Zasłanianie się cnotą i "szanowaniem się" to genialna wymówka przed przyznaniem się przed samym sobą że żaden nie chce się ze mną przespać. Tak jest w dużej mierze. Moja była też waliła tym argumentem jak powalona. Jak na to patrzę z perspektywy czasu, to będzie musiała poprosić by teleskop Hubble'a by znalazł jej drugiego takiego naiwniaka jak ja. Sex wiadomo, nie jest to najwyższy piorytet, a bynajmniej nie powinien. Są wszelakie formy zabaw łóżkowych, ale wiele osób widzi tylko jeden, seks z penetracją. Żyjemy w społeczeństwie ciemnym, niedouczonym i nieuświadomionym. Otwarte związki - proszę bardzo. Jedyne co mnie denerwuje w tym to fakt żel udzie łudzą się nawzajem. 1 strona wie że absolutnie nic z tego nie będzie ale nie powie tego 2-giej. To mnie wkurza. Seks po ślubie w większości główek idiotycznych katolickich kobiet to zabezpieczenie przed zdradą. A to gówno prawda. Jak facet chce seksu z prawdziwego zdarzenia, a mógł okazać się idiotą i nie wytestował tego z czym się związał "na zawsze" i wyszło mu że posuwa kłodę, to będzie szukał innej panny. I na to żadne papierki nic nie dadzą. W tej kwestii Katolicyzm jest religią z epoki kamienia łupanego (w większości z zresztą też) i tylko "pobożnym" naiwniakom podatnym na manipulację Kościoła wydaje się że nie jedząc mięsa w piątek i nie dupcząc się do ślubu będą zbawieni.
Zakładki