Temat: Kolejna reforma w polskim szkolnictwie?

jak najbardziej za
to jest nienormalne ze w liceum jest tyle samo godzin z przedmiotu profilowego (u mnie: geografia), co np. z historii, drugiego jezyka, religii

http://wszpwn.com.pl/pub/Reforma_pro...ik_gim_lic.pdf

Polecam przeczytać, wcale nie będzie tak kolorowo z tego co patrzę pobieżnie. Kolorowo dla osób które miały nadzieję, na to, że nie będą musiały uczyć się historii na profilu matematycznym itp. Wychodzi minimalnie mniej tych rzeczy w skali całego etapu. Jest za to dorzucona spora ilość przedmiotów rozszerzonych (przynajmniej tak to wygląda, bo ja u siebie bez tej reformy miałem więcej godzin z przedmiotów kierunkowych niż tutaj jest pokazane, więc nie do końca wiem co o tym myśleć)

Pomijając już fakt, że na profilach technicznych, np. technik-informatyk zakłada się obcięcie godzin z programowania o połowę, bo jest "za trudne", z sieci i systemów również bo jest za trudne, oprogramowanie biurowe całkowicie wywalą. Po pierwszych latach każdy będzie pisał egzamin pierw z umiejętności naprawy komputera, potem ze znajomości sieci.

Info z pierwszego frontu od nauczycieli, niepotwierdzone.

Wybacz, ale śmiem twierdzić że twoja koleżanka jest co najmniej "niezbyt bystra". Word I Excel nie działają poprzez niesamowitą konsolę w którą wpisuję się komendy, w języku Assembly czy też kodzie binarnym - tam zwykłe przeczytanie opisów poszczególnych funkcji powinno wszystko wyjaśnić, i na dodatek najnowsze wersję są ładnie podzielone. Jeżeli ktoś nie potrafi zajrzeć do google to wybacz mi, ale nie wiem jak można takie osoby wpuścić na studia inżynierskie skoro nie potrafią same niczego odgadnąć. Nie chce cię obrazić ale uważam twój przykład za dość nietrafny; nie znam jeszcze osoby która nie poradziła by sobie z jakąkolwiek funkcją takiego oprogramowania. Jestem za tą reformą chociaż na mnie niezbyt wpłynie.


Poza tym mała ciekawostka - u nas można wybrać dwa kursy komputerowe, programowanie i informatykę. Na programowanie trafiło 6 osób z całego roku, infę wybrało 60 bo przecież "bendziemy szanowani z tak trudnom kwalifikacjo" i najtrudniejsze co będą podczas kursu robić, to uwaga, Macro w Excelu.

Co z tego że ta reforma wejdzie w życie jak system jest nieudolny i nic nie zmieni? Umielibyście po LO napisać pozew sądowy? Ja nie. Albo, czy po LO wiecie gdzie się płaci podatki? Jasne że nie wiecie. a umielibyście wypełnić PIT? Nawet pewnie na oczy 4/4 z was go nie widziało. A co umiecie? Umiecie liczyć funkcje liniowe/kwadratowe, logarytmy, pola figur obrotowych i te inne nikomu nie potrzebne bzdury. Niby matma jest taka ważna a przez te wszystkie lata mojej edukacji żaden nauczyciel z matmy nie umiał mi w logiczny sposób wyjaśnić co jest w niej takiego ważnego. Uczy się bzdur, wychodzicie z LO, jesteście w dupie, nie znacie żadnych praw rządzących obecnym światem, nie wiecie NIC. Macie wiedzę, fajnie, tylko wiedzę którą możecie se nos wysmarkać.

@edit
Mi się wydaje że problem leży głównie w tym że ludziom nie chce się chodzić do szkoły. Ja ich doskonale rozumiem. Idziesz do szkoły na 8.00, wracasz o 16.00 i ile masz czasu dla siebie? Kilka h, pomijając zadania, testy i inne rzeczy. Ustawa ma fajny pomysł, kujmy 2x tyle z czegoś co nas jara, a nie kujmy po 0.5 z 10 dodatkowych przedmiotów + to co nas jara. Myslę że taki sposób nauczania zachęciłby ludzi do nauki, bo mieliby świadomość że nie marnują czasu. Szkoła ładuje nam do głowy wiele rzeczy, a nie uczy jak się powinno żyć.

