No dobra. Płytka przesłuchana. Nie wiem, czy zjebałem przedwczesnym odsłuchem sprawę, czy nie mam czego żałować. Wiem jedno: płytka zdecydowanie gorsza od Chorych Melodii. Album wiadomo w jakiej konwencji utrzymany, wiadomo kto rapuje i wiadomo kto jest odpowiedzialny za część producencką. W zestawieniu jakości roboty, jaką odjebał jeden i drugi, Słoń przy Mikserze wypada o jakiś poziom niżej.
Słoń jak Słoń. Niby horrorcore i CHORE GUWNO, a stricte horrorcore'owych (czyt. spełniających jego ideę) i stawiających włosy dęba tracków, ma na tej płytce całe cztery. Chodzi mi o Piekło, Początek Końca, Pająka i Love Forever. Od biedy można do tego dodać średnią Czerń i zajebistą militarkę z Czarnego Słońca. Znowu mamy wysyp łakowatych linijek, w których mamy napierdalankę na spójnikach, ale mamy też sporo naprawdę kozackich wersów, które jednak giną wśród tych wszystkich 'jaków'. No bo porównajcie sobie te dwie linijki:
Tnę jak rzeźnicki tasak.
Z grobów powstają umarli, tego rozwoju wydarzeń nie przewidział nawet Darwin .
Chyba widzicie różnicę, nie? Słoń wg mnie powinien albo zmienić 'specjalizację' albo trzaskać w tym gatunku rapu to, co mu naprawdę wychodzi. Chodzi o storytellingi. Z tym pierwszym nie będzie miał raczej problemów, bo koleś zapierdolił lepszy militarny track niż niejeden Rugged Man i życióweczkę na całkiem przyzwoitym poziomie. Jakby zebrał porządne patenty na jakąś płytkę storytellerską, to prawdopodobnie będzie ona trzymała zajebiście wysoki poziom.
Od strony technicznej nie jest źle, ale nie jest to też jakiś szał chuja. Ładnie przechodzi rymami między wersami, same rymy też są dobre, ale brakuje mi tu złożoności. Może się czepiam, ale podwójne to powinien być standard. W końcu moim ulubionym raperem jest Kool G Rap, to czegoś muszę wymagać.
Od strony producenckiej płytka prezentuje się lepiej. Bity Miksera byłbym chyba w stanie rozpoznać po pierwszym takcie. Szczerze powiedziawszy, to rzygam już bitami na soulowych/funkowych samplach. Wolę np. arabski folklor niż ruchanie sampli Geroge'a Clintona i Jamesa Browna. Koleś ma naprawdę świeże produkcje i bardzo charakterystyczne i przyjemne dla ucha brzmienie. Brakuje u nas w Polsce takich producentów. W dodatku mało osób docenia takie bity. Zawsze lepiej zapierdolić loop, zrobić zdjęcie z mpc i nazwać płytę 'Materiał Producencki', wtedy można liczyć na propsy. Jak mi przyjdzie płytka, to z miejsca instrumental Spłonki ląduje u mnie na dzwonku.
Jeżeli chodzi o takie drobnostki, to za nic mi się nie podobały skity, które prezentowały poczucie humoru dla chuj wie kogo. Featy okazały się za to strzałem w dziesięć. Pysk na Spłonce i Fabuła z 3W na Piekle to rozpierdol w czystej postaci.
Teraz jestem już całkowicie przekonany o tym, że do robienia DOBREGO horrorcore'u trzeba mieć dobre patenty i nie wchodzić w gimbusiarsko-naturalistyczne opisy, bo zamiast strasznie, to się zaczyna robić śmiesznie. No i jak w przypadku Chorych Melodii; wytworzyła się otoczka nienawiści i narodzili się nowi i pełni zapału obrońcy rynku fonograficznego, którym mama dała pieniążki na płytę. Możemy pokręcić bekę z retardów z youtube'a. Komenty wyglądają mniej więcej tak:
-KUP PŁYTE HUJU A NIE WRZUCASZ NA JUTUBA !1!!
-ale on jest chory, boje sie isc do lazienki
-JEBAC HEJTEROW
+Mikser
+parę tracków ma światowy poziom
+featy
+energia ze Spłonki hah
+sporo kozackich linijek...
-...ale jeszcze więcej łakowatych
-oklepanie
-skity
-sporo linijek słyszałem wcześniej
Zakładki