5 czesc serii penpal
PENPAL – EKRANY
Celowo ukryłem niektóre szczegóły w moich poprzednich historiach. Ale nie widzę już w tym sensu.
Pod koniec lata pomiędzy szkołą podstawową, a kolejną szkołą, załapałem grypę żołądkową. Objawy pasowały do zwyczajnej grypy, ale wymiotowałem do wiadra, a nie do kibla, bo cały czas na nim siedziałem. Trwało to około dziesięciu dni, ale zanim całkiem wyzdrowiałem, załapałem coś, na wzór różowego oka. Moje powieki były tak mocno sklejone z rana, że pierwszy raz jak się obudziłem, myślałem, że oślepłem. Kiedy zacząłem pierwszą klasę, bolała mnie szyja, a oczy miałem spuchnięte i przekrwione. Josh należał do innej grupy, więc na przerwie siedziałem przy stole sam.
Zacząłem nosić ze sobą do szkoły dodatkowe jedzenie w plecaku, które zjadałem w łazience, bo starsze dzieci zabierały mi lunch na stołówce, bo nikt się za mną nie wstawiał. Nie skończyło się to nawet kiedy całkiem wydobrzałem. Inne dzieci nie chciały zadawać się z osobą, która była ofiarą starszych osób w obawie, że też staną się ofiarami. Jedynym powodem, dla którego to się skończyło, było zachowanie dzieciaka o imieniu Alex.
Alex chodził do trzeciej klasy i był większy od innych dzieciaków. Gdzieś tak w trzecim tygodniu szkoły, zaczął przysiadać się do mnie podczas lunchu i dzięki temu natychmiast przestano kraść mi jedzenie. Był dla mnie miły, ale wydawał się trochę opóźniony – nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy. Do czasu, kiedy zapytałem go, dlaczego ze mną siada.
Podkochiwał się w siostrze Josha – Veronice.
Veronica była w czwartej klasie i była najprawdopodobniej najładniejszą dziewczyną w całej szkole. Nawet jako sześcio letni dzieciak, który myślał że wszystkie dziewczyny są obrzydliwe, wiedziałem, jaka była piękna. Kiedy chodziła jeszcze do trzeciej klasy, Josh powiedział mi, że dwóch chłopców pobiło się o nią. Jeden z nich uderzył drugiego w czoło rogiem książki tak mocno, że rana wymagała szycia. Alex nie był jednym z nich, ale chciał, żeby Veronica go lubiła, więc wyznał mi, że wiedział że ja i Josh jesteśmy przyjaciółmi – z tego co zrozumiałem, miał nadzieję, że przekażę Veronice, ile mi pomógł, a ona będzie poruszona jego altruizmem i zainteresuje się nim. Jeśli jej o tym powiem, Alex nadal będzie przysiadał się do mnie na lunchu.
Ponieważ było to w czasie, kiedy to głównie Josh nocował u mnie i budowaliśmy tratwę, nie miałem szansy porozmawiać z Veronicą. Opowiedziałem o tym Joshowi i żartowaliśmy sobie z Alexa. Mimo to obiecał, że powie o tym swojej siostrze, jeśli tego chcę. Wątpiłem, że to zrobi. Josh zawsze irytował się dlatego, że tylu chłopców latało za Veronicą. Pamiętam, jak nazwał ją brzydką krową. Nigdy nie wspomniałem mu o tym, ale chciałem wtedy powiedzieć, że ona jest ładna, a pewnego dnia stanie się przepiękna.
Miałem rację.
Kiedy miałem piętnaście lat, oglądałem film w kinie ze znajomymi. W środku były przesuwane stoły i krzesła, więc kiedy kino było pełne, często brakowało miejsc, z którym można było zobaczyć cały ekran. Kino wciąż było otwarte. Myślę, że z trzech powodów: 1) było tanie, 2) dwa razy w miesiącu o północy puszczano tam kultowy film, 3) można tam było kupić piwo nawet jeśli nie było się pełnoletnim.
Razem z kolegami siedzieliśmy na samym końcu. Chciałem usiąść bliżej by lepiej widzieć, ale to Ryan nas tam zawiózł, więc on decydował. Kilka minut przed rozpoczęciem filmu do sali weszła grupka dziewczyn. Wszystkie były ładne i atrakcyjne, ale ich urodę przyćmiewało piękno jednej z nich. Kiedy odwróciła się na chwilę w naszą stronę, rozpoznałem ją – to była Veronica.
Nie widziałem jej od długiego czasu. Coraz rzadziej spotykałem się z Joshem po czasie, kiedy poszliśmy szukać kota w moim starym domu, a kiedy już go odwiedzałem, Veronica gdzieś wychodziła. Kiedy każdy wpatrywał się w ekran, ja gapiłem się na Veronicę – odrywałem od niej wzrok tylko wtedy, kiedy zaczynałem myśleć o sobie jak o idiocie. Ale to szybko mijało i znów na nią patrzyłem. Naprawdę była piękna. Kiedy na ekranie pojawiły się napisy, moi koledzy od razu wstali i ruszyli do wyjścia. Wyjście było tylko jedna, więc nie chcieli utknąć w tłumie. Zatraciłem się w nadziei, że Veronica zwróci na mnie uwagę. Kiedy mijała nas ze swoimi koleżankami, wykorzystałem okazję.
- Cześć, Veronica – powiedziałem.
- Tak? – odparła spoglądając na mnie z zaskoczeniem.
Zrobiłem krok w jej stronę.
- To ja. Przyjaciel Josha z dawnych czasów... Jak... Jak się masz?
- O mój Boże! Cześć! To było tak dawno – gestem dała znać koleżankom, że zaraz do nich dołączy.
- Tak, kilka lat! Co słychać u Josha?
- Haha, pamiętam wasze zabawy. Nadal udajecie żółwie ninja?
Zaśmiała się, a ja pokryłem się rumieńcem.
- Nie, nie jestem już dzieckiem. Teraz gramy w X-mena – miałem nadzieję, że ją rozbawię.
I udało mi się.
- Haha, jesteś słodki. Często przychodzisz tutaj na filmy o północy?
Wciąż myślałem o tym, co powiedziała.
„Naprawdę myśli, że jestem słodki? Czy miała na myśli, że jestem zabawny? Uważa mnie za atrakcyjnego?”
Nagle zdałem sobie sprawę, że zadała mi pytanie.
- TAK – powiedziałem zdecydowanie zbyt głośno. – Przynajmniej się staram... a ty?
- Przychodzę od czasu do czasu. Mój chłopak nie lubi takich filmów, ale właśnie się rozstaliśmy, więc zamierzam przychodzić częściej.
Starałem się brzmieć spokojnie, ale mi nie wyszło:
- O, to świetnie... nie że zerwaliście! Miałem na myśli, że będziesz mogła przychodzić częściej.
Znowu się roześmiała.
- Przyjdziesz za dwa tygodnie? – powiedziałem. – Będą nadawać „Dzień żywych trupów”. Jest świetny.
- Jasne, będę tutaj.
Uśmiechnęła się, a ja chciałem zaproponować żebyśmy wtedy usiedli obok siebie, ale w tym momencie Veronica objęła mnie.
- Miło mi było cię zobaczyć – powiedziała.
