Dzielił i rzadzil na boisku
Było serducho
Wersja do druku
Dzielił i rzadzil na boisku
Było serducho
I błysk w oku
Captain Poland
Wgl patrzę sobie wynik Belgii, 4:0. Zaglądam dalej, De Bruybe 3 asysty i bramka, jakim kozakiem jest ten typek, to jest niepojęte. A i tak jakoś nigdzie się nie mówi o Nim w kontekście takiej ścisłej topki światowej, gdzie imo to jest obecnie top1 gracz w PŁ i z Top5 na swiecie
Głupszym to już się chyba nie da być XDCytuj:
Brzęczek: Jeżeli Zieliński wstanie pewnego dnia i coś mu przeskoczy w głowie, to będziemy mieli zawodnika, którego będą nam zazdrościć wszyscy na świecie.
Brzeczek: Dzisiaj kończyliśmy mecz z 3 zawodnikami z Championship, czyli 2. ligi angielskiej. Austria ma 18 zawodników z Bundesligi. Apeluję o rozsądne ocenianie naszego potencjału."
Czytanie tego tematu przy okazji repki jest kurwa 11/10 xD Mozna go smialo zamykac na okres pilki klubowej bo tam caly czas te same smenty, ze Guardiola pedal, ze Klopp zolte zemby ma, a ze lukaku to grubas i ole pedal. A przy repce to za kazdym razem torgowi eksperci wspinaja sie na wyzyny kreatywnosci. Nawet ekspertom ze studia sie dzis dostalo xD
No i kogoś to dziwi? Przecież polskie drużyny w ogóle nie potrafią grać w piłkę. Nie potrafią grać składnie, dominować, pokazywać wyższości; potrafią tylko przeszkadzać, bohatersko "bronić Częstochowy", czy jak to mówił Michniewicz - "cierpieć na boisku". I czasem ewentualnie rzucić się w ułańskiej szarży z szabelką na czołg (tzw. "polska szkoła kontry").
Kiedyś myślałem, że to efekt takiego polskiego kompleksu niższości względem Zachodu. Bo kiedy przyjechał Benhakker i zaczął opowiadać oczywiste oczywistości, że w Polsce rodzą się takie same talenty, jak wszędzie na świecie, to każdy rozdziawiał gębę. Bo my zawsze musimy być tym małym, biednym, pokrzywdzonym przez los i sędziego. I tym, przeżywającym "piękne porażki".
Tylko jakoś w innych sportach nie ma takiego problemu. W jakiejś śmiesznej siatkówce, to nawet jak wystawiamy drugi, czy trzeci skład, to liczy się zwycięstwo, a nie żeby się "fajnie pokazać", "poszarpać" i "próbować". Wiadomo, że w stosunku do piłki to jest niszowy sport, że kasa dużo mniejsza itp. itd., no ale kurwa, my nawet z Łotwą czy jakąś tam piątą drużyną ligi gibraltarskiej nie potrafimy wystąpić z pozycji siły. Kiedyś myślałem też, że to kwestia poziomu piłkarzy, bo grając jakimiś Głowackimi, Sobolewskimi i Matusiakami, to może i było uzasadnione myślenie. Ale teraz widać, że nieważne jak dobrych piłkarzy byśmy mieli, to i tak niczego nie zmienia. Możemy mieć ludzi, którzy w mocnych ligach z pozycji siły występują na co dzień, a potem złożyć z nich drużynę i będą zesrani okopywać się we własnym polu bramkowym i walić lagę do przodu.
Nawet kiedy spotykają się dwie polskie drużyny, to nadal nikt nie potrafi być tą lepszą. Każdy przekonuje, że to ci drudzy są faworytem, każdy chce przeszkadzać, "grać na zero z tyłu", "realizować założenia", a nie grać w piłkę. ŻADNA polska drużyna na poziomie profesjonalnym nie potrafi rozegrać pół ataku pozycyjnego. Ale co gorsza, nawet nie próbuje! Dlatego ta polska liga jest tak mierna i zupełnie nie do oglądania.
