Murzin napisał
Kurcze miałem to napisać, ale jakoś pominąłem. Załóżmy, że taki Kowalski jest idiotą i nie wykupuje nic bo hehe mu się nic nigdy nie stanie. Co w takiej sytuacji robi prywatna służba zdrowia? Leczy i wystawia rachunek? Co jeżeli Kowalski po tym stanie się inwalidą i nie może podjąć pracy? Czy system Korwina będzie przewidywał jakąś pomoc wtedy?
Żeby nie było, nie jestem zwolennikiem dzisiejszego systemu, sam kiedyś byłem w 100% za JKM, po jakimś czasie uznałem jego poglądy za zbyt radykalne, jednak bardzo chciałbym by udało mu się wejść do sejmu i stworzyć z kimś koalicję, bo wtedy nie mógłby realizować swojego programu w 100%, ale na pewno wywalczyłby kilka fajnych ustaw.
Dlaczego ludzie są tacy współczujący i martwią się "kurczę co to będzie z tym biednym Kowalskim, niech mu państwo pomoże". Jeżeli tak ci zależy na kowalskim to daj mu kasę albo wpłać kasę na jakąś fundację, która mu pomoże. Co to jest za pomoc, kiedy państwo zabiera ci kasę pod przymusem. Właśnie to jest kolejna rzecz, która nas w pewnym sensie degeneruje. Nie pomagamy na własną rekę, tylko wysługujemy się państwem. To jest żałosne.
Pomijając to, że kiedy leczenie np. tomografem jest refundowane, to prywatnie takie badanie kosztuje 10k zł, a jeżeli to leczenie nie byłoby refundowane, to taki tomograf pewnie kosztowałby 5k lub mniej, nie wiem, nie znam się, trzeba by to sprawdzić, ale tak to mniej więcej działa. Jak były dofinansowania do mieszkań, to podrożały mieszkania.
Murzin napisał
Jeżeli w żadnym kraju nie ma takiego systemu to jak mamy dyskutować jeżeli nie został on sprawdzony w praktyce? Lewakom można wszystko wypominać, bo jest taki system aktualny i wszyscy widzimy jego wady. Co jeżeli jakąś prostą rodzinę spotka wypadek samochodowy i koszty leczenia będą bardzo duże i tę rodzinę nie będzie stać na opiekę w sprywatyzowanej służbie zdrowia?
Na całym świecie ludzie mówią, że Ziemia jest płaska, a my mamy czelność mówić, że jest okrągła. Skandal!
Tym bardziej, że prywatne fundacje są efektywniejsze, jak wszyscy przecież idealizują Jurka Owsiaka... Jak ludzie mieliby więcej kasy w kieszeni chętniej oddawali by ją dla biednych, skoro tak im ich szkoda.
Xamek napisał
„Kurde chyba mnie zagnie” – tutaj właśnie nie chodzi o zaginanie nikogo, tylko uświadomienie, że każdy system bez względu na to jakim jest ma swoje wady i zalety. A osoby popierające dany system jakoś nie chcą dostrzegać wad, zamiast dyskusji co zrobić z problemami mamy dyskusję czyj pomysł ma większego.
Regulacje nie są kompletnie bezpodstawne. Nie wszystkie mają swoje rzeczowe odzwierciedlenie w rzeczywistości, ponieważ politycy i narodowe centrum legislacyjne to także ludzie. I przyznam szczerze, że przepływ informacji strona rządowa-społeczeństwo jest znikomy. Rolą sanepidu nie jest torpedowanie każdego pomysłu gastronomicznego a ustalenie pewnych ram higienicznych, żeby nawet najmniej rozsądne osoby w społeczeństwie mogły być chronione jak np. osoby niepełnosprawne czy dzieci. Stoją na straży tego czego de facto ty nie widzisz. Nie możesz powiedzieć, że każda rozsądna osoba nie kupi hamburgera z dziwnie wyglądającej ciężarówki, ale co w sytuacji gdy dobrze prezentująca się fura dodaje ci coś do jedzenia, co w przypadku jak renomowana firma odświeża wędliny, co jak firma daje na stół sól drogową. To są takie rzeczy, których nie jesteś w stanie wyłapać sam jako konsument. Z drugiej strony wymagania higieniczny nie są aż tak wyśrubowane. Jakoś mała gastronomia może sobie poradzić, osoby jeżdżące foodtruckami zarabiają duże pieniądze. Powiem tak, jeżeli masz znajomego, który przez rok nie potrafił dostosować się do wymogów to musisz przyznać, że coś tu jest nie tak. Tutaj nie jest kwestia tego, że urzędnik ma takie widzimisię, ale działa w granicach prawa.