Zastanawiałem się, co odpowiedzieć kiedy zdałem sobie sprawę, że największym moim problemem w tej chwili było to, że w ogóle zapomniałem jak się mówi. Na szczęście Ryan podszedł do mnie wtedy.
- Koleś – powiedział. – Wiesz, że film już się skończył, nie? Idziesz?
Veronica przestała mnie przytulać i powiedziała, że zobaczymy się następnym razem. Odprowadziło ją stękanie Ryana. Byłem na niego wściekły, ale minęło mi kiedy usłyszałem za sobą śmiech Veronicy.
Kiedy nadszedł dzień „Dnia żywych trupów”, rodzina Ryana wyjechała z miasta i nie miał kto zawieźć nas do kina. Kilka dni przed filmem poprosiłem mamę, żeby mnie zawiozła. Odmówiła natychmiast, ale ustąpiła, kiedy usłyszała desperację w moim głosie. Zapytała dlaczego tak mi na tym zależy skoro widziałem ten film już wiele razy. Zawahałem się, zanim wyznałem, że miałem nadzieję spotkać tam pewną dziewczynę. Mama uśmiechnęła się i zapytała, czy ją zna. Z ociąganiem powiedziałem jej o kogo chodzi. Uśmiech zniknął z jej twarzy i powiedziała krótko: „Nie.”
Zdecydowałem się zadzwonić do Veronicy i zobaczyć, czy ona mogłaby mnie zabrać ze sobą. Nie miałem pojęcia, czy jeszcze będzie w domu, ale chciałem spróbować. Wtedy zdałem sobie sprawę, że Josh może odebrać telefon. Nie rozmawiałem z nim przez prawie trzy lata. Czułem się winny, że dzwonię by rozmawiać z Veronicą a nie z nim, ale później doszedłem do wniosku, że on też mógłby zadzwonić, gdyby chciał. Podniosłem słuchawkę i wykręciłem numer.
Nie odebrał Josh. Poczułem równocześnie ulgę i zawód – zdałem sobie sprawę, że naprawdę za nim tęskniłem. Osoba po drugiej stronie telefonu powiedziała mi, że to pomyłka.
Powtórzyłem jej numer, na jaki dzwoniłem, a ona potwierdziła. Powiedziała, że musieli zmienić numer. Przeprosiłem ją za kłopot i rozłączyłem się. Poczułem wszechogarniający smutek, bo teraz nie mogłem nawet skontaktować się z Joshem jeśli bym chciał. Poczułem się okropnie, że bałem się, żeby to on odebrał telefon. Był moim najlepszym przyjacielem. Zdałem sobie sprawę, że jedynym sposobem na odnowienie kontaktu, będzie rozmowa z Veronicą. Miałem kolejny powód, by się z nią zobaczyć.
Dzień przed filmem powiedziałem mamie, że zrezygnowałem z kina i czy mogłaby podrzucić mnie do Chrisa. Planowałem pójść pieszo od jego domu, ponieważ mieszkał tylko pół mili od kina. Zawsze w niedzielę z samego rana chodzili do kościoła, więc wiedziałem, że jego rodzice pójdą spać wcześnie w sobotę. Chris nie chciał iść ze mną do kina, bo planował rozmowę z pewną dziewczyną przez internet. Powiedział mi, że powrót będzie dla mnie dużo gorszy, bo będę zawiedziony, jak Veronica mnie wyśmieje, jeśli spróbuję ją pocałować.
Opuściłem jego dom o 23:15.
Starałem się utrzymać stałe tempo, żeby dotrzeć do kina na krótko przed rozpoczęciem filmu. Szedłem sam i nie chciałem później stać pod budynkiem. Doszedłem do wniosku, że nie miałem co liczyć na to, że Veronica przyjedzie w tym samym czasie, co ja i zastanawiałem się, czy powinienem zaczekać na nią na zewnątrz, czy wejść do środka.
Nagle zwróciłem uwagę, że nie mija mnie już wiele świateł samochodów. Widziałem tylko jedna światła, które nie mijały mnie. Droga nie była oświetlona, więc szedłem po trawie. Odwróciłem się, by zobaczyć co było za mną.
Samochód zatrzymał się jakieś dziesięć stóp za mną.
Jedyne, co widziałem to jasne światła auta. Pomyślałem, że mógł to być któryś z rodziców Chrisa; być może poszli do jego pokoju i zobaczyli, że mnie nie ma. Chris na pewno by mnie wydał. Zrobiłem jeden krok w stronę samochodu, kiedy ten znów ruszył powoli. Minął mnie i wtedy zobaczyłem, że nie należał do rodziców Chrisa. Próbowałem dostrzec kierowcę, ale było zbyt ciemno. Zauważyłem tylko, że tylna szyba była pęknięta.
Niewiele o tym myślałem – niektórzy lubią straszyć innych. Sam często wyskakiwałem zza rogu z krzykiem, by przerazić moją mamę.
Do kina dotarłem dziesięć minut przed czasem. Zdecydowałem się zaczekać na zewnątrz do 23:57, co zostawi mi chwilę czasu, by odnaleźć Veronicę w środku, jeśli już tam była. Kiedy zacząłem myśleć, że nie przyjdzie, zobaczyłem ją.
Była sama i była piękna.
Pomachałem do niej i podszedłem bliżej. Uśmiechnęła się i zapytała czy moi koledzy są już w środku. Wyjaśniłem, że przyszedłem sam i zdałem sobie sprawę, że musiała to odebrać jako próbę wyjścia z nią na randkę. Nie wyglądała na przejętą nawet wtedy, kiedy podałem jej bilet, który dla niej kupiłem. Spojrzała na mnie pytająco.
- Nie martw się – powiedziałem do niej. – Jestem bogaty.
Zaśmiała się beztrosko i weszliśmy do budynku.
Kupiłem dla nas popcorn i dwa napoje. Większość filmu spędziłem zastanawiając się, czy powinienem spróbować sięgnąć po popcorn w tym samym momencie co ona, aby nasze dłonie się zetknęły. Wyglądało na to, że dobrze się bawiła i zanim się zorientowałem, film się skończył. Ponieważ było po północy, nie mogliśmy zostać w środku, więc wyszliśmy na zewnątrz.
Parking przy kinie był duży, bo należał też do galerii handlowej po drugiej stronie ulicy. Nie chciałem, żeby ta noc już się skończyła, więc kontynuowałem rozmowę kierując się w stronę galerii. Kiedy dochodziliśmy do zakrętu obróciłem się za siebie. Samochód Victorii nie był jedynym pozostałym na parkingu.
Drugi miał pękniętą szybę.
Zdenerwowałem się, ale po chwili zrozumiałem.
„To ma sens, ten samochód należy pewnie do jakiegoś pracownika kina.”
Małe wprowadzenie horroru w życie wydawało się dla mnie – jako fana horroru – świetnym pomysłem.
