ale czemu xDD zazdrość zżera czy co?
Wersja do druku
częściowo napisane z ironią, a częściowo z tego powodu, iż jest straszna dysproporcja zarobków pomiędzy zawodami i nie ma ona nic wspólnego z wymaganymi umiejętnościami czy odpowiedzialnością, i powiem szczerze średnio mi się to podoba (pewnie dlatego że ja nie IT, wiec buldupy)
tl;dr trochę zazdrość, trochę ironia
ps. powiedz, że tobie odpowiada to, że będziesz sobie kiedyś zapierdalał po drzewach ryzykując swoje życie przy robotach, a taki zakon w tym momencie pewnie będzie już zarabiał dwie twoje pensje, a teraz zarabia pewnie 3 twoje pensje
i nie mówię, że mu się nie należy, tylko po prostu nie podoba mi się to rozwarstwienie, gdzie średnio-zaawansowany (chyba, bez urazy zakon) człowiek-programista-kuc w wieku 20-kilku lat zarabia kilkukrotnie więcej niż kumple w jego wieku w pracach nie związanych z IT
@Astinus ;
no to rzeczywiście ból dupska. Może naucz się programowania i sam idź w stronę it w takim razie?
No nie jest to fajne, ale mnie to nic a nic nie boli, takie życie. Przecież nikt nikomu nie broni iść w kierunku IT, to nie jest żaden przywilej dla wybranych.
Aktualnie w biurze projektującym instalacje związane z oczyszczaniem wody jako pomocnik (jako pomocnik w sumie robisz wszystko, modele 3D, rysunki, schematy technologiczne, zestawienia, tylko czuwa nad tobą projektant) ale mam zamiar w tym roku zmienić dość sporo w moim życiu i jak brat przyjedzie z Anglii to zakładam z nim działalność - wykonywanie tynków, gładzi, malowanie, sucha zabudowa.
@up
Wy tutaj nie pokazujcie jacy wy to super elokwentni i pełni zrozumienia, bo ja też to rozumiem i większych problemów z tym nie mam (tak jak wspomniałem, to było częściowo ironicznie napisane, a w 2 poście trochę rozwinąłem to, co miałem na myśli). Do IT nie chce przechodzić, chociaż patrząc na fora i ludzi studiujących budownictwo (tak jak i ja), sporo osób wykształconych, z uprawnieniami, porzuca budownictwo na rzecz IT mimo sporego doświadczenia w branży. Coś jest kurwa nie tak.
chujaście w zyciu widzieli, ale nie mam do was o to pretensji.
uwazam ze kazdy czlowiek w zyciu powinien znalezc sie w paru stanach. powinny byc okresy kiedy ma bardzo duzo pieniedzy, kiedy ma troche pieniedzy i kiedy nie ma w ogole. dopiero wtedy mozna ogarnac, ze to wszystko to jeden chuj i pieniadze naprawde szczescia nie daja. a na forach (tych co juz nie istneija i fejsbukach) kruluje instagramowe podejscie - ile to kto nie zarabia, na pokaz, łooo zal zapierdalac za 2k, w polsce to lekkim chujem sie 7 zarabia, a w rzeczywistosci kurwa schleb ze smalcem, od swieta z gownem i guralskie skarpety. taka prawda
ty sie nic nie przejmuj bo boro tez jebal w galerii sztuki za 2k. i jeszcze problemy mial bo kazali mu sami jechac bo beksinskiego do sanoka, a ja to mialem w pizdzie i wrzucilem go do bagaznika, a kolezka na to torbe wypelniona piachem i brudnymi gaciami pierdolnal. tak bylo.. ale musisz pamietac ze to byl 1982 rok.
nie sluchaj tych co zarabiaja tutaj po 5k. tyle zarabiam tylko ja, ale nic sie nie boj bo powiem ci ze od kwoty 4k do 8k to juz jeden chuj ile to jest. juz lepszego alkoholu sie nie da pic i a atrakcyjnosc kurew w pewnym momencie juz nie wzrasta
Sam napisałeś, że częściowo z ironią, częściową z bólem dupy :)
I jasne, że jest w tym trochę niesprawiedliwości, no ale kurwa, Ty wczoraj się urodziłeś? Ludzie w IT mogą generować gigantyczne pieniądze, dlatego też tyle zarabiają. Sam mam kolegę, który z IT był raczej luźno związany, a teraz zapierdala na jakimś konkretnym kursie programowania, bo chce zacząć w tym pracować i zarabiać sensowniejszy hajs niż w korpo.
