Rozdział I
Niesamowita przygoda
Niesamowita przygoda
Gdy wychodziłam ze szkoły stanęłam na boisku i rozmawiałam z koleżanką.
Po pięciu minutach koleżanka poszła do domu. Ja zostałam. Nagle zobaczyłam światło. Było bardzomocne i oślepiające. Parzyłam na to "coś" i bałam się. Nie wiedziałam co robić. Myślałam: "Co to jest?"
Wtedy ten obiekt wylądował.
Był to statek kosmiczny. Drzwi pojazdu powoli zaczęły się otwierać. Z wewnątrz dobiegały
różne dziwne głosy. Usłyszałam ciche "pip, pip".Popatrzyłam do statku, aż w pewnym momencie wyszła jedna istota. Wykrzyknęłam w myślach "UFO!"
Ufoludek zaczął zbliżać się w moją stronę. Wołałam o pomoc, ale nikt mnie nie słyszał. Tak, jakby w promieniu dziesięciukilometrów nikogo nie było.
Istota ta miała duże, czarne oczy, zieloną skórę i tylko po trzy palce u jednej ręki, którymi do mnie pomachała.
Zaraz po tym wyszło ich jeszcze pięciu. Jeden fioletowy, drugi czerwony, kolejno żółty, niebieski, a piąty brązowy z dwomagłowami.
Naśladowali mnie. Kiedy powiedziałam "Cześć", oni odparli to samo.
"Chyba chcą się zaprzyjaźnić", pomyślałam. Dali mi naszyjnik z jakąś elektroniką pośrodku.- Pilnuj - powiedział jeden z nich. - My przylecimy za 10 lat i weźmiemy to do naszego świata.
I nagle światło zgasło, a ja poszłam do domu.
Rozdział II
Wielka tajemnica i rozpracowanie naszyjnika
Wielka tajemnica i rozpracowanie naszyjnika
Po powrocie do domu poszłam spać.
Następnego dnia, gdy wychodziłam do szkoły, zabrałam ze sobą naszyjnik.
W szkole po trzech lekcjach odbywały się obiady - duże zamieszanie. Chłopcy z klasy zaczęli wypytywać, co to takiego.Odpowiadałam, że nic wartościowego. Nagle zabrali mi go i zaczęli nim rzucać do siebie.
- Oddajcie! - krzyknęłam, ale oni swoje.
Nie mogłam im powiedzieć, że UFO podarowało mi naszyjnik.
Był to mój sekret, tajemnica. Nawet w moim pamiętniku o tym nie pisałam, ponieważ gdyby ktoś znalazł do niego kluczyki,mógłby się o wszystkim dowiedzieć. Zaczęłyby się pytania, na które nie zdołałabym odpowiedzieć. Nie umiałabym.
Po szkole, w domu, zaczęłam się zastanawiać nad słowami kosmity.
- Dlaczego on to powiedział? - pytałam sama siebie. - Już wiem! - wykrzyknęłam. Wzięłam ołówek do ręki i wcisnęłam małyguziczek na naszyjniku. Czekałam, czekałam i nic. Poprosiłam mamę o wodę do picia. Podziękowałam i wyszła.
- Ups, troszkę się rozlało - powiedziałam.
I nagle...
...nagle naszyjnik zaczął wydawać dziwne odgłosy. Wystraszyłam się i odsunęłam od niego.Pojawił się hologram z jakimś światłem. Popatrzyłam na napis widniejący na hologramie. "2109 rok".
Później pojawił się obraz. Było tam dużo elektroniki. Wszyscy zachowywali się jak roboty, nie zwracając uwagi na otoczenie.Ludzie-roboty wchodzili pod samochody, ich życie było szare, wszystko było mniej kolorowe, niż teraz.
- Ojej! Jeśli za 101 lat będzie tak jak w tej przepowiedni, to muszę coś z tym zrobić - powiedziałam.
Aż w końcu...
Rozdział III
Niesamowita moc naszyjnika
Niesamowita moc naszyjnika
Nie mogłam pozwolić, aby ktoś marnował sobie życie. Pomyślałam o jednym z kosmitów.
