W godzinach nocnych z 13 na 14 lutego tego roku Niezwyciężona Astrid sama, bez żadnego wsparcia napadła na kryjówkę Warloków.
Podróżowała przez Labirynt zaginionych dusz, gdzie ci potężni magowie zastawili niezliczoną ilość pułapek.
Na dodatek co krok ta dzielna dziewczyna napotykała na groźne oraz wrogo nastawione istoty, czyhające dosłownie wszędzie.
Najpierw Trole-które zbudowały tą plątaninę korytarzy, a następnie pełno Dwarfów, które wychodziły jeden po drugim!
Na szczęście w podziemiach tych zamieszkał pewien podróżnik. Trzeba zaznaczyć, że był przyjacielem naszej bohaterki i to on zaplanował wszystko.
Zadbał o najdrobniejsze szczegóły. Na podstawie odbytych wypraw sporządzał mapy. A co istotne zapisał na nich również kiedy i gdzie ma dojść wojowniczka.
Astrid bez trudu trafiła w wyznaczone przez niego miejsce. Rzucił jej linę krzycząc -
Astrid! Łap linę! Pośpiesz się!.
Nie zastanawiając się ani chwili i mając za plecami dziesiątki rozpędzonych Dwarfów wdrapała się czym prędzej na górę.
Nareszcie mogła chwilę odpocząć, lecz nie trwało to długo. Po krótkiej rozmowie oraz wysłuchani tego mądrego człowieka ruszyła w dalszą drogę.
Dzięki jego pomocy ominęła wiele zagrożeń a na dodatek zaoszczędziła sporo czasu. Ale to nie oznaczało końca problemów...
Gdy wyruszała zabrała ze sobą świecznik, nie wzięła jednak pod uwagę tego, że wyprawa będzie trwała tak długo.
Po pewnym czasie ów świecznik wypalił się. Gdyby tego było mało napadły ją Mminotaury wraz z Orkami, zwyciężyła mimo ciemności w jakich przyszło jej walczyć.
Postanowiła chwilę się zastanowić. Przypomniała sobie wtedy pewnego mężczyznę o imieniu Gregor, tak jak ona był mieszkańcem stolicy.
Gdy była mała, w zamian za sto sztuk złota nauczył ją pewnego czaru.
Niestety... Było to bardzo dawno temu i od tamtego czasu mało kiedy była zmuszona go używać i zapomniała jak brzmią te magiczne słowa.
Udało się po dziesięciu minutach namysłu. Wypowiedziała słowa -
UTEVO LUX. Myślała, że od tej chwili będzie tylko łatwiej.
Nic bardziej mylnego. Kiedy weszła po jednej z drabin ledwo uszła z życiem. Zeskoczyła mając nadzieję, że napastnicy ruszą za nią, lecz tak się nie stało.
Po chwili postanowiła się rozprawić z nimi na górze. Były to Minotaury uzbrojone w kusze, strzelające boltami a na dodatek towarzyszyły im Orki z halberdami,
były one długie niczym wymarzona brań Astird - Warlord sword. Po raz kolejny okazało się, że strach ma wielkie oczy, wystarczyły szybie i precyzyjne ruchy mieczem,
żeby przeciwnicy padli u jej stóp. Kawałek dalej, ku jej zdziwieniu ujrzała Ghule oraz ciągnące za sobą bandaże - Mumie. Postanowiła nie wdawać się w walkę tylko przemknąć obok nich.
Była to dobra decyzja. Jednak w wąskim przejściu nie mogła ominąć Orka lider. Mimo niezbyt groźnego wyglądu okazał się wytrwalszy od wcześniej spotkanych Orków,
ale i on poległ tak jak jego koledzy z włóczniami, stojący tuż za nim. Ciekawość wojowniczki wzbudził hełm lidera, widziała go kiedyś i zawsze chciała taki mieć.
Zabrała go ze sobą i pobiegła dalej używając zaklęcia -
'UTANI HUR'. Na swojej drodze spotkała jeszcze niedźwiedzie i pająki które jak się okazało nie stanowiły zagrożenia
oraz szajkę uzbrojonych po zęby Goblinów, które wyśmiała gdy zaczęły rzucać do niej kamyczkami.
Dotarła do kryjówki Warloków, którą jest
'DEMONA'. Mało kto mógł ją zobaczyć a jeszcze mniej osób przeżyło po wejściu do środka.
Po krótkim przygotowaniu z uśmiechem na twarzy popędziła po schodach w dół. Przydała się pewna nabyta niegdyś umiejętność
'BERSERK'.
Kiedy została otoczona przez najsilniejsze Minotaury i Dwarfy, którym pomagały kamienne Golemy, krzyknęła
'EXORI'!. Efekt przerósł jej najśmielsze oczekiwania, była na tyle silna,
że wszyscy wrogowie dookoła niej padli w sekundę, a Elfy używające magii stojące kawałek dalej z przerażenia się cofnęły. Astrid podniosła głowę i spojrzała na nie z poczuciem dumy.
Darowała im życie, gdy zobaczyła strach w ich oczach. Popędziła pewna siebie do drzwi, za którymi mieszkali niczego niespodziewający się magowie.
Stojąc tam wiedziała, że teraz już nie ma odwrotu. Wiedziała, że musi pokonać wszystkich. Stanęła przy drabince, wzięła głęboki oddech i ruszyła...
Walki toczyły się przez długie godziny. Warloki padały trupem jeden po drugim. Rozwścieczona Astrid walczyła nawet z dwoma jednocześnie. Z każdym kolejnym zabitym nabierała pewności siebie.
Była w najdalszych komnatach tej kryjówki. Dało się wyczuć w powietrzu złe moce. Kiedy przeczytała notatki oraz książki tam zgromadzone, miała pewność, że słusznie postąpiła zabijając wszystkich.
Po rozprawieniu się ze wszystkimi wrogami, zaczęła myśleć o tym jak wrócić. Podczas walk zniszczeniu uległy mapy, które dał jej przyjaciel. Kolejnym problemem była żywność.
Nie wiedziała czy wystarczy jej jedzenia na drogę powrotną. W księgach wyczytała, że portal który tam był prowadzi na powierzchnię. Zabrała zdobycze wojenne i weszła w portal...
Od tamtej pory każdy zna jej imię.
Tutaj obrazek upamiętniający pokonanie wszystkich Warloków, które wpierane były przez Smoki.
@EDIT
5 rano a mi się zachciało opisywać drogę na demone... Najpierw śmiałem się sam z siebie, później stwierdziłem, że jestem nienormalny...
@DOWN
Jak zwykle proponuję Cyklopy:D
Zakładki