Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 6 z 6

Temat: [Opowiadanie] Poketto Monsuta

  1. #1
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,731
    Siła reputacji
    19

    Domyślny [Opowiadanie] Poketto Monsuta

    //Można się śmiać z tematyki. Zobaczymy co z tego wyjdzie :D. Nie wykluczam treści tylko dla dorosłych w późniejszych etapach fabuły, w razie czego poproszę moderatora o dodanie "+18" w tytule.//


    Poketto monsuta. Kieszonkowe potwory. Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić coś bardziej absurdalnego niż bajka dla dzieci stająca się przerażającą rzeczywistością? Ale zacznijmy od początku…

    Rok 2035. Ichiban no Korizion, poza Japonią znana jako Pierwsza Kolizja. Uderzenie meteorytu w południową Afrykę zmiotło z tego świata niemal całą populację kontynentu w ciągu zaledwie kilkunastu minut. Naukowcy badający pozostałości po uderzeniu w Kraterze Jamestown po raz pierwszy spotkali się z evobacter, czyli Mikroorganizmami Ewolucji Natychmiastowej. To odkrycie stało się impulsem do gwałtownego rozwoju bioinżynierii, która szybko osiągnęła poziom, przy którym tworzenie organizmów o dowolnych właściwościach biologicznych przestało być jakimkolwiek problemem.
    Rok 2037. Po fali zamieszek, które miejscami przeradzały się w regularne wojny z siłami rządowymi, państwa ONZ jednomyślnie przyjęły rezolucję zakazującą dalszych prac nad udoskonaleniem genomu ludzkiego przy pomocy evobacter.
    Marzec 2038. Chińska Republika Ludowa wypowiedziała członkostwo w Narodach Zjednoczonych, jednocześnie odrzucając rezolucję. Impas polityczny spowodowany rozbieżnością interesów światowych mocarstw nie pozwolił na podjęcie jakiejkolwiek akcji dyplomatycznej przeciwko ChRL.
    Sierpień 2038. Chiny ogłosiły przyjęcie narodowej polityki eugenicznej, która nakazywała przymusową sterylizację jednostek przeciętnych oraz poniżejprzeciętnych, jednocześnie nakładając na wszystkie kobiety w ciąży przymus poddawania się zabiegowi wszczepienia płodowi implantu superewolucyjnego. Protesty wywołane nową polityką zostały brutalnie spacyfikowane, doprowadzając do śmierci ok. 30 milionów osób.
    Grudzień 2038. Kongres Stanów Zjednoczonych narodu Amerykańskiego i Kanadyjskiego (unia obu państw doszła do skutku w 2027-mym) przyjął uchwałę wzywającą rząd Chiński do wycofania się z polityki eugenicznej oraz bezwarunkowego przyjęcia rezolucji ONZ.
    Styczeń 2039. Prezydent USAC, Tim Terry wystosował do ChRL ultimatum grożąc wojną atomową. Ultimatum zostało odrzucone.
    Luty 2039. Podczas płomiennego przemówienia w sali Kongresu, prezydent Terry zwraca się do narodu o poparcie dla inwazji militarnej na Chiny, przekonując, że projekt polityki ewolucyjnej stanowi zagrożenie dla całej ludzkości, gdyż evobacter, który wymknie się spod kontroli może powodować dowolne mutacje oraz przenosić się na inne osoby. Przy społecznym poparciu, Terry wypowiada wojnę ChRL.
    Rok 2040. Po tym jak ofensywa armii Stanów Zjednoczonych w Mandżurii okazała się ogromną klęską, prezydent Terry podejmuje decyzję o wycofaniu wojsk z kontynentu.
    2 stycznia 2041. Niban no korizion, czyli Druga Kolizja doprowadza do pacyfikacji całej populacji Chin oraz znacznej części populacji państw granicznych, poza Japonią i Koreą Południową. Ten fakt jest dla zwolenników teorii spiskowej potwierdzeniem, że Druga Kolizja była tak naprawdę zamaskowanym atakiem nuklearnym ze strony USAC. Rządy Japonii i Korei utrzymują, że ich terytoria nie ucierpiały w zderzeniu dzięki rządowym programom ochrony przed kolizjami z obiektami pochodzenia kosmicznego.
    Rok 2043. W Deep Web (części Internetu wyjętej spod nadzoru państwowego) zaczynają pojawiać się dokumenty świadczące o tym, że teoria o ataku nuklearnym była prawdziwa. Dochodzi do gwałtownych protestów. Rada Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych potępia USAC za atak i przyjmuje konwencję o całkowitym zakazie badań bioinżynieryjnych.
    11 marca 2063. Rząd Japonii otrzymuje specjalne pozwolenie Rady Bezpieczeństwa na wyprodukowanie 150 nowych gatunków, nawiązujących do kultowej japońskiej serii anime i gier „Pokemon”. Stworzenia zostają osiedlone w parku narodowym Kansai. Społeczność międzynarodowa jest zachwycona pomysłem, a przewodniczący rady Bezpieczeństwa wygłasza przemowę o „wspaniałym pokojowym zastosowaniu technologii, która, niewłaściwie użyta doprowadziła do śmierci setek milionów ludzi”.
    Rok 2064. Japonia otrzymuje zgodę na utworzenie kolejnych parków narodowych w Yamagata, Wakayama i Kanto. Kraj przeżywa boom gospodarczy w związku z falą turystów oraz rozkwitem branży związanej z pokemonami.