Spacerowaliśmy wokół galerii i rozmawialiśmy o filmie. Powiedziałem jej, że dla „Dzień żywych trupów” jest lepszy od poprzednika. Ona się ze mną nie zgadzała. Powiedziałem jej też, że dzwoniłem na jej stary numer i zastanawiałem się, kto odbierze telefon. Nie uważała tego za śmieszne jak ja, wzięła mój telefon komórkowy do ręki i zapisała w nim swój numer. Przy okazji stwierdziła, że mam najgorszy telefon, jaki kiedykolwiek widziała. Zaśmiałem się i powiedziałem, że nie mogę na nim nawet odebrać wiadomości obrazkowej. Zadzwoniłem na jej numer, żeby zapisała sobie mój.
Victoria powiedziała mi, że kończyła właśnie szkołę, ale nie szło jej za dobrze i nie była pewna, czy dostanie się do college’u. Zaproponowałem, żeby do aplikacji dołączyła swoje zdjęcie, a jeszcze zapłacą jej za patrzenie na nią. Nie śmieszyło jej to i pomyślałem, że poczuła się urażona – mogła pomyśleć, że podoba mi się tylko jej uroda, a nie ona sama. Nerwowo zerknąłem na nią. Uśmiechała się i nawet w nocnym świetle zauważyłem, że się zaczerwieniła. Miałem ochotę złapać ją za rękę, ale nie zrobiłem tego.
Kiedy szliśmy już w kierunku kina, zapytałem ją o Josha. Nie chciała o nim rozmawiać. Zapytałem, czy chociaż powie mi, czy wszystko u niego w porządku.
- Nie wiem – odparła.
Doszedłem do wniosku, że Josh zmienił się na gorsze i może często pakuje się w tarapaty. Czułem się źle. Czułem się winny.
Dotarliśmy do parkingu. Samochodu z pękniętą szybą nie było. Victoria zapytała mnie, czy chcę by mnie gdzieś podwiozła. Nie chciałem, ale powiedziałem jej, że chcę. Wypiłem za dużo koli i naprawdę musiałem pójść za potrzebą. Wiedziałem, że wytrzymam aż dojedziemy do domu Chrisa, ale miałem w planach pocałować ją na pożegnanie. To byłby mój pierwszy pocałunek.
Nie miałem zbyt dużego wyboru. Kino było zamknięte, więc powiedziałem jej, że skoczę tylko na tył budynku i wysikam się. Zaśmiała się.
Po drodze obejrzałem się za siebie i zapytałem, czy Josh kiedykolwiek wspomniał jej o Alexie. Okazało się, że powiedział jej o tym. Josh był dobrym przyjacielem.
Kiedy doszedłem do brzegu budynku, okazało się, że od niego w nieskończoność ciągnie się płot. W miejscu, w którym stałem nadal byłem widoczny, więc zdecydowałem się przeskoczyć na drugą stronę.
Znalazłem się poza zasięgiem wzroku Victorii i załatwiłem, co trzeba.
Przez chwilę jedynym dźwiękiem, jaki słyszałem, były pasikoniki w trawie, a potem uderzenie płynu o cement. Poza tym słyszałem dźwięk, który do dzisiaj słyszę gdy jest dostatecznie cicho.
W pewnej odległości słyszałem pisk, po którym usłyszałem wibracje. Szybko zrozumiałem, co to było.
Samochód.
Warczenie silnika stało się głośniejsze. I wtedy pomyślałem:
„Nie, nie głośniejsze. Bliższe.”
Tak szybko, jak to zrozumiałem, ruszyłem z powrotem w stronę płotu, ale zanim cokolwiek zrobiłem, usłyszałem krótki krzyk i odgłos silnika, po którym usłyszałem łomot. Zacząłem biec, ale po kilku krokach potknąłem się o kamień i upadłem, uderzając w coś głową. Byłem zdezorientowany może przez 30 sekund. Adrenalina szybko jednak postawiła mnie na nogi. Martwiłem się, że ktokolwiek uderzył w coś autem, może zrobić krzywdę Veronice. Kiedy przeskoczyłem przez płot, zobaczyłem tylko jeden samochód na parkingu. Nie było żadnych śladów wypadku. Pomyślałem, że pomyliłem się co do miejsca, z którego doszły mnie tamte odgłosy.
Kiedy podbiegłem bliżej, zrozumiałem w co uderzył samochód. Nogi prawie całkowicie odmówiły mi posłuszeństwa.
Veronica.
Oddzielał mnie od niej jej samochód, a kiedy podszedłem jeszcze bliżej, zobaczyłem ją w całej okazałości.
Jej ciało było nienaturalnie wykręcone. Widziałem jej kość piszczelową, która przebiła się przez jeansy, a jej lewe ramię było zakręcone na jej szyi. Jej głowa była odchylona do tyłu, a usta miała otwarte w niemym krzyku. Było dużo krwi. Kiedy na nią patrzyłem, miałem trudności z oceną, czy leżała na plecach, czy na brzuchu. Zrobiło mi się niedobrze. Kiedy jesteś zmuszony stanąć oko w oko, z czym co wydaje się niemożliwe, twój umysł próbuje przekonać cię, że śnisz i wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie. Naprawdę czułem, jakbym miał się zaraz obudzić.
Ale nie obudziłem się.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni, żeby zadzwonić po pomoc, ale brakowało zasięgu. Telefon Veronicy wystawał z kieszeni jej spodni. Nie miałem wyboru. Trzęsąc się wyciągnąłem rękę po niego i wtedy ona poruszyła się i gwałtownie łapała powietrze.
Przeraziło mnie to tak bardzo, że cofnąłem się i upadłem. Z jej telefonem w dłoni. Próbowała przywrócić swoje ciało do naturalnej pozycji, ale z każdym jej ruchem rozbrzmiewał okropny dźwięk wydawany przez połamane kości. Bez zastanowienia podszedłem do niej i powiedziałem:
- Veronica, nie ruszaj się. Nie ruszaj się, dobrze? Veronica, proszę, nie ruszaj się.
Powtarzałem te słowa aż zacząłem płakać. Otworzyłem klapkę jej telefonu. Działał. Wciąż wyświetlał się na nim mój numer telefonu i poczułem, że zaraz pęknie mi serce. Zadzwoniłem pod 911. Czekałem z nią i powtarzałem, że wszystko będzie dobrze. Czułem się winny kłamiąc.
Kiedy usłyszałem dźwięk syren, Veronica wydawała się bardziej przytomna. Już wcześniej była świadoma, ale teraz blask wracał do jej oczu. Jej mózg nadal chronił ją przed bólem, ale pozwolił jej już zrozumieć, że stało się coś strasznego. Spojrzała mi w oczy, jej usta się poruszyły. Zrozumiałem, co powiedziała:
- ooooo... on.... zdjęcie... zrobił... mi.
Nie wiedziałem, co ma na myśli.
- Przepraszam – tylko tyle zdołałem powiedzieć.
Jechałem razem z nią karetką, gdzie straciła przytomność. Czekałem na korytarzu, kiedy dotarliśmy do szpitala. Wciąż miałem jej telefon, więc włożyłem go do jej torebki, a do mamy zadzwoniłem ze szpitalnego telefonu. Było około czwartej nad ranem. Powiedziałem mamie, że ze mną wszystko w porządku, ale Veronica miała wypadek. Przeklęła do mnie i powiedziała, że za chwilę przyjedzie. Kazałem jej zostać w domu, bo nie zamierzałem zostawić Veronicy samej. Stwierdziła, że i tak przyjedzie.