Naszyjnik zaczął błyszczeć. Patrzyłam się na niego i nagle pojawiło się UFO.- Witaj - powiedziało.
- Cześć - odrzekłam.
- Po co mnie wzywałaś? - zapytał ufoludek.
- Wiesz... nie chcę, aby ludzie w innym świecie marnowali swoje życie. Chcę, aby mieli dużo aktywności
i żeby byli szczęśliwi.
- Mówisz o hologramie, prawda? - spytał.
- Tak - odpowiedziałam.
- Ja Ci mogę pomóc - zasugerował.
- Jak chcesz to zrobić?
- Ja nie muszę nic robić, naszyjnik to zrobi - odparł.
- Jak to?
- Po prostu przerobię naszyjnik, zmienię parę obwodów.
- Potrafisz?
- No jasne! Uczył mnie tego mistrz na planecie Zorbis.
- Jak jest na tej planecie?
- Nie mamy wiele zajęć. Głównie naprawiamy silniki w samochodach.
- Czy mógłbyś opowiedzieć mi coś o tej planecie?
- Mam lepszy pomysł.
I nagle zniknęliśmy.
W czasie podróży dowiedziałam się, że ufoludek ma na imię Cosmo.
Wreszcie wylądowaliśmy na Zorbis.- Dziękuję Ci, że mnie tu zabrałeś - powiedziałam.
- To nie moja zasługa, ale naszyjnika. Bo widzisz, on ma w sobie moc. To dlatego zjawiłem się u Ciebie w domu,
a także dzięki niemu tu jesteśmy - rzekł ufoludek.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Powiedziałeś "pilnuj". Dlaczego? - dziwiłam się, ponieważ wszystko było nowe.
- Widzisz... medalion spełnia życzenia. Gdyby wpadł w niepowołane ręce, ktoś mógłby sobie zażyczyć, aby i Twoje życie było złe.
- Chodźmy tam - zasugerowałam wskazując ręką.
- Zgoda.
- Jej! Nie wiedziałam, że planeta Zorbis może być aż tak piękna!
- Wiem. Na naszej planecie nawet nie ma zanieczyszczeń. Nasze transporty produkują kulki.
- A co jecie? - zapytałam.
- Żywimy się wyłącznie sałatkami i warzywami.
- I nie macie nic innego? - zdziwiłam się.
- A po co nam?
- My na Ziemi jemy jeszcze drób i tak dalej...
- My nie.
- I po takiej sałatce nie jesteście głodni?
- Ależ skąd.
W czasie tej rozmowy wędrowaliśmy po Zorbis.
- Co jest za tymi drzewami?- Wejdź, to zobaczysz - powiedział Cosmo.
Kiedy weszłam do środka, było tak dużo kolorów. Wyglądało to na fabrykę.
- Patrz tam - zaproponował ufoludek. "Następne drzwi?", pomyślałam.Powoli naciskałam klamkę. Kiedy dostałam się do środka, zobaczyłam bardzo dużo luster.
Nie było w nich naszego odbicia, ale jakieś obrazy.- Co to?
Cosmo odparł, że to nasze życie. Szukałam szarego lustra.
- Gdzieś tu musi być - mówiłam to rozglądając się za nim.- Czy tego lustra szukasz?
- Tak.
Zabraliśmy lustro do mojego domu.
- Jak je naprawić? - zapytałam.- Poczekaj - powiedziało UFO i wyciągnęło jakiś woreczek z dziwnym proszkiem.
- Wiesz, ja naprawdę chcę pomóc tym ludziom. Bo widzisz, ja mam wszystko; bezpieczeństwo, rodzinę,
miłość, a oni tylko szare życie - przyznałam.
Mały kosmita posypał lustro proszkiem. Nagle obraz stawał się kolorowy.
- Dziękuję. Teraz muszę iść spać.- Dobrze, ja wrócę na Zorbis. Przylecę jutro - rzekł przybysz z kosmosu.
