Ha, jak widać nie mamy monopolu na dowcipy ładna pogodaowe. Cała rzeczy wydarzyła się co prawda 02.04 ale myślę, że panowie z serwerowni po prostu się spóźnili.
A szczegóły: jakiś tydzień temu otrzymałem wiadomość o planowanym przełączaniu serwerów na dodatkowe zasilanie (UPSy, nowe generatory, etc.). Nic w tym dziwnego nie było - takie ulepszenia i wymiany sprzętu zdarzają się często, jako użytkownicy zazwyczaj w ogóle nie macie pojęcia, że coś sie działo.
Przerwa była zaplanowana od 2:00 do 3:00 w nocy. I wszystko szło dobrze do momentu aż nie trzeba było wyłączyć zasilania.
Każdy serwer ma przycisk z magicznym napisem "Power" - jak nietrudno się domyślić służy on do prawidłowego wyłączenia serwera. Niestety tak zawiły w swym przekazie komunikat okazał się zbyt trudny dla dyżurnego technika, który stwierdził, że najlepszym sposobem na wyłączenie maszyny z 2 dyskami i 4GB ramu jest wyjęcie wtyczki...
I w ten sposób serwer już nie wstał - przy włączaniu FreeBSD ma coś w rodzaju windowsowego scandiska - zaczyna sprawdzać dyski twarde, a na końcu trzeba nacisnąć enter. Proste, prawda? To teraz spróbuj to zrobić na maszynie odległej o 800km. Opcje są dwie: 1. pakować się na samolot do Holandii, 2. zadzwonić do technika i poprosić o wciśnięcie tego głupiego entera.
I znowuż sprawa wydaje się rozwiązana - telefon był, padło kilka ostrych słów i czekamy aż nam serwer włączą. Tylko teraz trzeba uświadomić sobie, że po drugiej stronie kabla jest człowiek który przed chwilą zrobił prawdopodobnie jedną z głupszych rzeczy w swoim życiu, teraz 500 serwerów nie chce mu się włączyć, klienci dzwonią z pretensjami a on prawdopodobnie właśnie wyleciał z roboty.
Tym sposobem czekaliśmy na swój upragniony enter prawie 20 godzin, za co bardzo Was drodzy Użytkownicy przepraszam. Oczywiście nie zostawię tak tej sprawy - już rozmawiam w sprawie umieszczenia serwera w serwerowni z bardziej odpowiedzialną obsługą.
Zakładki