Bo nawet jeżeli ktoś już się wyłamie ze schematu i będzie chciał rozgrywać, to zaraz przyjedzie jakiś Probiesz czy inny Stokowiec, wystawi ośmiu defensywnych pomocników, pokopią trochę po autach, trochę po kostkach, pograją na czas, a z przodu "coś tam wpadnie", i na tym się kończy. Nikt nie zdoła się tego rozgrywania nauczyć, bo 3 takie mecze i eksperci wyleją wiadro pomyj (jednocześnie zachwycając się kunsztem takiego Probiesza), kibice będą wkurwieni, a trener na wylocie. Pamiętacie zachwyty nad Góralskim, jak to "wyłączył" Vadisa?
Tylko że w końcu dochodzi do konfrontacji z pierwszą lepszą drużyną, grającą w piłkę. I dziś to już nie będzie Barcelona, czy Real, tylko przyjeżdża jakaś tam Dunajska Streda, czy inny Trenczyn, i sobie pyka piłeczką, ich dyrektor sportowy się śmieje, że polska piłka jest archaiczna i potrafimy tylko walić lagę, a nasi hehe eksperci pierdolą o "walce" i "serduchu". Przecież to trzeba nie mieć wstydu.
Wszędzie na świecie chcą grać w piłkę, nawet amatorska drużyna z Gibraltaru próbuje grać w piłkę, tylko my WALCZYMY i ZOSTAWIAMY SERDUCHO.
I teraz dochodzimy do sedna. Jak zaczyna się rozmowa o polskiej piłce i siłą rzeczy schodzi na temat decydentów w typie Bońka, to zaraz się zaczyna: ALE CO ON MOŻE?? CZY TO JEGO WINA, ŻE PREZESI KLUBÓW SĄ TACY UŁOMNI??
Nawet w tym temacie niejednokrotnie padał taki frazes! Więc pytam kurwa, czy przykład nie idzie z góry? Przecież to, co pokazuje reprezentacja to jest właśnie modelowy przykład narodowego kopania się po czole. I nie pierwsza reprezentacja, tylko KAŻDA. W każdym roczniku mamy pozatrudnianych wuefistów, Brzęczków, Magierów, Dornów i innych Michniewiczów - magów od "cierpienia". Potem jak się raz na ruski rok uda wygrać z jakimiś Włochami, oczywiście "cierpiąc", to każdy wniebowzięty, jaka to super młodzieżówka. Ale przecież to jest idealny przykład, bo ta drużyna w taki sam sposób jak z Włochami, to grała w eliminacjach z Wyspami Owczymi, dwa razy ledwo ratując remis.
Dlatego tym większy mam szacunek do Lewandowskiego, bo on jako jedyny po tym meczu z Włochami powiedział głośno, że tu się nie ma z czego cieszyć, że my nie gramy w piłkę i że z takich "cierpiętników" i tak nie będziemy mieli pożytku. W tym czasie prezes Boniek chodził cały w skowronkach, a na podobne opinie się oburzał i burczał, że "przecież polscy piłkarze nie mogą grać jak hiszpańscy". Nie mogą bo co? Bo on tak powiedział? Bo się różnią anatomicznie jak jamajscy biegacze? Bo tam jest słońce, a u nas nie? BO CO KURWA?
Na kreowanie takiej rzeczywistości Boniek też nie ma wpływu? Na spijających słowa z jego ust, zaprzyjaźnionych dziennikarzy, którzy wynoszą na piedestał kopaczy (nie piłkarzy) za "mądre faule" i zachwycają się fajną "fizyczną" ligą, w której "każdy może wygrać z każdym" (bo nikt nie umie grać w piłkę) też nie? I na sędziów, którzy dają przyzwolenie na taktykę faulowania i gry na czas? A na tzw. "narodowy model gry"? Na "szkołę trenerów"? Na co on do kurwy ma wpływ? Dlaczego po 7 latach rządów tego pierdolonego zbawiciela, jesteśmy jeszcze gorsi i wychowujemy kolejne pokolenia niedojdów, owoce gry z konieczności (bo odgórny nakaz) z głównym zadaniem, by przede wszystkim nie ryzykować i niczego nie spierdolić?
