Ciężką pracą da się dojść do pewnego pułapu, którego nie da się przeskoczyć bez "talentu". Z talentem, bez ciężkiej pracy jest to samo.
Ogólnie to się odnoszę do sportu, ale to wszystko można przełożyć na każdą inną dziedzinę.
Osiągnięcie czegokolwiek ponadprzeciętnego jest możliwe tylko gdy się odpowiednio połączy te dwie rzeczy, na dobrą sprawę nie ma żadnego podziału ile powinno się mieć % talentu, a ile ciężkiej pracy, żeby to osiągnąć.
Sam talent natomiast jest tak unikatowy, że każdy, kto go posiada, ma ten talent jedyny w swoim rodzaju. No i talent na dobrą sprawę jest zbyt ogólnikowym stwierdzeniem i to jak ja się zawsze uczyłem i czym się kieruję, to określenie talentu jako predyspozycji, z którymi się człowiek rodzi, które umożliwiają uprawianie danego sportu (czy robienie czegokolwiek innego, mówię, piszę na przykładzie sportu), czyli nie wiem, długie nogi, mocne kości, więcej szarych komórek, dobry wzrok.
Potem te predyspozycje przechodzą w dyspozycje, czyli umieć wykorzystywać te długie nogi w robieniu dużych kroków, czy wysokiego skakania. No i na koniec interdyspozycje, czyli umiejętność wykorzystywania kilku dyspozycji w jednym - biegnie koszykarz na swoich długich nogach, robi duże kroki, wybija się wysoko wiedząc i widząc partnera zagrywającego mu na alley-oopa, wiadomo o co chodzi.
Tak czy inaczej, talent to dla mnie umiejętność przeistoczenia unikatowych, ponadprzeciętnych (wyróżniających może bardziej) predyspozycji w dyspozycje i interdyspozycje, a to wszystko się dzieje także dzięki ciężkiej pracy.
Tylko też nie można się ograniczyć na tych dwóch rzeczach, że to tylko od talentu i ciężkiej pracy zależy. Nie da się za żaden chuj osiągnąć profesjonalizacji w sporcie tylko dzięki temu, że mam talent i pracuję ciągle. Jest pełno innych zależnych, które powiedzą o tym, czy coś osiągnę, czy nie. Powiedzmy - jest młody piłkarz, w kurwę utalentowany, wszystkie badania, testy określają, że zarówno fizycznie i psychicznie jest naprawdę na wysokim poziomie. No ale żyjemy w pięknym kraju zwanym Polską, gdzie trenerzy są bandą leśnych dziadków, którzy uważają, że pozżerali wszystkie rozumy, w kraju, gdzie te śmieszne akademie są gówno warte i jak są takie młode talenty, to się trzyma je u siebie, zamiast po ludzku dać cynk akademii dużego klubu, że ma się kogoś takiego i niech wezmą go do siebie.
Taki trener nie będzie go trenował w dobrą stronę, oleje aspekty nauki ogólnej, oleje rodziców i nauczycieli w szkole, można milion błędów wypisać, które popełniają Ci śmieszni trenerzy, ważne jest to, że na końcu ten piłkarz albo jakoś się przebije do ekstraklapy i będzie się kopał po czole, albo dojdzie do jakiegoś poziomu, będzie grał powiedzmy w rezerwach takiego Śląska, no i to wszystko. Nie przebije się wyżej, bo ma problemy z koordynacją, którą nagminnie się olewa, nie przebije się wyżej, bo nie daje rady psychicznie presji wytrzymać, a zajęcia z psychologami i przygotowywanie młodych piłkarzy do presji to jest gówno, nie istnieje praktycznie.
Można tak pisać i pisać o tym wszystkim, chodzi o sam fakt - można zapierdalać samemu z siebie, mieć ogromny talent, ale jest pełno innych czynników, zewnętrznych, które mogą i tak to wszystko zaprzepaścić.
Trochę się rozpisałem, trochę może odbiegłem od samego sensu, ale kto będzie chciał to przeczyta i coś z tego wyciągnie :P
Zakładki