@up
Powodzenia jak ci się zachce pójść na politechnikę albo jakikolwiek kierunek inżynierski bez znajomości matematyki.
Po to jest ta reforma - jak jesteś przekonany, że będziesz szedł na kierunek humanistyczny to od 2. klasy rezygnujesz z większości matematyki i chuj.

A tego z uczeniem "jak się powinno żyć" nie rozumiem. Masz przecież religię/etykę. A jeśli chodzi ci o tzw. "zaradność życiową" to, owszem, jest taki przedmiot, ale w szkołach specjalnych...

Plusy i minusy. Minus jes taki, że chujowo jest wieku 15 lat decydować o swojej przyszłości. Kolejny minus to dodatkowe przedmioty/zmiana programu nauczania, na której uczniowie nie zyskają wiele. Plus jest taki, że jeżeli ktoś jest zdecydowany to nie będzie się musiał martwić dodatkowymi przedmiotami, choć z drugiej strony my przeżyliśmy to i młodsi przeżyją ; ) Słyszałem taką plotkę wcześniej, że po tej reformie trzeba będzie obowiązkowo pisać egzamin maturalny z dwóch przedmiotów rozszerzonych? Prawda to? O ile nie obniżą poziomu matur (co myślę, że nastąpi w takiej konfiguracji) to nie byłoby najgłupszym pomysłem, jeśli humaniście by dać więcej klasyki lub np. filozofię zamiast zdrowia i urody ; )

@Vegeta
Najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby uczeń mógł podchodzić po prostu do sprawdzianów/egzaminów albo nawet samej matury, bez konieczności codziennej obecności na zajęciach - coś jak na studiach

bez sensu

Teraz chodząc do gimnazjum/liceum/technikum praktycznie wcale nie musisz miec obecności. Jak będziesz przychodził tylko na sprawdziany i miał dobre oceny to nauczyciel ma podstawy do klasyfikacji i nie da ci NKLa, a przy dobrym zachowaniu nikt nie będzie cie zatrzymywał na następny rok, a wręcz na konferencji klasyfikującej będziesz miał poparcie u nauczycieli i będą robić wszystko żebyś przeszedł

Problem w tym że teraz program nauczania jest chujowy i uczą niepotrzebnych rzeczy. Zbędnych przedmiotów jest cała masa a potrzebnych za mało, więc możliwość pisania sprawdzianów z bzdurnych rzeczy i uczenie się do nich bez konieczności chodzenia do szkoły prawie nic nie zmienia...

Tylko że ta ustawa nie wprowadzi tego o czym piszesz. Tu naprawdę są potrzebne solidne zmiany, bo nie jest mozliwe w praktyce w jednym momencie zwiększyć ilości godzin matmy a zmniejszyć innych przedmiotów bo jest ograniczona liczba nauczycieli a oni związani kontraktami w szkołach, więc między szkołami musiala by nastąpić duża wymiana nauczycieli i jeszcze większe zwolnienia tak aby możliwe było zrealizowanie tych godzin. A obserwując prace naszego rządu nie wróżę szans powodzenia takiego pomysłu przy strajkach związków zawodowych nauczycieli i procesach w sądach

ba, mi sie excel osobiscie i prywatnie przydaje, mam swoj zeszyt w nim i z 5 zakladek i nawet te funkcje liczenia czy cos sa bardzo przydatne, wstukuje 1 liczbe i odrazu cala strona mi sie aktualizuje, nie tylko tabelki ^^

no i pozostaje temat - duzo ludzi nie wie jeszcze, kim chce byc w tym wieku, tak jak np 3/4 kolezanek z gimnazjum, ktore poszly na kierunek ogolny O.o
glupota.

@Vegeta

Ja tam w szkole miałem coś takiego jak Podstawy przedsiębiorczości, wypełnialiśmy PITy, pisaliśmy jakieś proste biznesplany, CV, listy motywacyjne, jakieś proste pisma urzędowe. Wcale nie narzekam na to co robiłem, aczkolwiek mogłoby być tego więcej (chociaż była to tylko 1 godzina tygodniowo przez 1 rok więc i tak nieźle).
Nie narzekam też na moją ogólną wiedzę, w końcu mówimy chyba o liceum ogólnokształcącym, prawda?