Tak samo z wydawaniem decyzji o pozwoleniu na budowę, lub popularnie zwaną wuzetką. To nie są jakieś abstrakcyjne regulacje. Z jednej strony jest to podejście do społeczeństwa i większość ma podejście niemieckie typu „ordnung muss sein”. Podstawową formą ograniczenia prawa własności nieruchomości w świetle prawa administracyjnego jest miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, które zajmuje zaledwie 27% powierzchni kraju. Reszta to indywidulane decyzje, które sprowadzają się do sprawdzenia czy projekt jest zgodny z aktualnym stanem wiedzy i prawem budowlanym. Ponadto ma na celu ochronę zabytków, środowiska, a gospodarka nieruchomościami zapewnienie odpowiedniego terenu na inwestycje celu publicznego. Myślenie „urzędnicy nie pozwalają mi budować chaty” jest w znacznym stopniu uproszczone, ponieważ nie są po to aby ci uniemożliwiać budowanie z własnej woli chaty, ale uniemożliwić oszukiwanie społeczeństwa przez deweloperów. Efekt konsensusu utraty wolności na rzecz, de facto gwarancja dobrej wiary administracji nad nieruchomościami. To jest „gwarancja”, że jeżeli wybudujesz zgodnie z przepisami to nikt ci nie postawi w okolicy domków jednorodzinnych bloku, że nikt nagle nie wybuduje ci wysypiska śmieci bez twojej wiedzy (a jak już to za odpowiednim odszkodowaniem) , że jak kupujesz mieszkanie to nie musisz się na tym znać i cała masa innych dogodności.
Dobra to ZUS. ZUS jest cięższym tematem. Moim zdaniem źle się podchodzi dzisiaj do ZUS-u. ZUS nie jest instytucją kapitałową, a de facto redystrybucyjną. Jasna masz cyferki na koncie ZUS, ale fizycznie pieniądze, które ZUS dostaje od ciebie dzisiaj są od razu wydawane. Idea jest taka. Ugadaliśmy się, że osoby pracujące, będą oddawać część swojego wynagrodzenia dla starszego pokolenia. System wydawałoby się idealny - młodzi pracują na starszych. Ma to o tyle sens, że można zacząć od razu, w przeciwieństwie do kapitałowego, który musiałby się nakręcić z parę dekad. I był to idealny system do XXI w. Teraz nagle uświadomiliśmy sobie, że ludzie żyją dłużej mają mniej dzieci i w efekcie coraz mniej ludzi pracuje na jednego emeryta. Nagle zorientowaliśmy się, że to o czym wszyscy ostrzegali stało się prawdą. Wyjścia tej sytuacji w sumie to nie ma, albo ja przynajmniej takiego nie znam. Przekierowaniem na kapitałowy pochłonie masę środków i prawdopodobnie rozjebie całą 1 generację (taka reforma PGR-ów z ’90 ale na cały kraj) na kilka dekad, albo wydłużać okres produktywny człowieka jak np. zmniejszyć wymagany wiek do pracy, szybciej posłać ludzi do szkoły (jako 6latki), żeby szybciej wpadły na rynek pracy, lub odłożyć wiek emerytalny. Nie wiem którędy pójdzie rząd ;).
Kwestia 1800 brutto miesięcznie. Moim zdaniem to właśnie myśleniem, że każdy powinien się ugadać, byle wszyscy mieli zatrudnienie jest bardziej socjalistyczne niż ci się wydaje. To komunizm wierzył w pracę. Każdy miał pracować, a osoba niepracująca nie była traktowana w pełni jako obywatel. Obywatele to miał być lud pracujący, nie ważne za ile, nie ważne gdzie, byle pracujący. Oczywiście ekstremum, ale myślenie, lepiej zatrudnić dwóch za 1500 niż jednego za 3000 jest szkodliwe. Polacy się w tym lubują, firma ma kłopoty, litują się nad pracownikami. Zamiast zwolnić połowę wolą każdego na pół etatu za połowę pensji. Zamiast połowy zadowolonej ekipy ma się całą niezadowoloną połową pensji. Może jesteś inny, ale znowu statystyki pokazują, że płaca wpływa na zadowolenia z pracy. Zadowolony pracownik to przede wszystkim pracownik zaangażowany i efektywny. Dodatkowo problemem jak już wspominałem nie jesteś ty, ale pracodawcy, którzy oszukują swoich pracowników zmuszając ich do przejścia na śmieciówki. Nie twierdzę, że należy zlikwidować umowy zlecenia, tylko sztuczne podtrzymywanie pracowników celem ukrycia bezrobocia zakłamuje rzeczywistość. Nie twierdzę, że „prywaciarze” to chuje i w ogóle. W większości to normalni, uczciwi ludzie. Tylko to nie oni są problemem a ta mniejszość co wykorzystuje, a nie możesz zaprzeczyć że istnieją. Takim samym tokiem myślenia nie każdy policjant to pies, nie każdy górnik to typowy „związkowiec”, nie każdy urzędnik to kat.