Podobno każdy może się tego nauczyć, ale nie każdy może to robić. Ja wiem, że nie dałbym rady wysiadywać tyle przy kompie i klepać kody (tibijka to co innego :kappa).
A jak chcesz pomstować nad niesprawiedliwościami tego świata, to zacznij się wkurwiać na to, że Ty masz kibel w mieszkaniu, a Mokebe z Ghany, któremu, gdy miał 13 lat, partyzanci wjebali się do lepianki, rozstrzelali rodziców i 8 sioistr, po czym wzięli go siłą do armii, musi srać w dżungli.
Przecież to jest takie pierdolenie, że szkoda gadać. Jasne, że pieniądze dają szczęście, czego w ogóle uczy to klepane non-stop powiedzenie, lol. Prawdziwe szczęście może dać ci tylko druga osoba, prawdziwe szczęście to miłość, witające cię roześmiane dzieci, gdy schodzisz rano na śniadanie, to rozgrzewające serce ciepło ogniska domowego, bla, bla, bla...
A szczęście płynące ze spełniania marzeń to już nie jest prawdziwe? Szczęście z beztroskiej zabawy też nie? Szczęście z realizacji swoich celów też fake, gówno warte?
Są różne rodzaje szczęścia i różne levele, a to, że nie stać cię na obiad w zajebistej restauracji nie oznacza, że masz chodzić głodny, bo, kurwa, hot dog z żabki to nie jedzenie. Każdy, kogo głód przycisnął, a który trafił po drodze na żabkę wie, jak zajebiste potrafią być te hot dogi.
Ja mam już za sobą okres, w którym nie miałem pieniedzy i mam to porównanie, także jak ktoś mi mówi, że hajs szczęścia nie daje, to mogę tylko popukać się w czoło.
I pewnie, że jeśli poza pieniędzmi nie będziesz mieć nic w życiu, że jeśli nie będziesz mieć nawet do kogo się odezwać, żeby je wspólnie wydać, to nawet dobre jedzenie, dobre ciuchy, fajne samochody i spełnianie marzeń nic ci nie pomogą, ale to jest już zupełnie inny temat.
Jeśli możesz zarabiać więcej (oczywiście nie kosztem innych ważnych w życiu rzeczy), to, kurwa, zarabiaj więcej.
mialem na mysli
skrajne ubostwo < stan ktory pozwala na normalne zycie
normalne zycie = bycie pierdolonym bogaczem
kiedys zrozumiesz jasiu, ze to nie jest tylko pierdolony frazes i ze w istocie sa to tylko pierdolone papierki
zawsze bedziesz za czyms gonic, a jak juz to osiagniesz to nie stwierdzisz ze o kurwa warto bylo chuj mi w dupe tera posiedze. tylko skoczysz z tym jebanym spadochronem i pomyslisz, ze w sumie jesli dales rade finansowo i w ogole, to co to za problem zbierac na jebaną łódź podwodną.
