Na początek minusy.
Bardzo, ale to bardzo nie lubię gdy przez 90% wątku głównego zmierza się do jasno określonego celu, a w ostatnich 10% nagle zaczynają się dziać jakieś niezrozumiałe cuda - zostają wprowadzone nowe postacie kluczowe dla fabuły, zupełnie nowe z dupy wzięte objectivy, a ktoś nagle zaczyna robić coś, o czym wcześniej w ogóle nie mówił ani nie myślał. Ciri zawsze pragnęła być normalną dziewczyną, uwolnić się od wszystkich złych którzy na nią dybią i wieść normalne życie, robić to na co ma akurat ochotę - czemu w takim razie po śmierci Eredina postanawia zaryzykować życiem i powstrzymać białe zimno, które przecież jeszcze długo nie nadejdzie i nie będzie zagrażać ani jej samej ani jej bliskim? Dlaczego nagle pod sam koniec gry dowiadujemy się o istnieniu jakiegoś Ge'elsa, który w imię sprawiedliwości jest gotów skazać swoją rasę (która przecież wszystkie inne rasy uważa za coś gorszego) na zagładę zdradzając swojego króla - i dlaczego w tym spotkaniu musiał uczestniczyć Geralt, skoro całość sprowadzała się do udania się do Tir na lia, powiedzenia Ge'elsowi że jego obecny król zamordował jego poprzedniego króla, ściągnięcia go do Novigradu i pokazania mu tego we śnie - czemu Avallac'h nie zrobił tego sam, wcześniej?
Nie podoba mi się również, że wszystkie wybory jakie gracz podejmuje w pierwszym i drugim Wiedźminie, nie mają właściwie żadnego znaczenia dla trójki - jeśli pozwolisz zabić Talara to on i tak będzie żył, oszczędzony Henselt i tak nie żyje, to samo Sheala de Tancarville - ja rozumiem że przygotowanie kilku różnych wersji świata gry jest zbyt czasochłonne i żadna firma nigdy tego nie robi, ale twórcy mogli chociaż zadbać o jakieś detaliczne różnice nieco bardziej skomplikowane niż notka w dzienniku "no ty go wprawdzie puściłeś wolno, ale kilka tygodni później zabił go Radowid".
Mam również zastrzeżenia do epilogu, ale tu od dobrych dziesięciu lat chyba nikt nie spełnił moich oczekiwań - skoro wielka trzyczęściowa przygoda jest oficjalnie zakończona, a wszystko ułożyło się mniej lub bardziej szczęśliwie, to w epilogu (tym opowiadanym przez Jaskra bezpośrednio przed napisami końcowymi) chciałoby się poznać dalsze losy bohaterów i świata, a informacje jakie otrzymujemy są bardzo szczątkowe: kto wygrał wojnę, z kim związał się Geralt, co zrobiła Ciri, co się dzieje na Skellige - i na tym właściwie koniec. Wiem, że dla większości graczy to jest zupełnie w porządku, ale ja czuję niedosyt: przez grę przewinęła się cała kupa postaci - co z nimi się działo później? Co z Zoltanem czy Jaskrem, co z Triss, co z całą lożą czarodziejek, co z radą i kapitułą - zostały odbudowane jako niezależne organy czy dalej są marionetką w ręku jakiegoś władcy? Co z Lambertem i Keirą, jak potoczyły się losy Eskela czy Letho? Czy Baronowi udało się wyleczyć swoją żonę? Co z jego córką i ogólnie z łowcami czarownic po tym, jak Emhyr wygrał wojnę - spotkała ich jakaś kara czy może nieludzie dalej są prześladowani? Co stało się z trzecią wiedźmą, tą która uciekła z medalionem Ciri? Do tego dochodzi kilka questów pobocznych, w których podejmowało się jakąś decyzję - np. zlecenie, w którym Geralt puścił sukkuba wolno - w dzienniku pojawia się zapis że czuje iż będzie żałował tej decyzji - czy faktycznie pożałował? W misji z mysią wieżą można było zaufać Annabelle i tym samym uwolnić złowrogiego upiora - jak to wpłynęło na losy okolicy?
To wszystko są wątki poboczne, nieistotne dla istoty opowieści - ale mimo wszystko fajnie byłoby wiedzieć jak się one ostatecznie zakończyły.
Tyle jeśli chodzi o wady - zalet jest więcej i są większe, ale pozwolę sobie wymienić tylko dwie, które do mnie najbardziej przemówiły.
