Miałem rok przerwy od studiów po licencjacie i byłem na "bezrobociu" około pół roku. Na początku poogarniałem zaległe sprawy, a potem po prostu piwniczyłem. Miałem niby już od lutego załatwioną robotę za granicą i miałem wyjeżdżać na dniach, dlatego nic nie szukałem na miejscu, a przeciągnęło się aż do końca kwietnia. Zbiegło się to akurat ze startem Destiny na Medivii, więc grałem sobie po 10-12 h dziennie z przerwą na siłkę czy też wyjście do sklepu. Jak były potrzebne jakieś drobne na cokolwiek to sobie szedłem do wujka na kilka godzin i porąbałem mu drzewo, coś tam poogarniałem, albo sprzedawałem wyfarmiony hajs na Destiny. Fajne takie życie było, nie wiem jak można pisać że wtedy nie ma się co robić z wolnym czasem. Robota to jest głupota. Mógłbym żyć tak jak powyżej już do końca swoich dni. Może nie tu gdzie teraz, ale na jakąś Islandie albo do Norwegii sobie pojechać, osiedlić się na wsi, hodować sobie jakieś kury, uprawiać ogródek, od czasu do czasu złowić rybkę, być niemal samowystarczalnym i nie oglądać tych wszystkich wstrętnych ryjów na które jestem skazany teraz.
wampiirr napisał
urwa jak ja w tym tygodniu zobaczyłem, ze mam pracować tylko 3 dni to mysle, ze chyba z nudów pierdolca dostanę. Wszyscy dookoła i tak pracują, wiec jesteś skazany na siebie do wieczora, a nawet gdyby nie to i tak sie zanudzić idzie.
Jeśli nudzisz się w swoim towarzystwie, to współczuję. Praktycznie od kilkunastu lat nie czułem już "nudy". Z czasem wolnym możesz zrobić dosłownie wszystko. Poczytać jakąś książkę, potem wyjść sobie na spacer i rozmyślać nad jej sensem, iść sobie na rower, pouprawiać jakikolwiek inny sport, można wymieniać i wymieniać. Nie wiem też jaki ma sens stwierdzenie że jesteś skazany na siebie do wieczora, jeśli ktoś pracuje na rano i wraca do domu o tej 16-17, to zanim coś zje/ogarnie się to jest już 18-19 i chyba i tak raczej nie ma czasu/siły spotykać się wieczorem żeby coś "porobić".
Zakładki