Kiedy spałam, śnił mi się Cosmo i naszyjnik, ja i całe zajście, zamęt i burza, światło i...
...i obudziłam się. Zapaliłam lampkę na biurku. Naszyjnik wyświetlił hologram z napisem: "DZIĘKUJEMY.TY ZMIENIŁAŚ NASZE ŻYCIE".
Zaraz po tym położyłam się i zamknęłam oczy.
- Dziękuję i Wam za to, że pozwoliliście mi zrozumieć tajemnicę. Tajemnicę planety Zorbis - wyszeptałam.Później usnęłam.
Rozdział IV
Wycieczka
Wycieczka
Zadzwonił budzik.
Po zjedzeniu śniadania i ubraniu się poszłam do pokoju. Nie musiałam iść do szkoły, ponieważ
była sobota. Popatrzyłam na zegarek i zobaczyłam godzinę 900. Zabrałam naszyjnik i wyszłam na podwórko.Weszłam do lasku obok.
I znowu jak za pierwszym razem ujrzałam światło.
Zjawił się Cosmo.- Cześć.
- Hej. Dziękuję za wczoraj, za uratowanie im życia - odparłam z uśmiechem.
- Nie musisz mi dziękować.
- Ale muszę Ci o czymś powiedzieć. Wczoraj w pewnym momencie się obudziłam. Popatrzyłam na medalion i zobaczyłam
hologram z napisem: "DZIĘKUJEMY. TY ZMIENIŁAŚ NASZE ŻYCIE". No i nie wiedziałam co zrobić, więc odparłam: "Dziękuję
i Wam za to, że pozwoliliście mi zrozumieć tajemnicę. Tajemnicę planety Zorbis." Czy dobrze zrobiłam?
- Ależ tak! To tym ludziom pomogłaś, tym z szarym życiem - wytłumaczył Cosmo.
Uśmiechnęłam się, a jedna łza spłynęła mi po policzku.
Ja pomogłam im, a oni pomogli mnie. Ściągnęłam naszyjnik z szyi i ścisnęłam go w ręce. Pomyślałam o miłym, cichymi spokojnym miejscu. Medalion zaczął błyszczeć i razem z Cosmo znaleźliśmy sie w 2109 roku. Zostaliśmy odesłani na jakiś
plac, na którym stał pomnik przypominający...
...mnie.
Napisane było na nim tak: "NA CZEŚĆ DZIEWCZYNY, KTÓRA ZMIENIA NASZE ŻYCIE.Zdziwiłam się. Przechodził tamtędy jakiś człowiek. Powiedziałam do niego:
-Dzień dobry. Przepraszam jak nazywa się to miasto?Przechodzeń zapytał:
- Jak masz na imię?
- Jestem Ania - odpowiedziałam.
- To Ty! Dziewczyna, która uratowała nas. Na upamiętnienie miasto będzie się nazywać Ania.
- Kim pan jest?
- Jestem burmistrzem. Często spaceruję po mieście, ale w szczególności tu, pod pomnikiem - wyjaśnił.
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Gdy spoglądam na pomnik, chce mi się płakać - tłumaczył.
- Czy to źle?
- Nie. To dobrze. Przypominam sobie te złe chwile, ale zaraz po tym dobre. Widzisz, przedtem życie moje życiem nie było.
- Dziękuję za informacje, za pomnik i za miasto nazwane moim imieniem - mówiąc to odchodziłam z moim przyjacielem Cosmo.
-Polubiłam Cię - powiedziałam w kierunku ufoludka.
- Ja Ciebie też.- Gdzie teraz idziemy?
- Może tam? - Cosmo powiedział to, wskazując na wielki zegar.
- Ale jak się tam dostaniemy?
- Użyj naszyjnika.
I znów chwyciłam go do ręki i pomyślałam: "Chcę się znaleźć na tym zegarze"
I w jednej chwili znalazłam się tam z Cosmo.- Czy my jesteśmy połączeni z tym naszyjnikiem? - zapytałam.
