a w marynarce już jest?
i żeby nie było to nie chodzę w marynarkach po prostu nie rozumiem jebania o to jak ktoś się ubiera a badanie źródeł jego finansów już w ogóle mnie zadziwia
Wersja do druku
Tu nie chodzi o "jebanie" stanu finansów, tylko o usilne leczenie niskiej samooceny oraz podkreślenie swoich ambicji podczas, gdy ona jeszcze raczkuje poprzez kreowanie wyższego statusu społecznego niż się obecnie posiada. Według mnie formalny strój na co dzień jest przeznaczony dla osób poważniejszych, które już coś osiągnęły, posiadają wyższy status społeczny choćby przez tytuł zawodowy lub naukowy. Jeżeli uczeń przychodzi ubrany bardziej formalnie od nauczyciela świadczy to moim zdaniem, tylko o leczeniu jego kompleksów - analogicznie młodsza osoba nie powinna pierwsza siadać od osoby starszej lub proponować na przejście "na Ty".
Możliwe, że coś przegapiłem ale wydaje mi się, że średniowiecze już za nami i strój czy samochód nie świadczą o statusie społecznym...
P.S. - Statut to miałeś szkolny, teraz mówisz o statusie. I nie są to synonimy.
Oczywiście, że świadczą. Ukazują przynależność do danej grupy społecznej np. klasy średniej.
Garnitur może i przesada (chyba, że ktoś np. potrzebuje, ze względu iż był wcześniej/idzie do pracy/na uroczystość, która tego wymaga). Ale np. jakiś casualowy strój, tj. jasne beżowe spodnie, błękitna koszula + opcjonalnie granatowa marynarka - nie widzę problemu.
Może idzie na randkę, albo nawet się spotkać ze znajomymi czy coś. Ja co prawda na uczelni rzadko zakładam koszulę elegancką, czasem błękitną lnianą + chino, albo polówka. Jak mam rano zajęcia i 1.5h, to czasem bawełniany dres + vneck jednokolorowy, bo po prostu się dobrze tak czuję, zresztą tak po domu chodzę.
U mnie jest ostra rozbieżność w grupie na studiach, są ludzie co przychodzą w marynarkach i pantoflach a są ludzie co na zaliczenia wpadają w dresiwie i bluzie z kapturem.
Trochę bekowo to wygląda, ja osobiście sądzę, że lepiej jest się ubrać za elegancko niż zbyt mało elegancko chodź sam ubieram się raczej na sportowo tzn zazwyczaj sportowe buty, jeansy/chino + koszula wypuszczona lub po prostu t shirt na co dzień.
Nigdy nie przyszedłem na zajęcia, zaliczenia, egzaminy w pantoflach ani w marynarce.
Coś jest w tym o czym mówił kolega wyżej, że głupio przyjść na zajęcia ubranym lepiej od prowadzącego, z drugiej strony prowadzący prawie zawsze są w garniturach ew sportowe marynarki + koszule.
Aha, no i beka z tych co sądzą, że samochód nie decyduje o statusie społecznym.
Wybacz ale nie każdego stać na Rolls-Royce'a :)
O kurwa, mocne.
Tak, tak, dobre ubrania i drogie auto nie świadczą o statusie społecznym, ani trochę. Noszenie na sobie 3 wypłat przeciętnego Polaka i jeżdżenie bryką za minimum 100 wypłat wcale nie świadczy o statusie.
japierdole, dawno gorszych idiotyzmów nie słyszałem na tym forum
Gdzie kupie jakiś fajny portfel tak do 200 zł, najlepiej taniej ale 200 to max.
Wymagania to miejsce na dowód rejestracyjny i monety.
W tym temacie już przewijał się portfel Milera, ale brak miejsca na monety i noszenie bilonówki osobno mnie odstrasza.
???
Moja byla jezdzila Kia Sportage za 120k z salonu i chodzila w ciuchac z Hm'u a miala tak dzianych starych i mieszkala w takiej hacie, ze sie kutas do dupy chowal na sam widok, a gdybys ja zobaczyl na miescie bys nawet nie pomyslal, ze ma 1/100 tego co ma.
Wiec, tak ciuchy i samochod nie swiadcza o statusie spolecznym, juz daaaawno minely czasy obwieszania sie zlotem i moze czas to zauwazyc. ;c
Nie wszyscy lubia swiecic hajsem po oczach, serio.
Człowieku nie kompromituj się, nie wiem jak można sądzić, że samochód nie świadczy o statusie społecznym.
Co do ciuchów, jeszcze mogę się zgodzić ponieważ jak ktoś wspomniał, po bułki do sklepu raczej całe społeczeństwo chodzi w podobnych ciuchach ale jednak po te same bułki jeden przyjedzie seicento, drugi kia sportage, trzeci porshe panamera a czwarty na piechotę bo nie stać go na samochód.
Ty sie nie kompromituj bo rownie dobrze ta sama osoba ktora jezdzi, nowym fordem moze sobie pozwolic na nowego mercedesa S klase tylko po prostu nie czuje potrzeby jezdzenia meskiem i tyle. I znam mase takich osob ktorzy maja pieniadze od 2-3 pokolen i nie musza jezdzic PORSZAKIEM.
Opisujesz zachowanie typowo nowobogackich wiesniakow, przykro mi.
Ale tu nie chodzi o jeżdżenie porszakiem, ale po prostu samochodem z wyższym standardem, nowy ford z salonu też nie kosztuje 10 tysięcy
Czytanie ze zrozumieniem widze poziom expert, wiec rozpisze sie jak dla malpy zeby wiekszosc zrozumiala.
Jest MASA, KURWA MASA ludzi ktorzy maja hajsu w pizdu i ciut ciut i stac ich na kupno 15 aut za pol banki a jakos jezdza sobie samochodem za 100-200tys i nie bije od nich hajs.
Jest tez MASA ludzi ktorzy kupili sobie auto za pol banki ktore beda splacali najblizsze 5 lat albo i lepiej, bo musza sie pokazac.
Juz rozumiesz?
Czy mam Ci to pismem obrazkowym wylozyc?
To samo z ludzmi ktorzy pokupowali wypasione apartamenty po 1,5kk i lepiej, 70% z nich ledwo splaca raty.
Z 5 rodzin ktore znam ktore maja zajebiscie wielkie pieniadze od lat tylko jeden facet jezdzi naprawde droga fura.
A z 20 pozostalych ktore maja hajs ale nie az taki duzy i w wiekszosci zdobyty niedawno z 15 osob jezdzi autami duzo drozszymi niz ci z pierwszej listy i w wiekszosci sa pokupowane za kredyty na wiele lat.
a jakiej transformacji ulegają ludzie z pierwszej kategorii gdy jednak kupią sobie auto za pół bańki ? gdy np. sami doszli do wielkich pieniędzy i śmieją się z takich chłopaczków jak Ty, który ich ciśnie od wieśniaków?
A to o czym piszesz, niestety, jest Naszą narodową cechą. Najlepiej to obrazuje jak się wyjedzie np. do Chicago i porówna mieszkającą tam polonie do amerykańców.
Jeszcze te Twoje przykłady, "NIE MAJĄ FURY ZA POL BANKI TYLKO ZA 200TYS I NIE BIJE OD NICH HAJS"
daj spokój XDD