    Maj 2066. Premier Cesarstwa Japonii, Suzuhiso Toku, ogłasza przyjęcie ustawy o Narodowych Parkach Stworzeń Regulowanych Genetycznie, zwanej potocznie Poke-ustawą. Legalizuje ona łapanie stworzeń regulowanych genetycznie (SRG, potocznie „pokemonów”), organizowanie ich walk oraz wyklucza SRG z prawa o ochronie zwierząt. Do Japonii ściągają zapaleńcy z całego świata, którzy w łapaniu i trenowaniu pokemonów widzą sposób na dobrą rozrywkę lub łatwy zarobek.
    ***
    Chociaż pora deszczowa dobiegała już końca, to wciąż jeszcze nieroztropnym było opuszczanie domu bez parasola. Od czasów Drugiej Kolizji toksyczne deszcze były na Honshu czymś zwyczajnym. Tego dnia deszcz nie był jednak toksyczny. Na całe szczęście dla Siegfrieda, który wybiegł z hostelu wcześnie rano, zapominając nie tylko o parasolu, ale również o śniadaniu, uczesaniu się i umyciu zębów. Nic dziwnego, że chłopak był podekscytowany. Właśnie dzisiaj miał otrzymać kartę trenera i przydział pokeballi. Siegfried wskoczył na niebieski rower górski, szybko zostawiając za plecami nowoczesny hostel (zwany tez centrum pokemon), o białych ścianach i jaskrawoczerwonym dachu. Budynek był czteropiętrowy i mógł pomieścić ponad dwustu gości, chociaż zazwyczaj musiało ich być zdecydowanie mniej. Infrastrukturę budowano z myślą o przyszłości, kiedy trenerów ma być docelowo dużo więcej. Póki co jednak, Liga Pokemon nie kwapiła się do przyznawania kart trenera, ani nawet pozwoleń na łapanie (które nota bene były nieziemsko drogie). Sieg zastanawiał się czy po prostu miał farta, czy to może jego wpływowy ojciec załatwił mu dokumenty w tak krótkim czasie.
    Droga, którą jechał była przeznaczona tylko do ruchu rowerowego i pieszego. Poruszanie się samochodem było w Parkach Narodowych ograniczone tylko do pojazdów rządowych, które uzyskały specjalne pozwolenie. Raz na parę minut chłopak mijał jakiegoś przechadzającego się tu i tam w nadziei zobaczenia dzikiego pokemona turystę. Po obu stronach drogi rozpościerały się łańcuchy niewysokich gór, porośniętych gęstym lasem (głównie iglastym). Przez chmury zaczęły się przedzierać pierwsze promienie światła. Deszcz nieco zelżał.
    ***
    -Shi… gu… fu-ri-do – japoński urzędnik męczył się okrutnie przy wypisywaniu do systemu nazwiska chłopaka. Siegfried żałował teraz, że tak słabo znał jeszcze japoński. Może mógłby mu wytłumaczyć jak to się pisze. Nie mogąc się dogadać z większością spotykanych osób czuł się nieco wyobcowany. W adaptacji nie pomagał też jego wygląd. Sto siedemdziesiąt centymetrów zrostu w wieku czternastu lat, blond włosy, fryzura „na Beatelsa”, zielone oczy i niemiecki akcent wyróżniały go z tłumu Japończyków i przyciągały zaciekawione spojrzenia. - Wydawałoby się, że żółtki się już przyzwyczaiły do przyjezdnych – pomyślał Sieg – ale oni chyba już zawsze będą na nas patrzeć jak dzieci na małpy w zoo…
    -Shi… shu… shunaida? – spytał urzędnik o wyglądzie typowego japońskiego „białego kołnierzyka”, zadowolony, że udało mu się wymówić nazwisko chłopaka.
    -Schneider. Nazywam się Schneider – powiedział po japońsku Sieg. Musiał to zapisać na kartce, ale ostatecznie i tak znalazł się w systemie komputerowym jako Zigufurido Shunaida. Cholerni kitajce. Mogliby się uczyć języków.
    Proces rejestracji dłużył się niemiłosiernie. Znudzony Siegfried zaczął rozglądać się dookoła. Wszystkie budynki Ligi Pokemon w prefekturze Kanto wyglądały prawie tak samo. Marmurowe podłogi, ściany wyłożone imitacją drewna, tu i ówdzie wisiał jakiś obraz, większość z nich przedstawiała pokemony. Te prawdziwe. Ciężko było je porównać do tych z bajki, którą Sieg lubił oglądać w podstawówce. Te prawdziwe bardziej przypominają zwierzęta. Życie to nie bajka – pomyślał Sieg. Wodne pokemony były okropnie oślizgłe i cuchnące jak skurczybyk, ogniste miały suchą, gadzią skórę i odbijało im się siarkowodorem, który przypominał zapachem woń zgniłych jaj. Podobno najgorsze było sprzątanie pokeballi z gówna. Pal sześć takiego Jigglypuffa, ale jak ci się Charlizard zesra do pokeballa, to trzeba to przerzucać szpadlem albo widłami. Nowa, druga generacja pokeballi, która wchodziła właśnie do sklepów, stawiała czoła tym wyzwaniom, zmniejszając częstotliwość samoistnego uwalniania się odchodów z pokeballa oraz ułatwiając ich precyzyjniejsze uwolnienie we wskazanym miejscu. Fajnie, ale dziesięć tysięcy jenów za sztukę. Cholerne zdzierstwo. Pokeballe „jedynki” są za połowę tej ceny. A reklamowanie przez Pokemon Company „dwójek” jako „Great Balli” to już parodia. Przecież prawie niczym się nie różnią…
    -Rejestracja zakończona – odezwał się niespodziewanie urzędnik. – Proszę przejść do pokoju 112 po dokumenty, pokeballe i pokedex.