Nie rozmawiałem wiele z mamą. Przeprosiłem ją, że kłamałem. Myślę, że gdybyśmy wtedy więcej porozmawiali, powiedziałbym jej o Boxes i o nocy na tratwie – gdyby tylko ona wyznała mi, co wie. Wszystko mogłoby się zmienić. Ale siedzieliśmy w ciszy. Powiedziała mi tylko, że mnie kocha i że mogę zadzwonić do niej kiedy tylko będę jej potrzebował.
Kiedy wychodziła, do szpitala wpadli rodzice Veronicy. Jej ojciec zamienił kilka słów z moją mamą, a jej matka rozmawiała z osobą za biurkiem. Jej matka była pielęgniarką, ale nie pracowała w tym szpitalu. Jestem pewien, że chciała przenieść swoją córkę, ale ta była w zbyt ciężkim stanie.
Przyjechała policja i rozmawiała z każdym po kolei – opowiedziałem im, co się stało. Zrobili jakieś notatki, po czym wyszli.
Veronica przeżyła operację, a jej ciało było pokryte gipsem w 90%. Miała wolne prawe ramię, ale reszta wyglądała jak w kokonie. Wciąż była nieprzytomna. Poprosiłem pielęgniarkę o marker, ale nie wiedziałem co napisać. Zasnąłem na krześle w rogu i wróciłem do domu następnego dnia.
Przychodziłem do szpitala codziennie po południu przez kilka dni. Później w sali Veronicy znalazł się też inny pacjent i odgrodził się od niej parawanem. Veronica nie czuła się lepiej, ale częściej była świadoma. Niestety nawet wtedy niewiele rozmawialiśmy. Jej szczęka była złamana, więc nie mogła za bardzo otworzyć ust. Siedziałem z nią jakiś czas, ale nie wiedziałem, co miałbym powiedzieć. Wstałem i podszedłem do nie. Pocałowałem ją w czoło, a ona wyszeptała przez zaciśnięte zęby:
- Josh...
Zaskoczyły mnie te słowa.
- Nie przyszedł cię odwiedzić? – zapytałem.
- Nie...
„Nawet jeśli Josh pakował się w tarapaty, powinien odwiedzić swoją siostrę,” pomyślałem ze złością.
Chciałem jej to powiedzieć, kiedy ona wyszeptała:
- Nie... Josh... uciekł. Powinnam była ci powiedzieć.
- Kiedy? Kiedy to się stało? – zapytałem.
- Kiedy miał trzynaście lat.
- Zostawił jakiś list?
- Na jego poduszce...
Zaczęła płakać, a ja zaraz po niej. Myślę, że płakaliśmy z innych powodów, nawet jeśli wtedy tego nie wiedziałem. W tamtej chwili nie pamiętałem wielu rzeczy z mojego dzieciństwa i nie łączyłem ich w całość. Powiedziałem jej, że muszę wyjść, ale zawsze może do mnie napisać.
Następnego dnia otrzymałem od niej wiadomość, w której zabroniła mi do niej przychodzić. Zapytałem dlaczego, na co odparła, że nie chce żebym ją widział w takim stanie. Przystałem na to. Pisaliśmy do siebie każdego dnia, ale ukrywałem to przed mamą, bo nie lubiła kiedy rozmawiałem z Veronicą. Zwykle wiadomości od niej były krótkie i zwykle tylko odpowiadała na moje wiadomości. Raz próbowałem do niej zadzwonić, chciałem usłyszeć jej głos – odebrała, ale nie powiedziała ani słowa. Słyszałem jak ciężko oddycha. Po około tygodniu od mojej ostatniej wizyty u niej, napisała do mnie:
„Kocham cię.”
Wypełniło mnie wiele sprzecznych emocji, ale odpisałem to, co uznałem za słuszne:
„Też cię kocham.”
Odpisała, że chce być ze mną i że nie może się doczekać, kiedy znowu mnie zobaczy. Powiedziała też, że wypisano ją ze szpitala i dochodzi do siebie w domu. Pisaliśmy jeszcze przez kilka tygodni, a za każdym razem, kiedy chciałem ją odwiedzić, odpisywała „wkrótce”. Nalegałem i w kolejnym tygodniu napisała, że być może da radę pojawić się na filmie o północy. Nie mogłem w to uwierzyć, ale zapewniła mnie, że spróbuje. W dniu, kiedy miał być wyświetlany film, otrzymałem wiadomość:
„Do zobaczenia dzisiaj.”
Ryan podwiózł mnie do kina. Rodzice Chrisa nie chcieli, żebym pojawiał się w ich domu po tym, co się stało. Wytłumaczyłem Ryanowi, że Victoria może źle wyglądać i bardzo mi na niej zależy. Ryan powiedział, że rozumie.
Veronica nie przyszła.
Zająłem dla niej miejsce przy wyjściu, żeby łatwiej było jej je znaleźć, ale po dziesięciu minutach trwania filmu, usiadł na nim jakiś mężczyzna.
- Przepraszam, to miejsce jest zajęte – szepnąłem do niego, ale on w ogóle nie zareagował – wpatrywał się tylko w ekran. Pamiętam, że chciałem się przesiąć, bo coś mi się nie podobało w sposobie, w jaki oddychał. Wyszedłem, kiedy zrozumiałem, że Veronica nie przyjdzie.
Następnego dnia wysłałem jej wiadomość z pytaniem, czy wszystko w porządku i dlaczego się nie pojawiła poprzedniej nocy. Ostatnia wiadomość, jaką od niej otrzymałem, brzmiała:
- Zobaczymy się znowu. Wkrótce.
Martwiłem się o nią. Napisałem jej kilka wiadomości, ale przestała odpisywać. Byłem coraz bardziej zdenerwowany tą sytuacją. Nie mogłem zadzwonić do jej domu, bo nie znałem nowego numeru i nie byłem nawet pewien, gdzie teraz mieszka.
Stawałem się coraz bardziej smutny, aż moja mama zapytała, czy dobrze się czuję. Ostatnio była dla mnie wyjątkowo miła. Powiedziałem jej, że Veronica przestała się odzywać.
- Co masz na myśli? – mama spoważniała.
- Miała się ze mną spotkać wczoraj na filmie. Wiem, że minęły dopiero trzy tygodnie od wypadku, ale napisała mi, że przyjdzie, a potem przestała się odzywać. Chyba mnie nienawidzi.
Mama wyglądała na zdezorientowaną, a wyraz jej twarzy zdradzał, że zastanawiała się, czy oszalałem. Zaczęła nagle płakać i przytuliła mnie. Nie wiedziałem, jak to rozumieć. Wiedziałem, że moja mama niespecjalnie lubi Veronicę. Westchnęła po chwili, spojrzała mi w oczy i powiedziała coś, co do dzisiaj sprawia, że robi mi się ciemno przed oczami.
- Veronica nie żyje, kochanie. O Boże, myślałam, że wiesz. Umarła ostatniego dnia, kiedy ją odwiedziłeś. Kochanie, ona umarła kilka tygodni temu.
