Cytuj:
Sam wcześniej napisałeś ze śnieg ogranicza słyszalność, więc się zdecyduj :v w zamieci, wietrze nie usłyszysz raczej nic, tylko wicher. A na pełnej kurwie to się mogli rozpędzić z 10-15 metrów przed obozem, za mało żeby jakoś rozsądnie zareagować.
Napisałem że ogranicza, a nie że blokuje całkowicie. Na scenie widać, że pada całkiem nieźle, ale wiatr nie jest duży, trudno więc mówić o zamieci. Co więcej, obóz leży przy jakichś wzgórzach, które blokują do niego dostęp z co najmniej jednej strony, a jako pierwsze zaczynają się palić namioty właśnie od strony wzgórz - musieli więc przejechać przez cały obóz. Oczywiście jeśli minęli wartowników nie alarmując ich, to później już robili co chcieli - masz pełną rację że alarm podniesiony w takim momencie nie zapewni już wystarczającej ilości czasu na sensowną reakcję. Sęk w tym, że alarmu w ogóle nie było - pierwsze krzyki pojawiają się gdy namioty już płoną.
Cytuj:
No na moje, to ta armia od wielu dni stoi w miejscu, bo się nie mogła ruszyć. A co za tym idzie założyli że i bolton siedzi w zamku. Nie spodziewali się pewnie czegoś takiego. Do tego należy wziąć pod uwagę strażników od paru dni pilnujących tego, mróz, niechęć i takie tam żołnierskie niedogodności = słaby ogar w kwestii napadu. No bo chyba nie myślicie że odeprzeć taki napad, to 10 sekund roboty? Zanim się zorganizują, wypadną śpiący żołnierze, etc. to tamci mogli mieć czas na to co zrobili. No i nie sądzę że namioty pali się od zewnątrz. Raczej wrzucili je do środka, a tam już nie ma śniegu, więc zapasy mogły spłonąć ;)
Jeśli stoi w miejscu, to jeszcze lepiej - armia ma więcej czasu na wybadanie okolicznych terenów i rozstawienie wartowników w najlepszych miejscach, namioty mają więcej czasu na przesiąknięcie wilgocią. Podpalenie namiotów od środka miałoby naturalnie większe szanse powodzenia, z tym że a) musieliby najpierw rozsznurować namioty b) pozbyć się dodatkowych wart, bo jeśli armii brakuje żywności, to musi być pilnowana - inaczej szybko się okaże, że co noc znika xx zapasów. Albo więc najeźdźcy okpili ich po całości, albo jednak palili od zewnątrz.