Liceum jest tylko etapem na drodze do studiowania gdzie będziesz się uczyć konkretów i ma przygotowywać właśnie do studiów. Muszę Ci jednak przyznać rację co do tego, że forma w jakiej przekazywana jest wiedza jest fatalna. Najwięcej mogę oczywiście powiedzieć o matematyce czy fizyce. Moim zdaniem osoby które nie chcą się tym zajmować powinny mieć mniej materiału, ale przekazany zupełnie inaczej, w bardziej popularyzatorski sposób, a nie w formie sztywnych regułek i schematów. Z osobami którym matematyka jest potrzebna potem jest już ciężej, bo one muszą przez to przebrnąć, ale w sumie im to większej różnicy nie robi. Problemem jest jednak to skąd wziąć taką kadrę? Niewielu nauczycieli zna się na popularyzacji nauki i jedyne co potrafią robić to klepać suche regułki prosto z książki..

Też miałem PIT'y i inny tego typu rzeczy...w sumie podstawy przedsiębiorczości to jedyny praktyczny przedmiot (dziwne że jedyny przedmiot z którego same 5 były ;p a ludzie którym się przepowiada wspaniałą przyszłość bo są kozakami z matmy czy coś musieli jeszcze dodatkowo zaliczać...to coś chyba mówi o ich przygotowaniu do prawdziwego życia, no ale nie o tym teraz)

Wiem, że wielu osobom odpowiadałoby obcięcie ilości godzin przedmiotów nie związanych z ich kierunkiem, najlepszy argument 'na zachodzie tak jest...' . Ludzie, nie jesteśmy na zachodzie, jesteśmy w Polsce, kraju w którym jest taka moda-zachodnie ceny, zachodnie podatki, zachodni styl życia, zachodni sposób edukacji. Jest jedno małe 'ale', jesteśmy o wiele do tyłu w stosunku do zachodu. Ktoś powiedział że Polska nie powinna robić tego co robią inne kraje teraz, tylko to co robiły gdy były na etapie rozwoju na którym jest teraz Polska.

Prawda jest taka, że z każdą reformą kładzie się większy nacisk na przedmioty ścisłe, mniej na humanistyczne, robi się to pod hasłem 'kształćmy specjalistów'. Powiem wam co będzie dalej-wykształcimy fizyków, inżynierów, lekarzy itp, mogą być ich całe rzesze, zobaczą, że w kraju nic nie zarobią więc wyjadą-zostaną tylko ci którzy są ukierunkowani na te swoje specjalizacje, ale są po prostu nieudacznikami bo nie udało im się wyjechać. Ci ludzie, nie mając pojęcia o historii, polityce, gospodarce i społeczeństwie będą mieszkańcami tej krainy, a z czasem będą musieli zacząć rządzić (bo w końcu pokolenie ludzi wychowanych na starym systemie odejdzie), sytuacja w kraju będzie się tylko pogarszać.
W oświeceniu, gdy powstał KEN nauka opierała się głównie na naukach społecznych (chodzi tu głównie o uniwersytety bo prawda jest taka że poziom tamtej edukacji można porównać z dzisiejszym gim/lo), przedmioty ścisłe owszem były ale w mniejszym stopniu. Chodziło o to by wychować pokolenie świadomych obywateli, dbających o dobro państwa. Jak to ma się do dnia dzisiejszego? Większość polaków nie wie nic o swoim kraju i nie interesuje się polityką (pamiętacie opcje z Napieralskim rozdającym jabłka? Co ziomkowie nie wiedzieli o co chodzi, i się pytali kim on jest..proszę was przecież SLD to do niedawna należało do trójcy najbardziej wpływowych partii). Prawda jest taka, że już teraz, wielu polaków nie rozumie wiadomości w TV-odejmując program/liczbę godzin nauk społecznych jedynie pogłębi się ten problem. Najpierw wykształćmy obywateli, potem zajmijmy się specjalistami. Reformy edukacji są potrzebne, ale nie takie. Nie powiem wam co należałoby zmienić bo to nie jest hop siup-do tego potrzeba czasu i zespołu ludzi z doświadczeniem, którzy wiedzieliby jak ustalić nowy, lepszy (dla bieżącej sytuacji) program.