I znowu zakładasz najlepszy scenariusz monarchii. Problem jest w tym, że władza korumpuje, a władza absolutna absolutnie korumpuje. I tutaj nie chodzi o stosunek dobrych do złych, wystarczy jeden zły, ponieważ system nie ma żadnych rygli bezpieczeństwa przed taką osobą. Jest to system niestabilny w swojej naturze. Pewność zmiany władzy w cale nie oznacza, że władca będzie sprawiedliwy. Obecnie w sumie jednym takim państwem jest Korea Północna, tam jakoś to nie przeszkadza dynastii Klimów do lepszego traktowania obywateli, a im głębiej w las tym więcej drzew.
To nie jest tak, że obecny system wziął się znikąd. Kapitalizm ewoluuje i ludzie dostrzegają jego słabości w tam gdzie jest słaby zastępują to regulacjami. Może i jest to wypaczenie oryginalnej idei, ale pragmatyzm jest nam także potrzebny do pełnego rozwoju. Gospodarka całkowicie uwolniona jest tak samo dobra jak gospodarka centralnie planowana – idealna na papierze.
Dobra. Kończę, za dużo pisania. Zamiast zajmować się rzeczami bawię się na forum :P. Nie czytałem drugi raz więc sry za błędy.
@edit
Chciałem jeszcze dodać, że właśnie przemawia do ciebie JKM z systemem 2+2=4, i wszystko wydaje się logiczne. Problemem jest taki, że on opiera się na ogólnikach. Chce zmienić najwięcej, a te zamiany opisuje najmniej. System 2+2=4 dla dużego państwa to system oparty na generalizacji, co jest krzywdzące dla mniejszości. To tak jak statystyki - statystyki kłamią z perspektywy jednostki.
P.S. Kompletnie zjechałem z tematu, więc myślę, że na tym możemy zakończyć i przepraszam za offtopic.
Dalsza dyskusja rzeczywiście nie ma zbytniego sensu. Na pewno twoje wypowiedzi są ładniej napisane i lepiej trafiają do odbiorcy, mi nie chce się w to bawić, ale to nieistotne.
Twoje myślenie jest takie: pracodawca nie zwolni pracowników tylko zmniejszy im płacę i przez to pracodawca na tym straci, więc w jego interesie jest, aby państwo z góry narzucało mu płacę minimalną. Jeszcze mówisz, że to ja mam myślenie pradoksalnie socjalistyczne. Jeżeli jego pracownicy stracą na wydajności to nawet niech ten pracodawca zbankrutuje, zrobił błąd, zamiast zwolnić ludzi, obciął im pensje i teraz z tego powodu stracił. Ale to jest jego święte prawo, to jest jego firma, jego pieniądze i on ma o tym decydować. Tutaj jest diametralna różnica, ty jesteś za tym, żeby on miał narzucone działanie takie, które jest dla niego najlepsze. Ja jestem za tym, żeby on sam spróbował, co będzie dla niego najbardziej korzystne. Tak działa darwinizm. Lepsi wygrywają i się rozwijają, gorsi przegrywają i giną. Stosując się do twojego systemu stoimy w miejscu, bo mamy np. 10 firm, które zajmują się powiedzmy usługami pocztowymi. Muszą się stosować do pewnych wymogów więc mamy 10 firm, które różnią się nazwą i mają maksymalnie ograniczone pole do konkurencji. Moim zdaniem powinno być tak, że jeden pracodawca może kazać listonoszom pracować za 100zł miesięcznie, przez co oni albo rzucą tę pracę lub będą pracowali nieefektywnie, a drugi pracodawca da im 2 tys. i oni będą pracowali bardzo efektywnie. Wtedy rynek zweryfikuje co jest lepsze i tak firmy będą się rozwijały. Bardzo ładnie, elokwentnie wszystko opisujesz, ale gdzieś u podstawy naszego myślenia jest podstawowa różnica poglądowa, przez co nie jesteśmy w stanie dojść do zgody. Tak jakbyś miał 3 drogi, jedną najdłuższą i najbezpieczniejszą, drugą średnio bezpieczną i średnio długą, a trzecią krótką i niebezpieczną. Ty karzesz wszystkim wybrać środkową drogę, bo ona jest najczęściej wybierana przez wszystkich i najczęściej przynosi zysk, a ja jestem za tym, żeby każdy wybrał swoją drogę i zyskał na tym lub stracił.
Znana jest historia, gdy Rockefeller prowadził inspekcję w jednym z zakładów, gdzie rozlewano naftę do blaszanych kanistrów. Od jednego z pracowników dowiedział się, że do zalutowania jednego kanistra używa się 40 kropel cyny. Kazał więc spróbować z 38 kroplami, pojawiały się wycieki. W takiej sytuacji zdecydował by użyć 39 kropel cyny, które okazały się wystarczające. Od tej pory owe 39 kropel stały się normą w zakładach Standard Oil. Sam pomysłodawca zagadnięty po latach stwierdzał z uśmiechem: Zaoszczędziliśmy fortunę, naprawdę fortunę
W twoim modelu, musielibyśmy używać 40 kropli cyny i nigdy byśmy nie poszli do przodu.
Zakładki