Kto kurwa najbardziej forsuje "polską myśl szkoleniową", kiedy potrzebujemy trenerów, którzy nie będą przesiąknięci tym myśleniem, że musimy być gorsi?
Przeczytajcie sobie wypowiedzi pomeczowe na 90minut.pl. Wypowiedź "trenera" Brzęczka zaczyna się od "musimy być zadowoleni", a dalej jest o tym, że "gra na zero była najważniejsza". Z kolei Lewandowski mówi o tym, że "walka" wynikała z naszego braku gry, że nie potrafimy rozgrywać, budować akcji, że wiele trzeba zmienić i że "na kolejnym zgrupowaniu musimy się pojawić z przekonaniem, że w każdym następnym meczu walczymy o trzy punkty".
To jest właśnie ten kontrast między pseudotrenerem, który był pseudopiłkarzem, a prawdziwym piłkarzem. Jeden chce grać ofensywnie i wygrywać, a drugi chce grać na 0 i cieszy się z remisu. I wg mnie Lewandowski jest jedynym człowiekiem, dzięki któremu cokolwiek mogłoby się zmienić, bo jako jedyny wydaje się zdawać sobie z tego wszystkiego sprawę i jednocześnie ma wystarczający autorytet, by skonfrontować się z blaskiem nadprezesa, jego kliką, i ludzi jemu podobnymi. Tylko niestety, musi zacząć mówić jeszcze bardziej wprost, a nie tylko między wierszami, żeby do tego polskiego głupiego społeczeństwa coś dotarło i przestało się zachwycać "serduchem" i "walką", a w końcu zrozumiało, że tu chodzi o granie w piłkę. Chociaż znając życie, i tak skończyłoby się na tym, że ma się nie wymądrzać, bo sam nie walnął hattricka i w ogóle to woli strzelać dla Niemców.
O ile w obecnej sytuacji to prawda tak jednak trochę pierdolenie, bo przypominam że za nawalki (z pominięciem mundialu ofc) nie było żadnego męczenia buły tylko wesoła piłka z dużą ilością bramek z jakimś pojedynczymi wpadkami typu Armenia, ale nawet kaletnik chwalił że nie jest źle i mamy potencjał, inna sprawa że nalewka umiał dodać 1+1 i mu wyszło że lewy coś tam potrafi strzelić i lepiej go trzymać w polu karnym niż na 40 metrze siłującego się z dwoma typami których nawet jak porobi jak dzieciaczki to i tak nie ma komu zagrać xD i to jest zasadnicza różnica między nim a wujem czy fornalikiem. Z piłką klubową to jednak prawda bo ostatni dobry zespół to Wisła 2001-2006 i może trochę 2010-11 oraz Lech coś tam klepał też w okolicach 2011 ale to zagraniczni trenerzy byli jak dobrze pamiętam + Kasperczak
Poczekaj poczekaj, jeszcze Ciebie nie zjechaliśmy @Master ;
To chyba jest najlepsze podsumowanie całego tego tldr Tibiarza, ale i tak szanuję całość, bo ujął Pan Kaletnik to bardzo dobrze :)
Problem w tym, że jak spróbuje powiedzieć wprost, że są gównami, to januszeria (czyli 80% oglądających tych dzbanów) go wywiezie na taczkach z Polski krzycząc właśnie to, co napisałeś na końcu - OOO TAKI KURWA MONDRY A DZISIAJ TO NIE SZCZELIŁ, A W NIEMCACH JUŻ PINĆ BRAMEK MA
Z jednej strony chciałoby się, żeby miał więcej jaj, z drugiej, no kurwa we własnym kraju być uznanym za zdrajcę i kurwę, tylko dlatego, że się powiedziało jak jest, meh, nie warto.
Problemem kadry jest jeszcze to, że piłka reprezentacyjna schodzi coraz bardziej na dalszy plan w dzisiejszej piłce i poza jakimiś wyłamaniami drużyn, które są budowane od zera, od dzieciaków, które razem w dużej mierze grały w młodzieżówkach, to wszyscy podchodzą do piłki reprezentacyjnej sceptycznie, ostrożnie i na 50% w najlepszym wypadku.
