Męczy mnie spory dylemat i chciałbym znać zdanie innych na ten temat.
Jestem 2 klasie lo i pasuje mi myśleć nad jakimiś studiami...
Na stan obecny wiem, że na maturze zdaje. rozsz polski, rozsz angielski co dalej czas pokaże.
W gimnazjum nie nauczyli nas chemii, nikt nic nie umiał - przyszedł czas na liceum, gdzie co roku pół pierwszych klas ma zdawki z chemii i tym podobne.
Nauczycielka od chemii jest bezwzględna, wymaga i jej system wartości opiera się na byciu 'jak największa suką', mnie także nie lubi i chociaż siedzę nad chemią często to wkłada mnie do worka 'nic nie uczących się' mimo, iż oceny mam lepsze od połowy klasy.
W 1 klasie miałem zdawke z chemii na półrocze. Praktycznie cały materiał z podstawy umiem (chemia nieorganiczna, mole, powłoki elektr., stęźenia etc.)- sam się go wyuczyłem.
Obecnie lecimy z chemią organiczną i wliczając ją po chemii nieorganicznej etc. naprawde pokochałem chemię. Teoria to pikuś, addycja to przyjemność, izomeria moje drugie dziecko ; d
Otrzymywanie np. metanu, alkenów, alkinów, benzenu wchodzi mi naprawde lajtowo. Ostatnio jak mi się nudzi to ćwicze sobie np. reakcje nitronowania wychodząc z węgla.
Ja nigdy niczego nie lubiłem się uczyć - ba z własnej woli..
Dodam jeszcze, że mam chemię podstawową.
Ogólnie chemia kończy mi się w tej klasie i w trzeciej jej nie mam.
Patrząc na kierunki studniów nie ma nic co mnie interesuje, lub co sprawiało by mi przyjemność, może poza filologią angielska ale wiadomo...że angielski prawie każdy w tych czasach umie, a nie chce być nauczycielem.
I tak mysle czy zdac chemię podst. na maturze i iść na jakiś kierunek związany z chemią ale się wacham bo:
-tkwi we mnie stereotyp z dawnych lat, że chemia to zło i wiedza niemożliwa do zdobycia
-studia pewnie byłyby trudne, niemiałbym czasu na nic, 0 imprez w weekendy itd.
-umieć i lubieć chemię podstawową to co innego, niż chemią rozsz. ;x
Zakładki