ten łysy skurwysyn w pigułce stresil o co sie zasadniczo rozhcodzi
Załącznik 367076
I co jest złego w zbieraniu na łódź podwodną? Kurwa, gdybym uważał to realny cel możliwy dla mnie do zrealizowania, to zbierałbym hajs na lot w kosmos, bo chciałbym ten cały, przytłaczający ogrom zobaczyć na własne oczy. I co, to źle? Jasne, poleciałbym, kilka minut rozpierającego szczęścia, a potem smutny powrót do szarej rzeczywistości i dalej ból istnienia. Tylko czy istnieje cokolwiek, co daje Ci stałe szczęście, co sprawia, że jesteś szczęśliwy cały czas? Jak Ci ukochana dziewczyna zasypia w ramionach po zajebistym seksie to omg, nic mi więcej w życiu nie potrzeba, >najszczęśliwszy człowiek na świecie here tutaj< a rano znowu się o coś pożrecie, znowu się na siebie powkurwiacie i na tydzień szlag wszystko trafił. Tak działa świat, niestety. W życiu piękne są tylko chwile i to jest pierdolona, najsmutniejsza prawda. Ale na szczęście w dużej mierze od nas zależy, ile tych chwil będzie.
Tego, co daje największe szczęście nie da się kupić - owszem. Ale nie da też się tego stworzyć, zrobić, nie wiem, wypracować - dopóki nie pojawią się jakieś podstawy, dlaczego więc w międzyczasie nie pracować na rzeczy, które też uszczęśliwiają - i nieważne, że mniej i na krócej - a które kupić można?
Pomińmy już nawet tę jebaną miłość, spójrzmy np. na przyjaźń - nie znajdziesz przyjaciela na siłę, nie stworzysz go sobie, żadne pieniądze, ani żaden wysiłek tu nie pomogą. To musi przyjść samo. I jak już przyjdzie, to nawet głupie piwo wypite z przyjacielem przy ognisku rozpalonym na zajebanych z magazynu paletach będzie dla nas czymś fajnym. Ale 8 piw będzie fajniejsze, na to potrzeba kasy.
Naprawdę, byłem przeszczęśliwy mogąc po prostu usiąść ze swoją paczką na działce, pośmiać się, powygłupiać, pogadać i to jest wystarczające. Ale szczęśliwszy byłem, kiedy zapakowaliśmy się z tymi ludźmi w busa i pojechaliśmy na Hel uczyć się surfingu na Bałtyku (tak, da się). Tam też najfajniejsze było to wspólne siedzenie przy piwie, ale ognisko na plaży smakuje lepiej niż ognisko na działce. A przy tym więcej kosztuje.
I ja niestety bardzo dobrze wiem, o czym mówię, bo sam jestem teraz w sytuacji, w której zamiast pieniędzy wolałbym zdecydowanie coś innego - bo wszystkich tych ludzi, o których napisałem, praktycznie już nie ma i są dni, że po pracy nie mam nawet do kogo ryja otworzyć i chuj z tym, że kupiłem sobie komputer, jak nie ma z kim pograć i chuj z tym, że mam super auto, jak nie mam z kim pojeździć. Ale zawsze mogę wsiąść sam, włączyć sobie muzykę i pojeździć dla frajdy - to nie to samo, co wypad z przyjaciółmi, ale jest. A nie byłoby tego, gdyby nie - wow - pieniądze, których szczęśliwie mam nieco więcej niż kiedyś, kiedy nie mógłbym sobie na to pozwolić.
Jak jesteś głodny, to i hot dog jest dobry. Ba, potrafi być zajebisty. Najesz się tylko na pół godziny, ale co się nawpierdalałeś bułki z parówką, to Twoje.
pracuje ktoś w branży TSL?
Trzeba bylo klikac w komputer, a nie lazic po drzewach przeciez to takie proste.
Duzo zarabiaja ludzie, ktorych praca jest potrzebna, a ktorych jest stosunkowo do podazy pracy malo. Co tu jest do podobania sie lub nie. xD
Hmmmmmmm coz moze temu, ze w budownictwie nadal najbardziej licza sie znajomosci, a pozniej asystentem kierownika budowy jest typ po gimnazjum albo chuj wie kto inny tego typu. xD
Co prawda Boro te slowa skopiowal ode mnie niestety, ale i tak szanuje za cytowanie medrca.
