Rocky Balboa napisał
Ale ja mówiłem o wyrzuceniu bydła, które kibicowanie rozumie jako przyśpiewski składające się z różnych wulgaryzmów z 'jebać jebać pzpn' na czele.
Jedź sobie do tych cywilizowanych krajów jak Anglia czy Niemcy, idź na mecz i powiedz mi czy tam ktoś za kimś biega i wlepia mandaty za przeklinanie.
Warszawa: Legia wypowiada wojnę "kibolom" wlepiając tzw. klubowe zakazy na lewo i prawo. Frekwencja natychmiast spada do max 3 tysięcy i utrzymuje się na tym poziomie przez dobrych kilka lat (pomimo usilnych prób przycięgnięcia ludzi na stadion). Znikają też oprawy, mecze są nudne i szare, a zamiast dopingu słychać jedynie lżenie z piłkarzy (przez rodziny z dziećmi, bo kibiców już nie ma). W końcu Legia, mając w perspektywie kompletne pustki na nowym stadionie, poddaje się i nagle na meczach regularnie pojawia się 25 tysięcy ludzi z super dopingiem.
Poznań: w ramach protestu spowodowanego nasilającymi się represjami, kibice Lecha zawieszają swoją działalność. To znaczy nadal chodzą na mecze, ale nie dopingują, nie przygotowują opraw itp. Efekt: natychmiastowy spadek frekwencji o połowę. Nie przez to, że bandyci i chuligani przestali chodzić. Kocioł nadal jest zawsze pełen. Spada frekwencja, bo tym tzw. piknikom nie chce się chodzić na szary, smutny stadion. Gdy kibice zawieszają protest, frekwencja nagle rośnie i na mecz z Podbeskidziem przychodzi blisko 30 tysięcy.
Poznań: z powodu odpuszczenia meczu reprezentacji przez kibiców Lecha na meczu Polska - Węgry pojawia się zaledwie kilka tysięcy ludzi. Na poprzednim meczu, kiedy kibice Lecha wspierali reprezentację i organizowali doping, było 40 tysięcy ludzi.
Kielce: policja wielokrotnie po meczu z tłumu wyłapuje kilka/kilkanaście osób i wlepia mandaty za używanie wulgaryzmów. Jak się okazuje, dzieje się tak dlatego, że spiker w trakcie meczu prosi o nieużywanie wulgaryzmów, więc później użycie wulgaryzmu jest traktowane jako "niestosowanie się do polecenia organizatora" (czy jakoś tak). W efekcie frekwencja leci na łeb, na szyję. Nawet piłkarze są tym sfrustrowani i na rozgrzewkę wychodzą w koszulkach z napisem "stadion to nie teatr! jesteśmy z wami!". Spiker - który jednocześnie jest rzecznikiem prasowym Korony - po zorientowaniu się w sytuacji, przestaje prosić o nieużywanie wulgaryzmów, żeby policja nie miała podstaw do wlepiania mandatów. Jak sam przyznaje - jest później zastraszany przez policjantów.
Wrocław: z powodu wyolbrzymionych incydentów, w tym "szczególnego natężenia wulgaryzmów" stadion zostaje zamknięty na 1 mecz. Oglądając ten mecz w telewizji słychać WIĘCEJ wulgaryzmów (z ust piłkarzy, trenerów), niż było ich zwykle słychać, gdy kibice mogli zasiąść na trybunach.
Wronki: na jednym z meczów z konieczności rozgrywanym we Wronkach, kibice Lecha nie prowadzą dopingu. Chociaż NIGDY na meczach Lecha nie śpiewa się piosenki o jebaniu pzpnu, to tym razem taka przyśpiewka się pojawia. Oczywiście nie z powodu kibicow, tylko przypadkowych ludzi, którzy w twoim mniemaniu powinni chodzić na mecze zamiast kibiców właśnie.
Dawać kolejne przykłady?
Zakładki