Dimin napisał
Więc już wiadomo, że za bycie zgwałconą nie dostaje się tam 12 miesięcy za seks pozamałżeński. Norweżka kłamała, a news z dupy. i taki cytat z tego "Dubajski sąd do spraw wykroczeń skazał 24 letnią Norweżkę, Martę Deborah Dalelv na trzy miesiące wiezienia za składanie fałszywych zeznań (że została zgwałcona), miesiąc za picie i 12 miesięcy za uprawianie seksu pozamałzeńskiego." I "H.A (jej szef). również dostał wyrok (13 miesięcy) za seks pozamałżeński."
Skoro to jest prawda, to ona sama sobie jest winna i powinna zostać skazana. Popiła, podupczyła potem wyrzuty "moralności" i oskarżenie o gwałt. Za takie coś to i tak w cholerę mało dostała, za oskarżanie kogoś o fikcyjny gwałt powinna być taka sama kara, jak za sam gwałt.
W dodatku jeżeli to prawda, to prawo ugięło się pod opinią publiczną -
Norweżka została zwolniona.
Teraz tylko pytanie, czy gwałt był na prawdę fikcyjny. Jeżeli tak, a ona ściemniała - kompromitacja prawa.
Haan napisał
bo policjanta mozna oszukac, a boga/budde jest juz trudniej.
Budda nie jest tym dla buddystów, czym bogowie dla reszty. W każdym razie tak powinno być i on tego chciał, a to że faktycznie zaczęli go niektóre odłamy czcić jak boga to inna sprawa. Nad buddystami nie stoi więc żadne widmo kary w tym życiu ani po śmierci z rąk nadprzyrodzonych istot. Karma też nie zakłada kary za każdy uczynek, bo gdyby tak miał obyć, wymagana byłaby magiczna ingerencja, a to według buddyzmu podlega pod iluzję. "Ziarno karmy" nie zawsze wraca do tego, kto je "zasiał". Buddyści z własnej woli spełniają postanowienia czy też podążają za wskazówkami Buddy, a nie działają z obawy przed karą. Tam nie ma nakazów i zakazów, tylko wskazówki i rady. To tylko taka ciekawostka :P
Co do praw religijnych zamiast państwowych - dla wyznawców i tak takie prawo jest ważniejsze, a innych nie mamy prawa do niego zmuszać.
Zakładki