Rozumiem że nie wziąłeś pod uwagę fragmentu tibii77 który zacytowałem, bo w sumie chuj, po co :/
Wy możecie prosić o fakty i dowody, a ja nie. Legit!
Swoją drogą napisałem to samo o wierze (że wręcz nie wypada mieć dowodów). Miej tez to na uwadze ;)
Wersja do druku
Tibia77 podkreślił Ci, że jest to teoria. Co nie zmienia faktu, że Ty rzucasz hasłami typu: "dziś wiemy co jest po śmierci czy jak powstał świat".
Ja Cię tylko upominam, że nie wiemy. Wielki Wybuch to tylko teoria, nie wiemy czy tak faktycznie było.
Bo Ty chyba nie rozumiesz na czym polega wiara. Taki niewierny Tomasz, który nie uwierzył dopóki nie zobaczył, a to jest właśnie przeczenie pojęcia wiary. Jeśli wierzysz to nie potrzebujesz dowodów, bo wierzysz.
A teoria Wielkiego Wybuchu to "wymysł" naukowców - tutaj dowodem są zapewne jakieś przemyślenia, wyliczenia matematyczne, schematy, fizyka i tak dalej. Nie wiem dokładnie.
W prosty sposób pokażę Ci, że nie wiesz o czym piszesz.
To w końcu wierzysz, że po śmierci nic nie ma czy wraz z całą ludzkością wiesz?Cytuj:
http://img.torg.pl/misc/quote_icon.png Mega Filip napisał http://img.torg.pl/buttons/viewpost-right.png
Pokazać dowód że po śmierci nic nie ma? Nie mogę, bo musiałbym to wiedzieć. Wtedy bym to po prostu wiedział, a nie w to wierzył
http://img.torg.pl/misc/quote_icon.png Mega Filip napisał http://img.torg.pl/buttons/viewpost-right.png
co jest po śmierci, kto stworzył świat. Dzisiaj, my już znamy odpowiedzi na te pytania
Bo jeżeli znamy odpowiedzi to znaczy, że wiemy co jest po śmierci, włącznie z Tobą. W takim razie jakim sensem jest wierzyć w to, że po śmierci nic nie ma, skoro już to wiemy? To tak jakbyśmy zobaczyli na własne oczy, że Bóg istnieje i nagle uwierzyli. Mija się to z sensem.
No racja, trochę się zamieszałem i źle wyraziłem.
Nie do końca wiadomo co jest po śmierci. Podoba mi się stwierdzenie, że po śmierci jest to samo co przed narodzinami. Uważam, że po śmierci nie ma nic i właśnie między innymi w to poniekąd wierzę i uważam to za prawdę. Faktycznie, "wiem" jest trochę zbyt mocnym słowem
No, nawet nie trochę.
Biorąc pod uwagę wielkość wszechświata, jego wiek, ilość planet, a także to, że ziemia powstała już 8 mld lat po jego powstaniu, to można mieć logiczne przesłanki, że ufo, albo przynajmniej obce, nie odkryte i znacznie lepiej rozwinięte cywilizacje są bardzo prawdopodobne o ile nie pewne.
Osobiście nic nie mam do kościoła i zasad jakich naucza. Sam pewnie będę dzieciaka wychowywał na katolika, przynajmniej do bierzmowania. Ale prędzej uwierzę, że kilka mld lat temu przylecieli tu kosmici, którzy zostawili jakąś ilość materiału, co zapoczątkowało życie, niż w wielkiego pana i stwórcę, którego największym osiągnięciem miałoby być stworzenie małych, aroganckich i prymitywnych stworzonek zwanych ludźmi.
@edit
Czy przedstawiciele niesamowicie rozwiniętej obcej cywilizacji dokonujący niemożliwych dla ludzi rzeczy, którzy miliardy lat temu dali początek życiu na Ziemi mogą być uznawani za bogów?
jedną z dróg ku osiągnięciu szczęścia jest wiaraCytuj:
Człowiek stworzył systemy religijne, aby pomogły mu one w odnalezieniu tego, czego nie znalazł w otaczającym go świecie – szczęścia, sprawiedliwości czy potwierdzenia życia po śmierci.
im bardziej człowiek wierzący, tym szczęśliwszy
P.S. Nie mówię, że bez wiary nie można być szczęśliwym. Są jeszcze inne drogi, o których nie będę tu pisał. Chciałem tylko podważyć opinię, że wiara jest 'zła'. Skoro daje szczęście, nie może być zła. Oczywiście dotyczy to każdej religii
narkotyki też dają szczęście
narkotyki dają złudzenie szczęścia
trafiłeś w punkt, liczyłem, że ktoś to powie :)
nie wierze w nic ale wiem ze ludzie potrzebuja w cos wierzyc wtedy im sie latwiej zyje
Tylko że patrzysz jedynie przez pryzmat wielkości wszechświata, a zupełnie pomijasz w tych rozważaniach i swojej ocenie prawdopodobieństwa jeden bardzo istotny czynnik. Mianowicie to, ile warunków musiało być spełnionych, by powstało życie, a następnie rozwinęło się w rozumne istoty, i jak skomplikowane procesy musiały zajść. A co jeśli prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest tak niskie, że nawet wobec ogromnej liczby planet, jego zaistnienie można uznać za "cud"? Nie jest czasem tak, że przez fakt, że jesteś akurat jego świadkiem, to podświadomie zawyżasz to prawdopodobieństwo?
To tak, jakbyś miał 50 losowań i za pierwszym czy drugim razem wyjął z maszyny losującej wynik "44" i na tej podstawie uznał, że skoro tak szybko taki wylosowałeś, to z pewnością jest bardzo prawdopodobny, a mając w zanadrzu tak dużą liczbę losowań, na pewno jeszcze go trafisz, i to nie raz. Nie wiesz jednak i nie bierzesz pod uwagę, że w maszynie losującej jest milion kulek.
Nie do końca wiadomo? A co już wiadomo?
I dobrze, że już zauważyłeś, że "zamieszałeś", bo ręce mi opadły, jak to czytałem.
Filozofem nie jestem, ale skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że szanse na istnienie życia poza Ziemią "są dokładnie takie same" jak szanse na to, że jesteśmy na jedynej planecie, gdzie coś żyje. Dlaczego? A no właśnie z powodu tego miliona kulek, który może przerodzić się w miliardy, biliony i jeszcze większe liczby. Nie jesteśmy w stanie określić prawdopodobieństwa, bo nawet nie znamy rozmiarów (?) wszechświata.
Swoją drogą, ma ktoś jakiś fajny film dokumentalny, który mówi o kosmosie i o teoriach dot. jego rozmiarów?7
###
Tylko tego, co w cudzysłowie, nie bierzcie tak dosłownie.
Myślę że największym problemem jest to że nawet jakbyśmy hipotetycznie założyli że istnieje gdzieś jakaś cywilizacja albo nawet setki cywilizacji, to szansa na to że w jakikolwiek, chociażby najmniejszy sposób nasze cywilizacje się kiedykolwiek spotkały jest ogromnie, kolosalnie mała przez co możliwe że nigdy na to pytanie nie poznamy odpowiedzi
https://upload.wikimedia.org/wikiped...%28JPEG%29.jpg