Temat: Niezadowolenie z wybranego kierunku studiów

Siemak,
Tworze ten temat żeby się wyżalić i poradzić. Poszedłem na Szkołę Morską, zauroczony tym jakie to pieniądze ile zwiedzę świata itd., żyć nie umierać, mógłbym wtedy powiedzieć, że spełniłem się w życiu - dobre zarobki, założona rodzina, kawał świata oglądnięty i jest co opowiadać. No i tu się pojawia problem, bo ostatnio dochodzę do takich wniosków, że to jednak nie dla mnie. Przede wszystkim rodzina. Co to za życie kiedy 6 m-cy jesteś w morzu (ta gorsza część) a 6 m-cy w domu (ta lepsza), ale to i tak połowa. I teraz pytanie.. Nie lepiej znaleźć normalną pracę, ze standardową płacą i mieć czas dla rodziny czy tj. pisałem wcześniej. Druga sprawa wygląda tak, że poszedłem na tą szkołę z dwóch powodów - łatwo było się dostać ze słabą maturą i dobre zarobki...
Zbliża się sesja i zaczyna robić się ciężko, mam od zaje*ania popraw do ogarnięcia po wolnym, nie wiem czy podołam, bo nie mam zbytnio motywacji... Mam iść na nauczyciela...?

weź się ziomek. aby pierwszy rok zdać, później z górki.
jak dla mnie to zajebista sprawa, pływasz sobie, dymasz panienki w porcie, chlejesz rum, czy co tam piraci, znaczy się... marynarze robią. stary, będziesz miał takie wspomnienia, jakich nie ma pół Polski. jasne, zwykłe studia to możliwość łatwego zdawania, chlania w akademikach itd, ale nie tylko tym człowiek żyje. a rodzina? jeszcze będziesz nią rzygać. jesteś młody, wielu marzy o tym, aby się "wyrwać". Ty masz na to szansę, więc korzystaj. rodzinę jeszcze założysz, a przez te pół roku zdążysz zatęsknić i jak już wrócisz, to docenisz na maksa wartość bliskich. no, tyle ode mnie, pomyślnych wiatrów wilku morski! w ogóle, tak na koniec, pomyśl: wnusio przychodzi Ci na kolanka i mówi DZIADKU DZIADKU A TY CO ROBIŁEŚ JAK BYŁEŚ MŁODY? i co, opowiesz mu jak to fajnie się uczyło i chlało na studiach? NIE! opowiesz mu ile przygód przeżyłeś na morzu itd. poza tym żeglowanie jest zajebiste. polecam. wszystko pisałem na serio i z pełną powagą!
powodzenia!

wg mnie to jest własnie najlepsze.

Ciężko mi się pogodzić ze świadomością że pracując przez całe życie będe praktycznie codziennie w pracy, za wyjątkiem świąt i urlopu raz w roku. Jaka by to nie była praca to naprawdę warto pomęczyć się te 6 miechów mając później perspektywę wolnego.

Oczywiście jeśli jest tak jak mówisz z tym wolnym i zarobkami bo nie bardzo się w tym orientuje.