A wiec drogi torgu zrobilem tak jak powiedzieliscie.
Wyznalem milosc tej dziewczynie z ktora mam stosunki jak z siostra... Coz. Przez ponad tydzien sie do tego zbieralem, ukladalem cala gadke w glowie 50 tysiecy razy. A ona powiedziala ze to najpiekniejsza rzecz jaka jej kiedykolwiek ktos powiedzial, i ze ona tez cos do mnie czuje, ale nie mozemy byc razem bo jej zwiazki zawesze sie pierdola a jak by sie spierdolilo to juz nic nie byloby takie jak wczesniej. Mowi ze kocha mnie tak bardzo, ze bezemnie nie da sobie rady i przez to nie mozemy byc razem. Jedni mowia ze ma racje, a inni ze jakby naprawde kochala to by sie zgodzila.
A wy co myslicie ? Warto walczyc dalej? Sciemnia czy mowi prawde? Dzieki :)
Zakładki