Po pierwsze: epilog (jednak nie ten narracyjny, a ten w którym się jeszcze gra - misja 'Coś się kończy, coś zaczyna') - absolutnie niesamowity! W mojej rozgrywce Ciri została cesarzową Nilfgaardu, ale aż do samego końca nie wiedziałem że tak się stanie; wszystko wskazywało na to, że główni bohaterowie odejdą w cień i zajmą się spokojnym życiem z dala od zgiełku świata. Całość dzieje się kilka miesięcy po bitwie z Eredinem, Geralt i Ciri wspólnie spędzają zimowe przedpołudnie - po raz pierwszy w historii mają czas tylko dla siebie, nie muszą się niczym przejmować, nikt im nie przeszkadza - nadrabiają stracony czas, z rozmowy wynika że planują wspólnie pojechać do Kaer Morhen, Ciri chce zobaczyć gniazdo gryfa, którego Geralt wraz z Vesemirem zasiekli zaraz na początku gry; Geralt pokazuje dziewczynie jak się łowi ryby po wiedźmińsku, wspólnie spacerują, wspominają, chociaż widać wyraźnie że Ciri nie ma ochoty na rozmowę, chce po prostu spędzić czas z Geraltem. Wracają do karczmy gdzie czekają na nich przyjaciele... i nagle okazuje się dlaczego dziewczyna była taka zamyślona - na te kilka miesięcy wspólnego życia zataiła swoje plany przed przyjaciółmi, okazuje się że jednak nie pojedzie do Kaer Morhen tylko do Nilfgaardu i nastał właśnie czas rozstania. I dubbingowcy i ludzie odpowiedzialni za animację twarzy zrobili tutaj kapitalną robotę - nie wiem czy kiedykolwiek wcześniej widziałem w grze równie wzruszający moment jak ich pożegnanie, gdy oboje mówią że to tak naprawdę nie jest "zegnaj" tylko "do zobaczenia", ale żadne z nich w to tak naprawdę nie wierzy, bo choć pewnie jeszcze się spotkają, to na zupełnie innych zasadach, bo właśnie zakończył się najważniejszy etap ich życia.
Nawet gdyby cała reszta gry była gówniana, to uznałbym że dla tej jednej sceny warto w nią zagrać.
Scena, w której Geralt odnajduje Ciri na Wyspie Mgieł była mocna; później w Kaer Morhen, gdy Vesemir zginął i wiedźmini wyprawili mu pogrzeb, myślałem że już nic bardziej emocjonalnego nie będzie - ale czekało mnie pozytywne zaskoczenie. Obejrzałem dzisiaj na yt pozostałe dwa epilogi i widzę, że wszystkie są równie świetnie zrobione. Twórcom gry należą się ogromne brawa.
Druga rzecz, która mnie niesamowicie urzekła, a z której zdałem sobie sprawę dopiero nazajutrz po przejściu gry - chociaż cała trylogia nazywa się 'Wiedźmin', chociaż sterujemy (z jednym drobnym wyjątkiem w dwójce i kilkoma nieco większymi wyjątkami w trójce) Geraltem i chociaż Geralt jest głównym bohaterem gry, to jednak głównym bohaterem opowieści z Dzikiego Gonu jest Ciri, a historia jest jedynie opowiadana z punktu widzenia Geralta. Wszystkie wybory, jakie mają wpływ na zakończenie gry, podejmuje się praktycznie w samej końcówce, już po tym jak Geralt i Ciri się w końcu spotkają - a to, co gracz robił wcześniej, dla epilogu nie ma żadnego znaczenia; sam zresztą epilog opowiada o tym co robi dziewczyna, a akcje podjęte przez Geralta są jedynie reakcją na jej los/wybór. Geralta i Ciri łączą relacje ojciec-córka, jednak w chwili gdy się spotykają ona skończyła już dwadzieścia lat, a w momencie gdy się rozstali (jeszcze w książkach) miała ~14 - co skutkuje tym, że wiedźmin musi zrozumieć, że on nie jest już od tego żeby dziewczynę wychowywać i się nią opiekować, tylko pozwolić jej żyć własnym życiem - robić to, na co ma ochotę i co uważa za słuszne - a on sam może co najwyżej przyglądać się z boku, czasami doradzić. Innymi słowy: Geralt nie zbuduje przyszłości dla Ciri, tylko musi pozwolić jej zbudować swoją własną. I (przynajmniej w moim zakończeniu) mimo iż cały czas miał nadzieję, że córka pójdzie w jego ślady i również będzie polować na potwory, to musi się pogodzić z faktem że ona dla siebie wybrała inne życie, w którym dla Geralta, pomimo ogromnych uczuć jakie ich łączą, praktycznie nie ma już miejsca.
Wydaje mi się, że na rynku gier komputerowych nie było jeszcze żadnej dużej produkcji, która w ten sposób podeszłaby do relacji rodzic-dziecko - fakt, że taka gra w końcu się pojawiła, dobrze rokuje dla przyszłości rpgów.
Zakładki