Wygrałem dwa zero.
Wbrew pozorom cięzki mecz, bo z 'żywym' zawodnikiem. Cały problem polegał na tym, żeby pokonać jego zmutowanego bramkarza z czterema rękami. Dwa razy się udało, chociaż to jest śmiech na sali, bo na 12 akcji miałem 12 prób uderzenia - jego obrońcy to były chłopczyki do bicia. Niestety, muszę zainwestować w napastnika ze skutecznością, bo robi się niedobrze.
Za tydzień mecz z liderem - jakieś pół miliona zostanie wydane, żeby zetrzeć go w pył.
Zakładki