Egi napisał
i co?? rzucaja sie pod kola??
Ja jednego nie rozumiem i prosze niech mi to ktos wytlumaczy, bo od 2-3 lat odkad wszedlem w te roczniki zdawania znajomi czesto mowia, ze im "pieszy wyszedl" na egzaminie.
Jak do cholery moze Ci wyjsc pieszy, jak widzisz, ze jest przejscie, oznakowane i wgl to zwalniasz do tych 20-25 i jak widzisz, ze ktos tylko sie zastanawia zeby przejsc to zerujesz, przepuszczasz i idziesz...
Prawko mam od pazdziernika i jeszcze nikt mi nie "wyskoczyl" na maske na przejsciu...
Dobre sa tez bajki o ludziach, ktorzy pierdola, jacy to egzaminatorzy nie sa straszni i w ogole.
A moj moze i faktycznie, byl sztywny (nigdy w zyciu nie zapomne, jak podczas wykonywania zadania - manewru zawracania juz mialem wyjezdzac, gdy on mi mowi, ze mam wylaczyc bieg i wrzucic hamulec awaryjny i zapytal sie mnie czy mam chusteczke - najnormalniej w swiecie przyjebal sie o to, ze zulem gume), ale koniec koncow zdalem. Bo jechalem normalnie.
A taka jedna dziewczyna z mojej klasy, strasznie rozpuszczona, kilka razy nie zdala, bo jechala za szybko. No kurwa serio? To jakim trzeba byc debilem, zeby na egzaminie widzac przykladowo ograniczenie do 50 zapierdalac 70 (bo trzbea jechac 20 szybciej, zeby oblal). W koncu jej magicznie tez wyszedl pieszy i oczywiscie tez ja oblal. Ona oczywiscie odwolania, juz rzekomo do sadu podala i w ogole jak sama powiedziala, chce, zeby on stracil prace.
Porazka, ze takich ludzi w ogole dopuszczaja do egzaminow, caly czas uwazam, ze przed rozpoczeciem kursu powinny byc jakies testy na psychike, ktore takie rozne dziwne przypadki od razu by odrzucaly...
Zakładki