Mama zaczęła zanosić się płaczem, ale wiedziałem, że nie z powodu Veronicy. Wyrwałem się z jej objęć i odsunąłem się. To nie było możliwe. Przecież pisaliśmy do siebie wczoraj. Byłem w stanie zadać tylko jedno pytanie:
- Więc dlaczego jej telefon nadal jest włączony?
Mama nadal szlochała. Nie odpowiedziała.
- DLACZEGO ZAJĘŁO IM TAK DŁUGO, BY WYŁĄCZYĆ TEN PIEPRZONY TELEFON?? – wybuchnąłem.
- Zdjęcia... – wymamrotała mama.
Dowiedziałem się, że rodzice Veronicy byli przekonani, że straciła telefon w wypadku. Ale przecież zostawiłem go w jej torebce. Kiedy przeszukali jej rzeczy, nie znaleźli telefonu. Zamierzali skontaktować się z firmą, która zapewniała im usługi telefoniczne i dowiedzieli się, że rachunek jest ogromny z powodu wysłania ogromnej ilości zdjęć. Zdjęć! Wszystkie te zdjęcia zostały wysłane do mnie. Zdjęcia, których nigdy nie otrzymałem, bo mój telefon ich nie obsługiwał. Wszystkie zostały wysłane po śmierci Veronicy.
Starałem się nie myśleć o tym, co zawierały. Ale pamiętam, że zastanawiałem się, czy byłem na nich.
Przeraziłem się, kiedy przypomniałem sobie o ostatnie wiadomości:
„Zobaczymy się znowu. Wkrótce.”
6 czesc serii penpal
PENPAL – PRZYJACIELE
Pierwszego dnia szkoły podstawowej, moja mama zdecydowała, że mnie zawiezie – oboje byliśmy zestresowani. Trochę więcej czasu niż zwykle zajęło mi przygotowanie się rano do wyjścia, z powodu mojej złamanej ręki. Gips sięgał kilka centymetrów ponad łokieć, przez co musiałem pokryć całą rękę lateksowym ochraniaczem, kiedy się myłem. Zwykle zakładanie ochraniacza nie sprawiało mi problemów, ale tamtego dnia – zapewne z powodu zdenerwowania – zrobiłem to źle. Poczułem nagle, że woda dostała się pod ochraniacz i wyskoczyłem spod prysznica. Niestety sporo wody wchłonęło się w gips.
Ponieważ nie da rady umyć ręki pod gipsem, martwy naskórek, który normalnie by odpadł, po prostu zostaje na swoim miejscu. Kiedy styka się z czymś płynnym, jak pot, wydziela smród, którego siła jest adekwatna do stopnia zwilżenia. Wkrótce po tym, jak zacząłem suszyć gips, uderzył mnie okropny smród rozkładu. Kiedy kontynuowałem wycieranie gipsu, ten zaczął się rozpadać. Byłem coraz bardziej zdenerwowany – tak bardzo chciałem, żeby mój pierwszy dzień w szkole poszedł dobrze.
Poprzedniego dnia razem z mamą wybierałem, w co się ubiorę, długo nie mogłem się zdecydować na odpowiedni plecak i bardzo chciałem się pochwalić pudełkiem na drugie śniadanie, na którym widniały żółwie ninja. Od mamy nauczyłem się nazywać dzieci, których jeszcze nie poznałem – przyjaciółmi. Ale w miarę jak stan mojego gipsu się pogarszał, docierało do mnie, że zapewne nie poznam nikogo do końca dnia.
Poddałem się i zawołałem mamę.
Pół godziny trwało zanim udało nam się pozbyć całego płynu z gipsu, równocześnie staraliśmy się uratować gips. Aby pozbyć się smrodu, moja mama włożyła do niego kilka kawałków mydła, a zewnętrzną część nim nasmarowała.
Kiedy dotarliśmy do szkoły, dzieci zajęte były już drugą zabawą, a ja zostałem wepchnięty do jednej z grup. Nie wyjaśniono mi zasad zbyt dobrze i już po kilku minutach je złamałem. Dzieci zaczęły skarżyć się nauczycielowi i pytać, dlaczego musiałem być w ich grupie. Przyniosłem do szkoły marker z nadzieją, że uda mi się zdobyć podpisy na gipsie. Nagle poczułem się głupio, że w ogóle o tym pomyślałem.
Szkoła posiadała stołówkę, ale było w niej za mało stołów, więc nie musiałem siedzieć sam. Jakiś chłopiec usiadł naprzeciwko.
- Podoba mi się twoje pudełko śniadaniowe – powiedział.
Wiedziałem, że się ze mnie nabija, co bardzo mnie rozzłościło – to pudełko było dla mnie najlepszą rzeczą w całym dniu. Nie podniosłem wzroku na chłopaka, bo poczułem zbierające się łzy. Po chwili chciałem powiedzieć mu, żeby dał mi spokój, ale coś mnie powstrzymało.
Miał takie samo pudełko.
- Twoje pudełko też mi się podoba – zaśmiałem się.
Chciałem powiedzieć mu jeszcze, że najbardziej lubiłem Raphaela, kiedy chłopiec przewrócił szklankę z mlekiem i cały się nim oblał.
Z całej siły starałem się nie roześmiać, ponieważ go nie znałem. To on roześmiał się jako pierwszy. Nagle przestałem czuć się źle z powodu mojego gipsu i pomyślałem, że ta osoba nie zauważy nawet, że jest zniszczony. Postanowiłem spróbować:
- Chcesz podpisać się na moim gipsie?
Kiedy wyciągałem z kieszeni marker, zapytał mnie, w jaki sposób zniszczyłem gips. Odparłem, że spadłem z najwyższego drzewa na moim osiedlu. Obserwowałem, jak bazgroli swoje imię, a kiedy skończył, zapytałem, co napisał.
- Josh – odparł.
Josh i ja razem jedliśmy śniadanie każdego dnia i zawsze byliśmy partnerami w zadaniach na lekcjach. Pomagałem mu z pisanie, a on przyjął na siebie winę, kiedy napisałem słowo „dupa” na ścianie. Poznałem też inne dzieciaki, ale już wtedy wiedziałem, że Josh będzie moim najlepszym przyjacielem.
Spotykanie się poza szkołą jest trudne, kiedy ma się pięć lat. W dniu, kiedy wypuszczaliśmy balony, bawiliśmy się tak dobrze, że zapytałem go, czy chce przyjść do mnie do domu następnego dnia. Odpowiedział, że chce i że przyniesie kilka swoich zabawek.
Kiedy wróciłem do domu, zapytałem mamę o wizytę Josha, a ona się zgodziła. Mój entuzjazm opadł, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie mam jak skontaktować się z Joshem. Cały weekend spędziłem zamartwiając się, że nasza przyjaźń rozpadnie się do poniedziałku.
W szkole dowiedziałem się, że Josh zamartwiał się o to samo i oboje się z tego śmieliśmy. Później w tym tygodniu wymieniliśmy się numerami telefonów, które nasze mamy zapisały dla nas na kartkach. Moja mama porozmawiała z ojcem Josha i zdecydowali, że moja mama odbierze nas oboje ze szkoły w piątek. Mieszkaliśmy blisko siebie, więc udawało nam się spotykać co weekend.