No zlego nie ma nic. Poza tym, ze jest to kurwa bezsensu. xD Bo bedziesz ja miec, pocieszysz sie chwilke i siemaszko znudzi Ci sie i szczescia zadnego nie da. W ogole rzeczy materialne nie daja szczescia, one daja co najwyzej chwile uniesienia, ekstazy, fajnie jest sobie kupic nowe auto za 40, pozniej 80, pozniej 160 tysiecy. Swietnie sie nim pobawic, ale po 3 dniach jest to juz porzadek dzienny, ktory nie ma wiekszego znaczenia. Czy sa rzeczy, ktore daja takie dlugotrwale szczescie? Oczywiscie, ze sa tylko trzeba nauczyc sie je doceniac. Trzeba sie cieszyc, ze masz rodzicow, ktorzy Cie kochaja, ze masz konskie zdrowie dzieki, ktoremu mozesz napierdalac po drzewach na linie (albo i bez), szczescie daja znajomi czy rodzenstwo, ktorzy tez sa zdrowi. Szczescie to dzieciaki, szczescie to natura. Wszystkie rzeczy materialne to tylko ulotne i tymczasowe pierdoly, raz sa, a raz ich nie ma. Kiedy sa to szybko sie przyzwyczajamy, do tego ciagle biegamy za nimi w sumie nie wiadomo po chuj. Tylko te rzeczy rozumie sie chyba raz jak sie juz jest starszym z pewnymi doswiadczeniami, a dwa kiedy serio zarobi sie juz jakis godny pieniadz i ma sie zapewniony normalny, codzienny byt.
W zyciu nie sa piekne tylko chwile, samo zycie i fakt istenienia i codziennosc sa najlepsza i najszczesliwsza rzecza pod sloncem tylko trzeba potrafic to docenic. Widzisz Ty jestes tak przyzwyczajony do swoich niebywalych luksusow, ze masz je po prostu w dupie. I to jest najsmutniejsza prawda.
Ale co wiecej kosztuje? Przeciez wziecie namiotu, pojechanie na plaze, zrobienie ogniska i wypicie paru piwek to zaden koszt, nikt z nas nie zyje w skrajnym ubostwie, nie przesadzaj. Liczylo sie grono osob, z ktorymi to robiles.
Co do ostatniego akapitu - boru mowil, ze nie pisze o skrajnym ubostwie. Fakt zycie w totalnej biedzie jest chujowe i dobijajace z tym kazdy sie zgodzi. Ale przeskok 6.000, a 11.000 / miesiac to jest zaden przeskok, to jest nic. Zeby wykonac jakis kolejny przeskok, ktory zastapi (chociaz na chwile) te wymienione rzeczy wyzej - przyjaciol, rodzine, zdrowie, dzieciaki, pasje itd. to juz musi byc skok do nie wiem 25.000 tak zebys sobie mogl np. co 3-4 miesiace kupowac nowy dojebany samochod. Ale to nadal tylko takie chujowe zagluszacze bolu istnienia.
Tak ja, od wielu lat.
@GM Gorn ;
Co do szczęscia i pieniędzy to w moim praiwe 30 letnim życiu doszedłęm do wniosku że pieniądze nie dają szcześcia ale ułatwiają je osiągnąć. Prawda jest taka ze trzeba w tym wszystkim znalezc złoty środek a nie w 100% poswiecic sie zarabianiu hajsu bo pozniej nie bedzie czasu na nic po za tym. Ja sobie pracuje 2-3 lata i pozniej robie pol roku przerwy zyjac z oszczednosci i szukam innej roboty i dla mnie taki styl życia jest w pyte bo przez te pół roku nie dość że odpoczne to jeszcze pozwiedzam trochę świata. Aktualnie jestem bez roboty do konca miesiaca bo sobie ogarnałem coś za granicą i planuje znów z rok ponapierdalać nazbierać trochę więcej hajsu i zwiedzic ameryke połódniową myśle że to mi da szczescie w jakims stopniu bo jest to moje marzenie a trzeba robic wszystko by spelniac marzenia. Mamy takie czasy że można zmieniać roboty jak rękawiczki i trzeba z tego kozystać bo przyjdzie kryzys i znów będzie jeden wielki chuj i jedzenie kanapek z gównem.