- Tak. Ty użyłaś go, żeby zmienić ludziom życie, ja żeby go Tobie przekazać - wyjaśnił.
- Dlaczego akurat mi?
- Byłem u wielu, ale oni uciekali i nie rozumieli.
- A skąd wiedziałeś o mnie?
- Szukałem. A Ty stałaś sama na boisku.
- Rozumiem... Ładnie tu.
- Tak, szczególnie, że jest takie piękne słońca, taka śliczna pogoda - mówił Cosmo.
- Chcę do domu.
- Dobrze. Więc wypowiedz życzenie.
Po wypowiedzeniu życzenia w jednej chwili znalazłam się tam gdzie chciałam.
- Znamy się już chwilę, a jeszcze nic o Tobie nie wiem. Powiedz coś. Masz rodzinę?- Nie - odrzekł.
- I nie chciałeś nic z tym zrobić?
Tu nagle Cosmo zamilkł. Chyba niepotrzebnie zapytałam. No, ale każdy ma rodzinę...
- Skąd się wziąłeś na Zorbis?- Z jajka - odpowiedziało UFO, jakby było to oczywiste.
Zdziwiłam się. Kosmici też musieli się skądś wziąć...
Zrobiło się późno.
- Hej, Cosmo, zobaczymy się jutro. Idę spać. Ale wiedz, że nie musisz lecieć na Zorbis. Mamy obok pokójgościnny więc tam możesz przenocować - zaproponowałam małemu przybyszowi z kosmosu.
- Zgoda.
Rozdział V
Historia naszyjnika
Historia naszyjnika
Następnego dnia, gdy wstałam usłyszałam głośny krzyk mamy.
- Co to jest?!Szybko pobiegłam do pokoju, w którym spał Cosmo.
- Co się stało?
- Co to jest? - powtórzyła mama.
- Na plastykę. Zrobiłam to z gipsu.
- Uf, już się bałam, że to prawdziwe.
Kiedy mama poszła, stanęłam przy łóżku i zawołałam:
- Cosmo! Pobudka!- Co się dzieje? - zapytał.
- Moja mama przed chwilą mogła odkryć, że jesteś prawdziwy.
- No tak. Mówiłem Ci, że polecę na Zorbis, ale Ty się uparłaś.
- Ja? - zapytałam z oburzeniem.
- Tak Ty.
- Ja tylko zaproponowałam. I wiesz, nie kłóćmy się więcej.
- Dobrze.
- Chcesz coś zjeść?
- O tak! Jestem taki głodny...
- Co byś chciał?
- Dużo sałatki, jeśli można prosić.
- Zgoda.
Poszłam na śniadanie. Spytałam mamy czy ma sałatkę. Mama odparła, że tak.
- Poproszę dużo - powiedziałam.Gdy skończyła nakładać, wzięłam pokrojone warzywa i poszłam do pokoju.
- Proszę bardzo, sałatka.- O, dziękuję!
Kiedy ufoludek zjadł, powiedział:
- To najpyszniejsza sałatka, jaką jadłem.To samo powiedziałam później mamie.
- Wiem, że chyba za późno pytam, ale skąd wziął się naszyjnik?- Tak naprawdę, to nie wiem.
Zdziwiłam się. Kosmita nie wie nic o naszyjniku, który mi dał.
- Wiem tylko jedno - dodał - znalazłem go w takiej szkatułce w jaskini.- Czy ta szkatułka była pozłacana? - zapytałam z niepokojem.
- Tak, ale skąd wiesz?
- Zakopałam ją trzy lata temu, ale nie w jaskini. Jak to możliwe?
- Z naszej planety często przylatują na Ziemię - wyjaśnił.
- Masz na myśli, że ją odkopali, zabrali na Zorbis i zakopali w innym miejscu?
- Bardzo możliwe. Przed zakopaniem mogli coś zrobić z naszyjnikiem.
- Co jeszcze było w tej szkatułce?
- Nic - powiedział sympatyczny ufoludek.
- Ja zakopałam naszyjnik, ale zupełnie inny, zwykły.
