Pelikan napisał
To tym bardziej zastanów się co by było jakby tacy młodzi gniewni mieli zamiast 100 koni pod maską 200 albo 250.
Dokładnie to samo. Jeśli ktoś nie ma wyobraźni i przegina na drodze, to prędzej czy później się rozwali. I mając mniej mocy rozwali się później, ale to niemal pewne, że do tego dojdzie.
Pelikan napisał
Myślisz, że jakiś janusz który dopiero zdał prawo jazdy i jeździł do tej pory 75 konną Lką (strzelam, nie wiem ile te yariski mają koni) i jeszcze niedawno ledwo ruszał ze świateł będzie miał na tyle swobody za kierownicą, że w razie nagłej sytuacji depnie gaz, wybrnie z wypadku i może jeszcze bokiem poleci zakręt, wyprostuje auto i pojedzie dalej? Może nieliczni faktycznie ogarnęliby takie nagłe sytuacje, ale i tak wątpię, bo tu chodzi o doświadczenie za kierownicą, zwykłe codzienne, które nabywa się podczas codziennej jazdy.
Ale mnie nie chodzi o jakieś omijanie przeszkód bokiem, bez przesady. Źle oceniłem odległość auta nadjeżdżającego z pierwszeństwem, praktycznie wystawiłem się na strzała - wciskam gaz i zaraz mnie nie ma na skrzyżowaniu. Wyprzedzam, a ćwok jadący obok przyspiesza, żeby czasem mnie nie wpuścić, z naprzeciwka coś leci - gaz do dechy i za dwie sekundy jestem znowu na swoim pasie, a nie na czołówce.
I tylko tyle - przecież auto typu mojego Galanta czy Firebirda to nie jest Dodge Viper, gdzie wdepniesz ciutkę za mocno i lądujesz na latarni po trzech bączkach. Chyba, że zawieszenie dawno przestało spełniać swoją rolę, a na oponach nie widać nawet bieżnika, ale to też przecież już zupełnie inna kwestia.
Też byłem gnojkiem, który dopiero po egzaminie uczył się jazdy i popełniał wiele błędów, ale większa moc kilka razy uratowała mnie od wypadku. I nie miałem żadnego problemu z opanowaniem tych kosmicznych 160 koni, bo auto wcale nie zachowywało się tak, jakby chciało mi uciec spod kierownicy, także nie demonizuj.
Pelikan napisał
60 konnym twingo polatasz po mieście w nocy, jak będzie w miarę pusta droga i dasz radę się tym rozpędzić do takiej prędkości.
Skąd jesteś? W Łodzi mamy mnóstwo dróg, gdzie za dnia byle gówno rozpędzisz do 150km/h. Wystarczy dobrze trafić ze światłem, a i są takie miejsca, gdzie długo, długo świateł nie ma i jakby kaszlak dał radę pojechać 150, to też byś go rozpędził i w godzinach szczytu.
Połowa moich znajomych, którzy jeździli małymi gówienkami, rozwaliła swoje auta, ja jeszcze żadnej kolizji nie zaliczyłem mimo tego, że jeździłem tymi mocniejszymi autami. To nie jest kwestia tego, co masz pod butem, tylko tego, co masz w głowie.
Zakładki