki będziecie mieli ewentualnie drugi sem.
Miałem mega podobną sytuację.
05.2012 maturka zdana, najdłuższe wakacje życia (jeszcze nie widziałem, że będą tak długie:d).
07.2012 wyniki rekrutacji. Dostałem się! Zajebiście SGGW Ochrona Środowiska (kierunek inżynierski).
Całe wakacje chwaliłem się rodzinie, znajomym, że będę inżynierem, będę budował elektrownie itp XD. Jak zobaczyłem plan to niestety, mówiąc kolokwialnie, obsrałem się po gaciach. Chemia nieorganiczna, fizyka, geologia, zoologia i mnóstwo innych niezbyt łatwych przedmiotów. Zajęcia od 9-17. Poza tym trafili mi się straszni ludzi :/. Każdy patrzył tylko na siebie, nikt praktycznie nie rozmawiał i ogólnie było sztywno. Zacząłem 'urabiać' rodziców, że studia nie te, żeby pracować, że w przyszłym roku. Reakcja do przewidzenia: 'zacząłeś studia, wcale nie takie złe przyszłościowo, to je skończ'. Ale ja sobie postanowiłem, że PIE*DOLE, NIE ROBIE. Zapisałem się na maturę (matma rozsz., wos), do sesji zimowej nawet nie podchodziłem, zlałem ja totalnie. Rodzice pogodzili się z tym, że juz nie jestem studentem. Pogadali tydzień i dali spokój, bo powiedziałem, że chcę się uczyć sam dla siebie, ale na innym kierunku. W maju napisałem maturkę, dostałem się na inny kierunek na AWF W-wa i jestem zadowolony z tego co zrobiłem i nie żałuję.
Inżynierskie > licencjackie ale te 2 jak pracujesz już na studiach to tez nie są złe (pomijam licencjaty typu stosunki, psychologia itp.).
Pozdro i tak nikt nie przeczyta całosci.
Ja przeczytałem i faktycznie jak @udarr stwierdził 1 rok w +50 latach życia to jest kolokwialnie mówiąc "chuj"
Ja tez przeczytalem i tak naprawdę.. pracując rok wcale nie jest się rok w plecy. Nie wiem w ogole skąd to przeświadczenie ;d
A co konkretnie chciałeś robić po tej matematyce?
Miałeś w ogóle jakiś plan czy po prostu poszedłeś, bo się dobrze czułeś z matmą?
Jestes dorosly i to Twoje zycie o ktorym powinienes sam decydowac - nie mowie ze masz isc na konflikt z rodzicami, bo rozumiem, ze Cie utrzymuja w innym miescie, ale jestes dojrzaly skoro chcesz isc do pracy i sam sie utrzymywac w tym czasie. Studia to przede wszystkim TWOJ wybor, to one w mniejszym badz wiekszym stopniu decyduja o tym co bedziesz robic w przyszlosci i wybor ten musi byc choc troche trafiony - bo nie oszukujmy sie, raczej malo komu podoba sie na studiach tak calkowicie, ze kazdy przedmiot mu odpowiada i wszystkiego uczy sie z przyjemnoscia.
Rok w dupe jest NICZYM, u mnie na kierunku mam totalna wuchte ludzi, ktorzy sa po technikum (a wiec rok starsi ode mnie) a ponad to okolo 80%(!) moich znajomych rezygnowalo ze studiow w pierwszym miesiacu i poprawialo mature badz od kolejnego roku zaczynali inny kierunek... w tym ja :) I byl to doskonaly wybor, poszedlem na Uniwersytet Ekonomiczny na ktorym totalnie sie nie czulem i w maju przed sesja zrezygnowalem. Teraz jestem na polibudzie i czuje, ze to moze byc to, jestem ze swojej decyzji bardzo usatysfakcjonowany natomiast rodzice mnie wspierali i juz od poczatku liceum wciaz powtarzali, ze jestem dorosly, dojrzaly, to jest moje zycie i mam sam decydowac o wszystkim, oni wtracac sie nie beda, jedynie doradza badz pomoga jesli beda w stanie - mysle, ze takie podejscie jest najzdrowsze.
Reasumujac - nie ma co sie meczyc, musisz ze spokojem pogadac z rodzicami i ich przekonac do swojej wizji, jesli sie nie uda - trudno, uwazam, ze i tak powinienes postapic tak jak Ty uwazasz za sluszne.
Jak Ci kierunek nie siedzi to zrezygnuj... ale moze jednak warto jeszcze troche poczekac? Rok wlasciwie dopiero sie zaczal, na poczatku i tak sie nic nie robi w porownaniu z tym co jest pozniej.
Ja sam tez zrezygnowalem ale dopiero po zdanej sesji - zdalem sobie sprawe, ze studia zabiora mi tylko kilka lat zycia, nie zdobede zadnego doswiadczenia i koniec koncow bede i tak gownem. Teraz w ogole nie zaluje bo dzieki temu znalazlem cos co chcialbym robic przez cale zycie, a na zdobycie wyzszego wyksztalcenia bedzie jeszcze czas bo teraz moge sobie je po prostu kupic.
A jezeli Ty chcesz wrocic po roku to co za problem? Wrecz fajnie sie chodzi z mlodszymi ludzmi na roku, a w porownaniu do najblizszych 50 lat, w ktorych bedziesz zapierdalal w pracy ten jeden rok w zasadzie nic nie znaczy.
Ja poszedłem na techniczne, nie radze sobie, dużo się uczę i jak zaliczę semestr to dokończę inżynierskie a magisterskie zrobię już zaocznie. Byle do lutego ;]
podobnie jak ty rezygnuje od samego poczatku siedze na ksiazkach do poznego wieczora materialu przybywa a ja zielony jak kiwi chcialem zmienic uczelnie to juz po 6 dniach robia problemy ze sie nie da ; /