ECV15 napisał
Torgowicze jest debata, powiedzcie, kto ma rację:
1) Mój punkt widzenia (I mojego instruktora jazdy!!!): Jak się jedzie samochodem i akurat się zatrzymaliśmy POD GÓRĘ, zakładamy ręczny hamulec i wrzucamy 1 bieg. Za nami jest samochód (albo i nie ma). Światła robią się zielone i możemy jechać. I tutaj ja robię tak, że dodaję gazu, puszczam sprzęgło mniej więcej do połowy aż wyczuję "biting point" w samochodzie. To mi zajmuje sekundę, po czym od razu zdejmuję ręczny i nie toczę się do tyłu nawet o 1mm - po prostu jadę do przodu.
2) Punkt widzenia mojego taty: W identycznej sytuacji, po zapaleniu się zielonego światła zdejmujemy ręczny, następnie lekko puszczamy sprzęgło i dodajemy gazu. W międzyczasie samochód toczy się o kilka centymetrów do tyłu i przy odrobinie nieuwagi jest szansa na to, że silnik zgaśnie bo za szybko sprzęgło bez gazu puszczamy.
I teraz problem w tym jest, że mój tata twierdzi, że moja metoda całkowicie spala i ściera sprzęgło które zostanie szybko zniszczone, a jego metoda tego nie robi a cofa się o kilka cm. Argument żałosny, bo jak mi się może sprzęgło spalić kiedy przez sekundę dodaję gaz jednocześnie mając je lekko opuszczone i jednocześnie się nie ruszam? Jego metoda z kolei prędzej czy później doprowadzi do stoczenia się samochodu i przywalenia w samochód z tyłu.
Opinie?
PS. Dodam, że na teście w takiej sytuacji za stoczenie się w tył nawet o 1-2cm, jeśli tylko instruktor wyczuje, na 90% test od razu będzie zawalony, a jeśli za mną by był samochód to na 100%.