Kiedy przeprowadziłem się na drugą stronę miasta pod koniec pierwszej klasy, byłem pewien, że nasza przyjaźń ma się ku końcowi – kiedy odjeżdżaliśmy od starego domu, w którym spędziłem całe swoje życie, czułem smutek nie tylko z powodu domu; czułem, że na zawsze żegnałem się z przyjacielem. Na szczęście Josh i ja dalej byliśmy ze sobą blisko.
Pomimo faktu, że widywaliśmy się tylko w weekendy, byliśmy do siebie bardzo podobni. Śmialiśmy się z tych samych żartów, lubiliśmy te same rzeczy i nawet brzmieliśmy podobnie. Czasami żartowaliśmy, że można nas odróżnić tylko po włosach: Josh miał proste blond włosy jak jego siostra, a ja kręcone, brązowe, jak moja mama.
Mówi się, że najlepszym sposobem na rozdzielenie młodych przyjaciół, są rzeczy niezależne od nich. Ja myślę, że nasz koniec zapoczątkowała sprawa z Boxes. Weekend po tym wydarzeniu, zaprosiłem Josha do siebie, ale powiedział, że nie ma na to ochoty. Coraz rzadziej się spotykaliśmy.
Na moje dwunaste urodziny, mama wyprawiła dla mnie przyjęcie. Nie miałem zbyt wielu przyjaciół po przeprowadzce, więc nie było to przyjęcie-niespodzianka, bo moja mama nie wiedziała, kogo zaprosić. Podałem jej imiona kilku dzieciaków i zadzwoniłem do Josha. Powiedział, że raczej nie da rady się pojawić, ale dzień przed moimi urodzinami zadzwonił z informacją, że przyjdzie. Bardzo się ucieszyłem, bo nie widziałem go od kilku miesięcy.
Przyjęcie wypadło świetnie. Moim największym zmartwieniem było to, czy Josh polubi się z moimi innymi kolegami, ale nie było z tym problemu. Josh był zadziwiająco cichy. Nie przyniósł dla mnie prezentu i przeprosił za to. Kazałem mu się nie przejmować – cieszyłem się, że w ogóle przyszedł.
Próbowałem kilka razy z nim porozmawiać, ale każda rozmowa się urywała. Zapytałem go, co jest nie tak, bo nie rozumiałem, dlaczego się od siebie oddalamy. Wcześniej spotykaliśmy się co tydzień i rozmawialiśmy często przez telefon. Zapytałem, co się z nami stało. Spojrzał mi w oczy i powiedział:
- Odszedłeś.
Zaraz po tym, jak to powiedział, moja mama zawołała, że czas otworzyć prezenty. Zmusiłem się do uśmiechu i poszedłem do salonu, by usłyszeć śpiew „Sto lat”. Na stole leżało kilka zapakowanych pudełek i mnóstwo kartek z życzeniami od rodziny. Większość podarków była banalna, ale pamiętam, co podarował mi Brian. To była zabawka Mighty Max w kształcie węża, którą miałem jeszcze wiele lat. Mama nalegała, żebym otworzył wszystkie koperty i podziękował każdemu za to, co mi podarował, bo na ostatnie święta tak szybko otworzyłem pudełka, że nie dało rady później dojść do tego, co od kogo dostałem. Rozdzieliliśmy te wysłane pocztą od przyniesionych, żeby moi koledzy nie musieli czekać aż otworzę listy od rodziny. W większości kopert od kolegów było po kilka dolarów, a w tych od rodziny były większe pieniądze.
Na jednej kopercie nie było mojego imienia, ale ją też otworzyłem. Na kartce widniały kwiaty i nadrukowany tekst: „kocham cię”.
Ktokolwiek dał mi tę kartkę, nic na niej nie napisał, tylko zaznaczył nadrukowane słowa długopisem.
- Rany, dzięki za wspaniałą kartkę, mamo – zaśmiałem się.
Spojrzała na mnie pytająco i spojrzała na kartkę. Powiedziała, że to nie od niej i rozejrzała się po twarzach moich kolegów, by odgadnąć, kto robił sobie żarty. Żaden z dzieciaków nie wyglądał na winnego, więc mama powiedziała:
- Nie martw się kochanie, przynajmniej wiesz, że co najmniej dwie osoby cię kochają.
Po tych słowach pocałowała mnie w czoło, co wywołało gromki śmiech moich kolegów. Wszyscy się śmiali, ale najbardziej Mike. Chciałem raczej brać udział w śmiechu, a nie być jego powodem, więc powiedziałem do Mike’a:
- Jeśli to ty dałeś mi tę kartkę, to nie myśl, że ciebie też pocałuję.
Nastąpiła kolejna salwa śmiechu i zobaczyłem, że Josh też się uśmiecha.
- Wygląda na to, że ten podarunek wygrał – powiedziała mama. – Ale jest jeszcze kilka, które musisz otworzyć.
Otworzyłem pudełko, które mama położyła przede mną i uśmiech zniknął z mojej twarzy.
To była para walkie talkie.
- Pokaż wszystkim – powiedziała mama.
Podniosłem walkie talkie do góry. Kiedy spojrzałem na Josha, zobaczyłem, że zrobił się blady jak ściana. Nasze spojrzenia się spotkały, po czym wyszedł do kuchni. Widziałem przez drzwi, jak używa telefonu, kiedy mama wyszeptała mi do ucha:
- Wiem, że ty i Josh nie rozmawiacie za wiele, odkąd jego walkie talkie się zepsuło, więc myślałam, że spodoba ci się ten prezent.
Byłem wdzięczny mamie, że tak o mnie dbała, ale przywołało to wspomnienia, o których chciałem zapomnieć.
Kiedy wszyscy pałaszowali tort, zapytałem Josha do kogo dzwonił. Powiedział, że nie czuje się zbyt dobrze i zadzwonił po tatę, żeby po niego przyjechał. Rozumiałem, że chciał wyjść z przyjęcia, ale powiedziałem mu, że miałem nadzieję, że moglibyśmy się częściej spotykać. Podałem mu walkie talkie, ale nie chciał go.
- Dzięki, że przyszedłeś – powiedziałem czując się zawiedziony. – Mam nadzieję, że zobaczymy się wcześniej niż na moje kolejne urodziny.
- Przepraszam – odparł. – Postaram się częściej dzwonić. Naprawdę.
W milczeniu czekaliśmy na przyjazd jego taty. Spojrzałem na twarz Josha. Wyglądał, jakby czuł się winny, że nie postarał się bardziej. Powiedział mi nagle, że wiedział, co chce dać mi na urodziny – to zajmie jakiś czas, ale myślę, że będę zadowolony. Wyglądał jakby polepszył mu się nastrój i przeprosił, że był taki posępny na moim przyjęciu. Wyznał, że był zmęczony, bo nie sypiał zbyt dobrze. Zapytałem go jeszcze, dlaczego.
- Wydaje mi się, że lunatykuję – powiedział wychodząc.
To był ostatni raz, kiedy widziałem mojego przyjaciela. Kilka miesięcy później zaginął.
