najwięcej byłem 5-6 miesięcy jak mnie wyjebali z pierwszych studiów w połowie 1 roku
Wersja do druku
najwięcej byłem 5-6 miesięcy jak mnie wyjebali z pierwszych studiów w połowie 1 roku
Kurwa jak ja w tym tygodniu zobaczyłem, ze mam pracować tylko 3 dni to mysle, ze chyba z nudów pierdolca dostanę. Wszyscy dookoła i tak pracują, wiec jesteś skazany na siebie do wieczora, a nawet gdyby nie to i tak sie zanudzić idzie. Ewentualnie gdzieś pojechać w jakiegos tripa krótkiego to już lepiej. Coś robić. Perspektywą pewności i bezpieczeństwa nie buduje się świata, a ty byś chciał tylko jeść i żyć.
najdłużej byłem jakiś tydzień lub dwa
no ale w tym czasie mimo wszystko robiłem przy domu i naprawiałem samochód
co wy kurwa robicie mając tyle wolnego czasu
potem piszą takie czubki z zagubionym sensem życia xD
matke okradać w domu z zżarcia i pradu robic jej wstyd przed wszystkimi dookoła ojcu wadzic bo ma syna cwela niż wziąć się pojsc na chociaż te 3-4 miechy do roboty za 2 klocki zarobić te pare groszy odciazyc starych a noz może się cos zmieni jak nie to się wtedy zapierdole
NIEEEEEEEEEEEEEEE DAJCIE MI KOBIETE INACZEJ ZOBACZYCIE CZEKAJCIE TYLKO SIE UMYJE W SUMIE CHUJ TYDZIEN TEMU SIE KAPALEM
Miałem rok przerwy od studiów po licencjacie i byłem na "bezrobociu" około pół roku. Na początku poogarniałem zaległe sprawy, a potem po prostu piwniczyłem. Miałem niby już od lutego załatwioną robotę za granicą i miałem wyjeżdżać na dniach, dlatego nic nie szukałem na miejscu, a przeciągnęło się aż do końca kwietnia. Zbiegło się to akurat ze startem Destiny na Medivii, więc grałem sobie po 10-12 h dziennie z przerwą na siłkę czy też wyjście do sklepu. Jak były potrzebne jakieś drobne na cokolwiek to sobie szedłem do wujka na kilka godzin i porąbałem mu drzewo, coś tam poogarniałem, albo sprzedawałem wyfarmiony hajs na Destiny. Fajne takie życie było, nie wiem jak można pisać że wtedy nie ma się co robić z wolnym czasem. Robota to jest głupota. Mógłbym żyć tak jak powyżej już do końca swoich dni. Może nie tu gdzie teraz, ale na jakąś Islandie albo do Norwegii sobie pojechać, osiedlić się na wsi, hodować sobie jakieś kury, uprawiać ogródek, od czasu do czasu złowić rybkę, być niemal samowystarczalnym i nie oglądać tych wszystkich wstrętnych ryjów na które jestem skazany teraz.
Jeśli nudzisz się w swoim towarzystwie, to współczuję. Praktycznie od kilkunastu lat nie czułem już "nudy". Z czasem wolnym możesz zrobić dosłownie wszystko. Poczytać jakąś książkę, potem wyjść sobie na spacer i rozmyślać nad jej sensem, iść sobie na rower, pouprawiać jakikolwiek inny sport, można wymieniać i wymieniać. Nie wiem też jaki ma sens stwierdzenie że jesteś skazany na siebie do wieczora, jeśli ktoś pracuje na rano i wraca do domu o tej 16-17, to zanim coś zje/ogarnie się to jest już 18-19 i chyba i tak raczej nie ma czasu/siły spotykać się wieczorem żeby coś "porobić".
Inaczej. Mogę poczytać książkę, chodzę na siłkę i nie o to chodzi, ze się nudzę, ale jak nie przybywam z innymi ludźmi to mam wrażenie, ze marnuje czas. Chociaż nie zawsze. Ale np chujowo mi z tym kiedy któryś dzien z rzędu tylko czytam, a nie mam okazji spędzić z kimś czasu w jakiś ciekawy sposób. Bo gdzieś kręcenie się po mieście itp tez jest nudne na dłuższa metę.
Wypierdol za granicę na jakiś czas, odbij się od dna, podróżuj nigdzie nie spędzaj dłużej jak 1-2 miechy, popracuj chwilę i znowu, zwiedzisz europe i wtedy wyjdziesz z tej beznadziejności, 3maj się.
Można się nie nudzić robiąc różne pierdoły jak czytanie calymi dniami i snucie opowieści wmawiając sobie, że to świetne życie kiedy nawet nie ma się porównania ale jak w tym nie ma żadnego celu to ja wymiękam psychicznie po tygodniu takiego życia. Dla mnie celem nie może być przeżycie kolejnego dnia ciesząc się śpiewem ptaków i pięknem świata, mam za mało abstrakcyjny umysł.
Lepiej zapierdalac
Praca ma taki cel ze daje ci pieniadze i zajmuje czas, z ktorym jak widac mialbys problem gdybys mial go za duzo, ja z tym nie mialbym problemu, tyle
Hobby sa różne, ale najlepiej to uprościć do hehe spiewu ptaków i rozmarzania