Dlaczego przecież teraz za każdym jebanym jak oglądamy Mundiale czy Euro, nawet tu na torgu, to w większości czasu po prostu się nam nudzi albo jesteśmy niezadowoleni? Bo piłkarze mają coraz bardziej wyjebane w to.
Teraz dodajmy sobie 1+1, czyli z jednej strony działania mamy coraz większą neglekcję piłki reprezentacyjnej, a z drugiej mamy typów, którzy albo a) są jebanymi gównami albo b) są dobrzy, ale są otoczeni jebanymi gównami i wychodzi na to samo
No i jaki mamy wynik? Taki, że jeszcze gorzej to wygląda, niż u innych drużyn, które przynajmniej mają jakąś wiedzę na temat gry w piłkę i potrafią grać więcej niż laga do przodu na wysokiego/silnego XD
Mądrego dobrze posłuchać
ciężko mi nawet tego brzęczka winić, to nie on jest osobą decyzyjną, dostał ofertę na pewno dobrego hajsu w reprze to się zgodził, ludzka sprawa
to tak jakby zatrudnić psa do wytwórni muzycznej czy mandarka do moderowania, no to nie wyjdzie, ale ciężko się dziwić skoro nie było podstaw by stwierdzić że to ma szansę działać
ale nawet jak już się popełniło błąd i mandarka wzięło do moderacji, to gdy się widzi że to nie ma prawa bytu trzeba zwyczajnie coś zmienić, a nie iść w zaparte
Wesoła piłka? Wesoła piłka to była za Smudy, który chciał atakować zawsze i z każdym, nawet z Hiszpanią na wyjeździe, co skończyło się wesołym 6:0. Wesoło to grał też Lech Smudy, a Smuda potrafił np. powiedzieć po meczu Wisły z Tottenhamem, że tak grający Tottenham, to jego drużyna by powiozła z 3:0. Do tego nie pozwalał w ogóle walić lagi. Tylko na samym Euro się nagle obsrał, przekonywał jakie to super wyniki te remisy, i skończyło się kompromitacją (i jeszcze po Euro dalej twierdził, że graliśmy dobrze).
I żeby nie było - Smudę też uważam za kiepskiego trenera, ale właśnie to bym nazwał wesołą piłką (do czasu Euro). W tym meczu towarzyskim z Niemcami tworzyli dużo więcej sytuacji niż za Nawałki, ale popełniali głupie błędy w obronie, co też było domeną drużyn Smudy.
A Lech Zielińskiego to całościowo była lepsza drużyna, ale wcale nie odbiegała od schematu, o którym pisałem. To była głównie obrona i skuteczność. Doskonale pamiętam, jaką ksywę miał sam Zieliński i co było skandowane po wyjazdowym 0:0 z Wisłą. Albo jak nie potrafili zdominować Interu Baku i prawie wylecieli z pucharów na samym początku. Sam awans do grupy LE to było 175 minut bronienia wyniku z Dnipro (po golu ze stałego fragmentu), a nie żadne "klepanie". A potem - owszem, dało się pokopać i wygrać z Manchesterem (trenerem od 3 dni był Bakero, ale to bez znaczenia), ale też w typowo polskim stylu: szczęśliwa obrona + parę szarży, dwa strzały z dystansu na fantazji i stały fragment gry.
Pomijam tutaj fakt, że w wyjściowym składzie na mecz z Manchesterem było siedmiu piłkarzy spoza UE (to tacy, których Boniek bardzo nie lubi).
A Wisła 2001-2006 to potrafiła dominować i jednocześnie grać skutecznie, ale tylko w polskiej lidze, bo w pucharach to miała dobre dwa sezony, a potem odpadała z Valerengą i Dinamem Tbilisi.