Przez ostatnie kilka tygodni, moje stosunki z mamą pogorszyły się z powodu mojego dociekania odnośnie przeszłości. Podejrzewam, że spędzimy resztę życia próbując naprawić to, co budowaliśmy całe wieki. Mama włożyła tyle energii, by mnie chronić, fizycznie i psychicznie, a ja dopiero niedawno zrozumiałem, że miało to też na celu utrzymanie mojej stabilności emocjonalnej. Ostatnim razem, kiedy rozmawialiśmy i tyle się dowiedziałem, słyszałem drżenie w jej głosie – prawdopodobnie efekt rozpadania się jej świata. Nie wyobrażam sobie, żebym jeszcze kiedykolwiek rozmawiał z mamą o moim dzieciństwie. Wciąż nie rozumiem kilku rzeczy, ale myślę, że wiem już wystarczająco.
Po zniknięciu Josha, jego rodzice robili wszystko by go odnaleźć. Policja zasugerowała kontakt ze wszystkimi jego przyjaciółmi i ich rodzicami, aby upewnić się, że ma go u nich. Oczywiście to zrobili, ale nikt go nie widział i nie miał pojęcia, gdzie mógłby być. Policja nie była w stanie nic ustalić poza tym, że rodzice Josha otrzymali kilka anonimowych telefonów od kobiety, która nakłaniała ich do porównania tej sprawy do podobnej sprzed sześciu lat.
Matka Josha kompletnie załamała się dopiero po śmierci Veronicy. Widziała wielu umierających w szpitalu, ale nic nie można porównać do odejścia własnego dziecka. Odwiedzała Veronicę dwa razy dziennie – raz przed zmianą w drugim szpitalu, a drugi raz po. W dniu kiedy Veronica umarła, jej matka później wychodziła z pracy i zanim dojechała do drugiego szpitala, jej córka już nie żyła. To było dla niej za dużo i balansowała na krawędzi szaleństwa – często wędrowała po osiedlu i krzyczała do Veronicy i Josha, aby wrócili do domu. Kilka razy jej mąż znalazł ją na moim starym osiedlu w środku nocy.
Z powodu złego stanu psychicznego żony, ojciec Josha nie mógł kontynuować pracy w podróży i zaczął brać różne fuchy, które były mniej płatne, ale bliżej domu.
Kiedy moje stare osiedle było rozbudowywane jakieś trzy miesiące po śmierci Veronicy, ojciec Josha dostał nową pracę. Był wykwalifikowany do budowy, ale przyjął inną pozycję. Pomagał budować fundamenty i wszystko, co było potrzebne. Brał się też za inne dorywcze prace, jak na przykład koszenie trawników, naprawianie płotów – wszystko, co pozwalało mu zostać na miejscu.
Zaczęto też wycinać lasy w okolicy, aby zmienić je w miejsce pod budynki. Tato Josha był odpowiedzialny za wyrównanie terenu, co zapewniło mu kilka tygodni stałej pracy.
Trzeciego dnia natrafił na miejsce, którego nie mógł wyrównać. Za każdy razem, kiedy przejeżdżał przez nie, zostawało nieco niżej ziemia wokół. Sfrustrowany wyszedł z maszyny. Kusiło go, żeby po prostu przysypać to miejsce piachem, ale wiedział, że to byłoby tylko tymczasowe rozwiązanie. Zdecydował się wykopać trochę ziemi z tego miejsca na wypadek, gdyby mógł sam naprawić problem bez użycia maszyn z innego placu budowy. Mama opisała mi, gdzie to było i zrozumiałem, że byłem w tym miejscu przed wykopaniem dziury i przed zasypaniem jej.
Poczułem ścisk w żołądku.
Ojciec Josha wykopał małą dziurę około trzech stóp wgłąb, zanim jego łopata natrafiła na coś twardego. Uderzył w to kilka razy, myśląc, że to pozostałe korzenie drzew, aż udało mu się pokonać przeszkodę.
Wykopał jeszcze głębszy dół. Po około pół godzinie, dokopał się do kartonu przykrytego brązowym kocem o wielkości siedmiu stóp na cztery.
Umysł człowieka działa tak, by uniknąć nieścisłości – jeśli wierzymy w coś bardzo mocno, nasz umysł będzie walczył, by odrzucić sprzeczne dowody. To wszystko by nie zachwiać naszego rozumienia świata.
Mimo tego, że jego mała część już wiedziała, ten mężczyzna z całych sił wierzył – wiedział – że jego syn nadal żyje.
Moja mama otrzymała telefon o szóstej wieczorem. Wiedziała kto dzwonił, ale nie rozumiała, co mówił. Ale to co zdołała zrozumieć, zmusiło ją do natychmiastowego wyjścia z domu:
- Tu w dole... teraz... syn... Boże ratuj.
Kiedy dotarła na miejsce, zastała ojca Josha siedzącego tyłem do dziury. Tak mocno ściskał łopatę, że miała wrażenie, że zaraz ją złamie. Patrzył się martwym wzrokiem. Nie odpowiadał na żadne jej słowa. Zareagował dopiero, kiedy chciała zabrać łopatę z jego rąk.
Podniósł na nią wzrok i powiedział:
- Nie rozumiem.
Powtarzał te słowa, jakby zapomniał istnienia innych słów. Mama podeszła do dołu, by zajrzeć do środka.
Powiedziała mi, że wolałabym stracić wzrok, niż kiedykolwiek to zobaczyć. Kazałem jej kontynuować zapewniając, że wiem co powie. Spojrzałem na jej twarz, która wyrażała wielką desperację. Zdałem sobie sprawę, że przez wszystkie te lata wiedziała o tym i miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała mi o tym opowiedzieć.
Josh nie żył. Jego twarz była zapadnięta. Smród rozkładu wydobywał się z tego grobowca, a moja mama musiała zakryć nos, żeby nie zwymiotować. Skóra Josha była popękana jak skóra krokodyla, a krew pokrywała wszystko wokół. Jego oczy były skierowane ku górze, do połowy otwarte. Powiedziała, że nie wyglądał na martwego od bardzo dawna, na jego twarzy widoczne było wielkie przerażenie. Mama powiedziałam, że miała wrażenie, że patrzy prosto na nią, jego otwarte usta błagały o pomoc. Reszta jego ciała nie była widoczna.
Ktoś inny ją zakrywał.
Był to dużo człowiek, leżał głową w dół na Joshu – mama po chwili zdała sobie sprawę, co oznaczała ich pozycja.
Ten ktoś trzymał Josha.
Kiedy słońce wzeszło trochę ponad czubki drzew, światło odbiło się od czegoś przyczepionego do koszulki Josha. Moja mama uklęknęła na jedno kolano, zakryła swoją bluzką nos. Kiedy zobaczyła, co to było, nogi odmówiły jej posłuszeństwa i prawie wpadła do dołu.
To było zdjęcie...
To było zdjęcie mnie, kiedy byłem małym dzieckiem.
Cofnęła się cała roztrzęsiona i zderzyła się z ojcem Josha, który wciąż był obrócony tyłem. Zrozumiała, dlaczego po nią zadzwonił, ale nie mogła zdobyć się na powiedzenie mu tego, co ukrywała przed wszystkim przez lata. Rodzina Josha nie wiedziała o nocy, kiedy obudziłem się w lesie. Mama wiedziała, że powinna była im powiedzieć wcześniej – teraz to już nie mogło nikomu pomóc. Kiedy usiadła obok ojca Josha, ten powiedział:
- Nie mogę powiedzieć mojej żonie. Nie mogę jej powiedzieć, że nasz mały chłopiec... – przerwał na chwilę zanosząc się płaczem. – Ona tego nie zniesie...
