Mój koleżka robił w milenium i podstawy miał około 3500 + premie to mu wychodziła ta piątka, bo target co miesiąc robili.
Jak chcesz siedzieć w sprzedaży to ja tam perspektyw totalnie nie widzę. Tyle co podwyżkami cię będą zatrzymywać.
Wersja do druku
w trakcie magisterki z finansow i rachunkowosci jestem (wiec obecnie mam licencjat), niecale 3000zł powinno wyjsc przy dobrych wiatrach na reke
Od 5 lat siedzę w bankowości, początki ok. 2k na rekę, potem stopniowo się zwiększało ale na etacie nie przekraczałem 4k na rekę przy bardzo wysokich wynikach, wtedy zdecydowałem się przejść na swoje i zostać pośrednikiem finansowym, załatwie każdą formę finansowania ale głownie siedzę w leasingach.
Teraz przychody są pięciocyfrowe. Moim zdaniem bardzo perspektywiczny zawód ale ja akurat mam fioła na punkcie finansów i sprzedaży - poza tym bez ściemy robię tanio i dzięki temu bazuje na poleceniach. I szczerze to nawet i kilku torgom się udało pomóc :)
Ja postawiłem głównie na finansowanie firm.
Pytaj to chętnie podpowiem.
Na każdego w końcu przychodzi pora :kappa
Siedzenie w bankowym punkcie sprzedaży traktowałbym jako kilkuletnie złapanie doświadczenia. Taki przystanek przed pójściem do centrali-biurowca banku. Tam dopiero zaczynają się konkretne zarobki, a nie że po 10latach pracy nie dostaniesz nawet tych 6, czy 7 tysięcy. Wysłucham chętnie jaki ty to widzisz @Zwytkly
@Sinis ;
Widze to tak:
Sam pracowałem jakby to laik powiedział w 'centrali banku" i musisz odróżnić, czy pracujeszz w części korporacyjnej czy w detalu, ale skoro mówisz o placówkach handlowych czyli detal;
2 historie z 1 ręki:
1 gość zaczynał pracować na wyspie w jakiejś galerii, a dziś jest nie pamiętam jak dokładnie to stanowisko się nazywa ale zarządza całym makroregionem. Czyli zarabia minimum 10k+ plus premie a pewnie i więcej
2) inny kolega z jakiejś placówki który tan pracował kilka lat przeszedł do zupełnie innego działu i też zarabia dobrze, upper middle class w polsce, mimo że w tym oddziale wcale nie zarabiał źle
Moj szwagier udziela kredytow w banku jako starszy doradca czy cos takiego. Pracowal juz w kilku znanych bankach i ciagle jest to samo a mianowicie nagonka i stres przez dyrekcje. Bo jak cala ekipa nie wykona planu to dyrekcja zaczyna po nich cisnac i dyrekcja nie ma premii na poziomie 10k i wiecej
od poniedzialku mam zrobic badania wstepne i zaczac prace, a sie rozchorowalem trzyma mnie juz 3 dzien i jest co raz gorzej. Prawdziwy ze mnie farciarz co?
Może mi ktoś wytłumaczyć taką sytuację:
Generalnie szukam roboty jako analityk, zarządzanie ryzykiem itp
1. Wysyłam sobie CV na ofertę w pracuj.pl gdzie zaznaczam poziom wykształcenia, doświadczenie no i oczekiwane zarobki netto
2. Dostaję telefon z zaproszeniem na rozmowę (+ wstępna weryfikacja angielskiego kilka zdań o czymś tam)
3. Rozmowa o pracę: Przeoranie z angielskiego, znajomości firmy (który bank ich obsługuje i takie rzeczy - brakuje pytania ile kutasów dziennie obciąga recepcjonistka Ewelinka), rachunkowość, finanse, angielski - generalnie bita godzina odpytki jak w szkole średniej
4. I TUTAJ COŚ CO MNIE WKURWIA NAJBARDZIEJ - jak wysyłasz na pracuj.pl aplikację jak opisałem w pkt.1 zaznaczasz oczekiwane wynagrodzenie. Kolesie na rozmowie proponują 60-75% tej kwoty, która zaznaczam (co i tak jest dosyć szerokim przedziałem bo nie mogę tam wpisać nic tylko zaznaczyć przedział). Za taki hajs jak proponują to nie ma opcji pójść na cały etat i to już była, któraś rozmowa z kolei, kiedy tak mnie załatwiono, bo nie dość, że poświęcam czas to i hajs na dojazdy itp. Na ostatniej rozmowie, wygarnąłem to dyrektorkowi tego departamentu, bo już się wkurwiłem ostro to powiedział, że nie ma na to wpływu bo taka jest polityka wynagrodzeń w ich firmie i generalnie kazał mi spierdalać. Jest jakieś racjonalne wytłumaczenie? Bo przestałem wysyłać aplikację bo to i tak bez sensu znowu usłyszeć kwoty co były dobre jak dorabiałem na studiach XD
ile na akord mozna wyciagnac w polsce na produkcji tak mniej wiecej w 300k tys miescie - nie mowcie o nadgodzinach bo mnie nie intersuja
myślę, że 3k max, ale nie wiem czy łatwo będzie znaleźć produkcję na akord
Oczywiscie. Otoz juz tlumacze jak to wyglada.
Przychodzi dyrektor/kierownik regionalny do kierownika oddzialu/koordynatora/meneżera/jakkolwiek chcesz nazwac szefa konkretnego dzialu/oddzialu i jest se taka rozmowka:
- No czesc Mateusz nie wyrabiacie targetow
- No hej Sebastian wiem bo brakuje nam dwoch ludzi i jest chujowo bo przyrost roboty w stosunku do ostatniego roku jest 20%, a ludziow tyle samo
- Dobra no to zatrudnijcie sobie 2 dodatkowe osoby na te stanowiska
- No dobra Seba, ale kurwa nikt nie chce pracowac za 2800 brutto juz....
- No ok Mateusz, ale wiesz, ze w chuju to mam bo taka jest polityka firmy i na tym stanowisku nie przekraczamy tej kwoty takze zatrudnij sobie za tyle za ile mozesz albo wcale, a teraz zamknij drzwi mojego gabinetu z drugiej strony.
No i pozniej idzie takie kierownik oddzialu/dzialu i usiluje porekrutowac ludzi za pol darmo bo takich jak Ty co zaznacza ten wyzszy przedzial powyzej jego mozliwosci jest pewnie jakies 90% to raz, a dwa, ze zawsze trzeba sie targowac i oferowac mniej, to proste. Jezeli Ci sie nie pali albo masz dwie podobne oferty to jednemu proponujesz 90% tego co chce, a drugiemu 80% najtanszej oferty. Gdyby przyjmowac tylko takie oferty jakie zostaly zlozone na poczatku to kurwa troszke tak 2/10 bym powiedzial i malo ekonomicznie. Nie wspominajac o tym, ze taki gostek bedzie chcial np. 1000pln miesiecznie, ale utarguja go do 80% tego czyli do 800, po 3 miesiacach pracy o tym zapomni, po 6 dostanie podwyzke do 950 i sie zesra ze szczescia stwierdzajac jaka to firma nie jest super (potwierdzone info, tak sie robi, mowie prawde nie klamie).