Za Nawałki nie było żadnej wesołej piłki. Oczywiście, grali o niebo lepiej, ale podstawą wcale nie było prowadzenie tej gry, tylko szybki atak. Często oddawali piłkę. Do tego w wielu meczach, gdzie faktycznie udawało się zdominować przeciwnika i uzyskać korzystny wynik, to nagle się cofali w swoje pole karne, co kończyło się wielkim bólem i nerwami do końca.
Zresztą, co do Nawałki, wtedy reprezentację zbudował mecz z Niemcami. Też już dawno pisałem, że Nawałka w sumie niewiele się różnił od Fornalika i że ten drugi też mógł mieć taki mecz, też na Narodowym i też z odwiecznym rywalem, z którym nigdy nie wygrywaliśmy (z Anglią). Tylko że nie miał tyle szczęścia, bo najpierw mecz został przełożony i odsunięty w cień kabaretu z basenem narodowym, a potem po dobrej grze skończyło się jedynie remisem. Gdyby udało się wygrać, to też mogliby pojechać siłą rozpędu.
Poza tym, największą zaletą Nawałki było, że nie przeszkadzał, a nie że dawał tak wiele od siebie. Do pewnego momentu, bo jak się zabrał za kombinowanie, to od razu wieszczyło rychłą katastrofę. O końcówce z "niskim pressingiem", symulce Grosickiego i przegraniem honoru w meczu o honor, to nawet nie ma co pisać. Nawałka nie był żadnym poważnym trenerem.
No i co do potencjału, to tak, bo dalej twierdzę, że ten potencjał jest duży, o czym świadczy sam fakt, że mimo kolejnego wuefisty za sterem pewnie znowu wygrają grupę eliminacyjną, ale ten potencjał jest totalnie marnotrawiony. Tym bardziej szkoda, bo pokolenie "lewandowskich" było szansą od losu na wyjście z tego ciągłego marazmu, a zamiast tego, okopaliśmy się w nim jeszcze głębiej, i zobaczycie, że jak to pokolenie odejdzie, to długo będziemy się wygrzebywać z efektów rządów super prezia (zwłaszcza, że pewnie kolejnym będzie jego kolega).
Pamiętam jak grałem w juniorach, to mieliśmy trenera, który wszystko nam kazał robić od tylu, nawet kosztem straconych bramek. kończyło się czasami mocnym wpierdolem, zazwyczaj przeciwko drużynom z większych miast, ale grało się przyjemnie, zwłaszcza z tymi na "równym poziomie", bo trzeba było dużo biegać tylko wtedy kiedy przeciwnicy walili lage z polskiej myśli szkoleniowej. Ale później w seniorskiej piłce dostałem jasne rozkazy - idą na ciebie pressingiem? Laguj, kurwa nie starajmy się wyjść klepka, liczą się punkty w tej jebanej okręgowce czy 4 lidze gdzie nawet jak awansujesz to nie będzie kasy na ligę wyżej, gdzie nie spadniesz bo jest wiele gorszych drużyn. Albo drugi kurwa trener co całe mecze każe grać na najbardziej wysunietego napastnika, on kiedyś grał z Grześkiem lato to on wie, jak się gra i sam wszystko zrobiłby lepiej, po czym opowiada historię jak 30 lat temu zjechał 4 gości przy linii i strzelił bramkę xD
Tutaj chyba musi minąć 50 lat z ogarnietymi nowymi ludźmi, inaczej ciężko będzie przez następne lata, o drugim lewym będzie można pomarzyć
Fajny poscik caly rok na takie czekam tylko tutaj Ciebie chyba troche ponioslo bo pismaki i eksperci juz dawno zadbali o to by ten wspanialy kurewski narod uwierzyl, ze Lewandowski to najwiekszy zbrodniarz i przeszkadzacz reprezentacji grajacy na chwale hitlera. xD Moze tu czy w normalnych srodowiskach tak nie jest, ale wejdz sobie do domu jednego z kilku milionow januszy w Polsce i zapytaj o Lewego to rozleje sie cale wiadro pomyj jaki to nie jest slaby i jak bardzo mu sie nie chce grac dla repki bo u niemca kosi gruby hajs i tylko w klubie mu sie chce. xD