- Czas zmienia wszystko.
- Czas, powiadasz? Chciałbyś się znaleźć w przyszłości? - zapytałam.
- Tak.
Chwyciłam naszyjnik i wypowiedziałam życzenie. I znowu trafiliśmy na plac z pomnikiem.
- Jejku! Tu jest coraz ładniej.- Tak.
- Popatrz tam... Ile zieleni. Ile kwiatów. Ile życia! - mówiłam wskazując na wszystko dookoła.
- Zgadzam się z Tobą.
- Mam pewien pomysł - mówiąc to, pomyślałam o domu i znalazłam się w nim z małym UFO.
- Zamknij oczy, Cosmo.
Kiedy mój przyjaciel przymknął oczy, przyniosłam różne potrawy. Pierwszą był bulion.
Kazałam otworzyć buzię ufoludkowi. Spróbował i powiedział:- Mmm, jakie dobre. Co to?
- To nie warzywa ani sałatka. To jest rosół.
- Muszę to przywieźć na naszą planetę Zorbis.
- I koniecznie powiedz innym, żeby spróbowali.
Później przyniosłam inne potrawy, które też smakowały Cosmo.
- Aniu, mogłabyś przynieść więcej rosołu?- Tak.
Gdy przyniosłam, Cosmo powiedział:
- O. Teraz zabiorę tę zupę na Zorbis.
- Pomóc Ci?
- Jeśli chcesz.
Polecieliśmy na planetę ufoludka. Kiedy wylądowaliśmy wykrzyknęłam:
- Chodźcie na ciepłą zupę!Zaraz po tym zebrali się wszyscy. Każdy mówił, że to jest pyszne, znakomite, świetne. Uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do mojego domu. Nie mieliśmy co robić, więc Cosmo nauczył mnie mówić po marsjańsku. Na początku szło mi bardzoźle, ale coraz częściej się uczyłam. Cosmo zadawał mi pytania, a ja odpowiadałam. Zrobiło się ciemno. Ufoludek wrócił na Zorbis,
ja poszłam spać.
Rozdział VI
Porwanie
Porwanie
Następnego dnia, kiedy się obudziłam, znalazłam się w dziwnym miejscu.
Były tam metalowe ściany i zimna podłoga, na której siedziałam. Nie mogłam się ruszać, ponieważ byłam związana. Krzyknęłam:- Pomocy!
Nagle zjawił się jakiś olbrzym.
- Cicho - powiedział.Przeprowadziłam z nim krótką rozmowę:
- Gdzie jestem?
- Jesteś na Zorbis.
- Na tej miłej planecie?
- Zorbis jest dużą planetą. To ta część, na której zawsze jest ciemno. I lepiej bądź cicho.
Byłam oburzona jego zachowaniem. "Jak on mnie może tak traktować?", pomyślałam.
Ale na szczęście związane miałam tylko ręce. Wstałam i popatrzyłam przez okno. Rozpłakałam się mówiąc:- Ach, chciałabym, żeby był tu Cosmo.
Mój płacz nie miał końca. Łza spłynęła mi po policzku.
- Mój medalion... - wyszeptałam.- Co się tam dzieje? - zapytał strażnik.
- Nic - odpowiedziałam szlochając.
Aniu! - wołał Cosmo.
"Dlaczego mój naszyjnik zniknął?", pomyślałam.
"Aniu! Słyszysz mnie?", mówił to w myślach mały kosmita. Słyszałam jego głos, ale nie wiedziałam gdzie jest.
"Słyszę Cię", odpowiedziałam ocierając oczy i policzki z łez.
"Gdzie jesteś?", znów zapytał telepatycznie.
"Ja... jestem w jakimś dziwnym, zimnym i ciemnym miejscu na Zorbis. Kiedy wyglądałam przez okno, czuję ból, zimno
i zło", mówiłam.
- Jesteś na Zorbis X
- Co oznacza X?
- X czyli ZŁO.
- Jak mam się wydostać?
- Użyj siły umysłu.
- Jak?