Po chwili wstał i podszedł do dziury. Zaszlochał i wszedł do niej. Tato Josha był postawnym mężczyzną, ale nie dorównywał temu w dole. Złapał go za koszulę i pociągnął z całej siły. Koszula rozerwała się, a ciało człowieka opadło z powrotem na jego syna.
- TY PIERDOLONY SKURWYSYNU!
Złapał mężczyznę za ramiona i odsunął go od Josha. Spojrzał na swojego syna i cofnął się.
- O Boże... O Boże, nie. Nie, nie, nie. Boże błagam, nie.
Szybkim ruchem ściągnął mężczyznę całkowicie ze swojego syna i usłyszał szkło uderzające o ziemię. To była butelka. Podał ją mojej mamie.
Eter.
- Och, Josh – zapłakał. – Mój synek... mój mały chłopie. Dlaczego tu jest tyle krwi?! CO ON CI ZROBIŁ?
Kiedy moja mama spojrzała na martwego mężczyznę, zdała sobie sprawę, że był to człowiek, który ciągnął się za naszym życiem cieniem. Wyobrażała go sobie wiele razy, zawsze jako złego i przerażającego, a płacz ojca Josha potwierdzał tylko jej największy strach. Jednak wyglądał jak normalny człowiek...
Kiedy patrzyła na jego twarz, wydała jej się nawet pogodna. Kąciki jego ust były lekko uniesione, uśmiechał się. Nie jak psychopata ani jak demon, ale jak przyjaciel. To był uśmiech satysfakcji.
Uśmiech miłości.
Zauważyła też ogromną ranę na jego szyi, gdzie oderwana była skóra. Poczuła ulgę kiedy zrozumiała, że cała ta krew nie należała do Josha. Może nie cierpiał aż tak bardzo. Niestety była w błędzie. Podniosła rękę do ust, kiedy zrozumiała: „Oni żyli.”
Josh musiał ugryźć tego człowieka podczas próby oswobodzenia się, ale kiedy ten umarł, Josh nie mógł się spod niego wydostać. Zacząłem płakać, kiedy pomyślałem o tym, ile czasu musiał tam leżeć.
Mama przejrzała kieszenie mężczyzny w poszukiwaniu jakiegoś dokumentu, ale znalazła tylko skrawek papieru. Był na nim rysunek mężczyzny i małego chłopca trzymających się za ręce, a obok inicjały.
Moje inicjały.
Gdy ojciec Josha wyciągnął swojego syna z grobu, moja mama schowała kartkę do swojej kieszeni. On zaś mamrotał pod nosem, że włosy jego syna zostały pofarbowane. Widziała, że miał rację – były teraz brązowe. Zauważyła też, że był dziwnie ubrany – jego ubrania były za małe. Kiedy ojciec położył Josha na ziemi, zaczął obmacywać jego kieszenie. Wyciągnął z jednej z nich kartkę i od razu podał ją mojej mamie, która nie wiedziała co na niej jest.
Zapytałem ją, co to było. Odpowiedziała, że mapa. Zamarłem. Josh próbował ukończyć naszą mapę – to musiał być jego pomysł na mój prezent urodzinowy.
Mama usłyszała jakiś dźwięk za sobą i zobaczyła, że ojciec Josha wrzucił ciało mężczyzny z powrotem do dołu. Kiedy ruszył w stronę swojego pojazdu powiedział do mamy:
- Powinnaś już iść.
- Tak mi przykro.
- To nie twoja wina. To moja wina.
- Nie możesz tak myśleć. Nie zrobiłeś nic...
Przerwał jej nagle.
- Około miesiąc temu – zaczął. – podszedł do mnie mężczyzna, kiedy pracowałem na placu. Zapytał mnie, czy chcę zarobić dodatkowe pieniądze, a ja się zgodziłem. Powiedział mi, że jakieś dzieciaki wykopały kilka dziur na jego posesji i zaoferował mi sto dolarów za wypełnienie ich. Powiedział, że najpierw zrobi jeszcze kilka zdjęć dla agencji ubezpieczeniowej, ale mam przyjść po piątej po południu następnego dnia. Pomyślałem, że jest idiotą, bo ten teren i tak miał być równany za kilka dni, ale potrzebowałem pieniędzy, więc się zgodziłem. Pomyślałem też, że ten człowiek nie ma nawet stu dolarów, ale wcisnął mi banknot w rękę, a następnego dnia wykonałem tę robotę. Byłem później tak wyczerpany, że nie myślałem o tym więcej. Do czasu, kiedy tego samego człowieka ściągałem z mojego syna.
Wskazał palcem na dziurę i rozpłakał się:
- Zapłacił mi sto dolarów, żebym zakopał go z moim synem...
Upadł na ziemię pogrążony w głośnym płaczu. Moja mama nie wiedziała, co powiedzieć, więc stała w ciszy. W końcu zapytała, co zrobi z Joshem.
- Nie będzie spoczywaj tutaj z tym potworem – powiedział.
Kiedy dotarła do swojego samochodu obróciła się i zobaczyła czarny dym na tle nieba. Miała wielką nadzieję, że rodzice Josha jakoś się pozbierają.
Opuściłem dom mamy nie mówiąc za wiele. Powiedziałem jej tylko, że ją kocham i odezwę się wkrótce. Nie wiem tylko, co to „wkrótce” dla nas oznacza.
Zrozumiałem, że wydarzenia z mojego dzieciństwa skończyły się wiele lat temu. Myślałem o Joshu. Uwielbiałem go wtedy i chyba nadal go uwielbiam. Bardziej za nim tęsknię teraz, kiedy wiem już, że nigdy więcej go nie zobaczę i żałuję, że nie przytuliłem go, kiedy widziałem go po raz ostatni. Myślałem też o jego rodzicach – jak wiele stracili w tak krótkim czasie. Nie wiedzą, że mam z tym wszystkim związek, ale nie mógłbym teraz spojrzeć im w oczy. Myślałem o Veronice. Myślę, że ją kochałem, mimo że znaliśmy się krótko. Pomyślałem też o mojej mamie. Tak bardzo starała się mnie chronić, była silniejsza niż ja kiedykolwiek będę.
Ale najwięcej myślałem o Joshu. Czasami marzę o tym, że nigdy nie usiadł naprzeciw mnie tamtego dnia w szkole, że nigdy go nie poznałem. Czasami lubię wyobrażać sobie, że jest teraz w lepszym miejscu, ale nie wierzę w to do końca. Świat jest okrutny, a ludzie jeszcze gorsi. Nie będzie żadnej sprawiedliwości dla mojego przyjaciela, nie będzie ostatecznej zemsty.
Tęsknię za tobą, Josh. Przepraszam, że mnie wybrałeś na swojego przyjaciela. Nigdy o tobie nie zapomnę.
Byliśmy odkrywcami.
Byliśmy towarzyszami.
Byliśmy przyjaciółmi!
Zakładki