- Pomyśl o jakiejś rzeczy, np. klucz, wykorzystaj chwilę. Czy strażnicy są zajęci?
- Tak, grają w karty.
Nagle wybuchnęłam śmiechem. Kosmici przerobili naszyjnik na taki, który spełnia życzenie, ale nie mogą
stworzyć nowoczesnej gry... Kiedy popatrzyłam na strażników, wciąż byli zajęci. Pomyślałam o kluczu i dostałam go.Otwarłam cicho drzwi i wyszłam niezauważona na dwór. Uciekłam. Zaczęłam cichutko śpiewać:
"Lubię przygody lecz
skazał mnie zły los.
Teraz uciekam daleko..."
skazał mnie zły los.
Teraz uciekam daleko..."
Później odeszłam dwa kroki od budynku, w którym mnie więzili.
- Cosmo! - krzyknęłam na całe gardło.Nagle włączył się alarm.
- Łapać ją! - wołali jacyś strażnicy.Straciłam siły. Kiedy stanęłam w miejscu, naszyjnik spadł z nieba. Zdziwiłam się.
W obłokach, które były czarne zobaczyłam coś błyszczącego. Był to Cosmo. Czym prędzej chwyciłam medalioni wypowiedziałam życzenie. Gdy już byliśmy w mnie w domu, rzekłam:
- Moja mama chyba nie zauważyła, że zniknęłam, prawda?
- Nie... - powiedział z dziwną miną ufoludek.
- Mamo! - zawołałam.
- Tak córeczko?
- Zrób mi coś do jedzenia, proszę.
Przed zjedzeniem naleśników z przepysznym dżemem, kazałam małemu kosmicie rozwiązać mi ręce.
Później wyszliśmy na dwór. "Dlaczego mnie porwali?", zastanawiałam się. Cosmo wiedział, że coś mi jest.- Aniu, co się stało?
- To było straszne.
- Mówisz o porwaniu, prawda?
- Tak. Dlaczego ja? - mówiąc to, patrzyłam w górę na gałęzie drzewa, pod którym siedziałam.
- Chcieli coś od Ciebie?
- Nie. Mówili tylko: cicho, cicho, cicho.
- Kiedy Cię porwali?
- Chyba, gdy spałam.
- Może polecimy jutro na Zorbis?
- Dobrze, Cosmo. Ale po co?
- Zbadać tę sprawę.
- Tak, może jutro?
Cosmo poleciał na Zorbis. Ja poszłam spać, choć miałam tylko zamknięte oczy. Do północy myślałam na tym, co się
stało rano - nad porwaniem. Kiedy otworzyłam oczy, przy łóżku stał Cosmo i mówił:- Aszkapala - co na język polski znaczyło "obudź się".
Przetarłam oczy i poszłam się przebrać. Potem zeszłam na śniadanie. Po zjedzeniu poleciałam z Cosmo na Zorbis.
Rozdział VII
Rozstanie
Rozstanie
Kiedy przybyliśmy na Zorbis, każdy był w swoim domu. Małe ufoludki nie chciały stać na zimnie. Ale to chyba nie to...
- Otonoto - powiedział kosmita, co oznaczało "halo". Nikt nie odpowiadał, nie wychodził. Tylko jeden ufoludek miał odwagę. Wyszedłz podziemnego tunelu.
- Gdzie są wszyscy? - zapytałam z zaniepokojeniem.
- Przyszedł zły Tito. Powiedział, że jego strażnikom uciekła jakaś dziewczyna. Wszyscy są od teraz jego niewolnikami.
- A Ty? Skąd się tu wziąłeś?
- Ja uciekłem z lochów. Reszta jest na Zorbis X - dokończył.
- Dziękuję za informacje - mówiąc to Cosmo wraz ze mną udawał się z kierunku Zorbis X.
- Nareszcie... - powiedziałam szeptem.
- Teraz idź za mną.
Włączyły się reflektory. Wszystkie skierowane były na mnie i Cosmo. Zaczął się wielki pościg.
Uciekliśmy do jakiegoś lasu. Strażnicy spuścili psy-bestie. Siły powoli zaczęły opadać. Nie mieliśmy wody. Nagle na swojej drodzepo zgubieniu psów, napotkaliśmy źródełko. Szybko napiliśmy się z niego. Potem ukazała nam się magiczna postać. Była to kobieta o trzech
głowach. Poprosiliśmy o to, aby żaden ze strażników tego nie pamiętał. Każda z głów kazała nam coś zrobić.
- Oto zadania - powiedziały - Musisz iść przez łąkę 10 minut i wspiąć się na drzewo po owoc.
Kiedy wróciłam, musiałam go zjeść. Owoc ten był cierpki. Kolejna głowa powiedziała:
- To zadanie numer 2: Idź po patyki i rozpal ognisko.- A to zadanie trzecie: złap tę jaszczurkę, upiecz nad ogniem i zjedz - powiedziała inna głowa.
Żadna z głów nie powiedziała, które z nas ma to zrobić. Pierwsze zadanie zrobiłam ja, drugie zrobiliśmy razem,
a trzecie Cosmo. Po wykonaniu zadań dostaliśmy klucz.- Do czego on jest? Tu nie ma drzwi - rzekłam.
Nikt nie odpowiadał. Biała postać zniknęła. Więc ruszyliśmy w dalszą podróż.
Spotkaliśmy po drodze ptaki, drzewa i krzewy owocowe. Nagle ukazała nam się brama. Była ona ze złota. Włożyłam kluczi otworzyła się. Dostaliśmy się do ogrodu, w którym było bardzo dużo róż. Znajdowały się tam ławki, na których można było odpocząć
i długa alejka. Na końcu niej była mała szkatułka. Obok pudełeczka widniał napis: ARAMBA ASZAKA TARA FON. Znaczył on:
KTO TRZY GŁOWY SPOTKAŁ, TEN SIĘ STĄD WYDOSTANIE.
Ja bałam się otworzyć szkatułkę, ale mały kosmita nie. Otworzył i nagle wyskoczyło coś małego.
Było to jajko z małymi cyferkami.- Bomba?! - krzyknęłam.
- Uciekajmy! - rzucił Cosmo, jakby wiedział co się stanie.
- UWAGA: 3, 2, 1, 0. GOTOWE - dobiegał głos z jajka.
Ukazała nam się dziura. Cosmo zapytał:
- Gotowa?- Na co?
- No to hop!
Gdy już wskoczyliśmy do dziury, nie było tak źle, choć powoli wszystko zaczęło się zmieniać.
Wszystkie myśli i wspomnienia zaczęły się wymazywać z pamięci. Zapominałam kto to Cosmo, kim byli strażnicy, nawet o wspólnychprzygodach z małym ufoludkiem, a co najgorsze - naszyjnik stał się zwykły. Gdy przybyłam na Ziemię, spałam pod drzewem w ogródku.
Kiedy się obudziłam czułam się dziwnie - jakby ktoś mnie obserwował. Miałam rację, chociaż nie wiedziałam kto mnie podgląda. Był to
Cosmo, który patrzył na mnie z dachu...
Czy to był TYLKO SEN?
Sami osądźcie.
KONIEC
Sami osądźcie.
KONIEC
Co do wszelkich komentarzy odnośnie opowiadania:
Za jakiekolwiek błędy przepraszam, ale musicie mi wybaczyć, gdyż pisałam strasznie szybko.
Wiem, że poprawne opowiadania czyta się o wiele lepiej, niż te, których błędy niesamowicie rażą.
Opowiadanie nie zawiera pełnych opisów, przez co traci na wartości. Pisałam je jednak kilka lat
temu, bodajże w piątej/szóstej klasie szkoły podstawowej. Mam nadzieję, że się podoba. Postaram
się dzielić częściej moimi opowiadaniami, które są o wiele "dojrzalsze", niż to wyżej ;)
Mam także w planach rozbudować fabułę powyższego opowiadania, ale wszystko w swoim czasie.
Pozdrawiam!
Zakładki