  2. #2
    Avatar Nebula
    Data rejestracji
    2013
    Położenie
    Allenstein/ Krakau
    Wiek
    31
    Posty
    1,113
    Siła reputacji
    12

    Domyślny

    ZIGUFURIDO SHUNAIDA :D

    Baaaardzo mi się podoba, jak na razie zapowiada się interesująco. Moim zdaniem możesz to rozwinąć bardzo dobrze, albo totalnie wszystko schrzanić, brak wypośrodkowanej opcji. Nie zawiedź mnie, proszę ;D Jedyne co mi się nie podoba to fragment z odchodami Charizarda - miało być śmiesznie a wyszło tak.. amerykańsko-kloacznie- żenująco ;S.Nakreśl też dokładniej kształt organizacji Ligi Pokemon, oraz kwestii wydawania pozwoleń - w oryginale były przecież niezwykle powszechne, u siebie też piszesz o zapaleńcach z całego świata ściągających do Japonii, a chwilę później masz fragment o tym jak trudno dostać pozwolenie na łapanie :P Tak czy inaczej mogę powiedzieć tylko jedno:

  3. #3
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,731
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Wydźwięk opowiadania jeszcze zamierzam mocno zmienić, na razie się rozgrzewam i wprowadzam czytelnika w świat :). Dzięki za komentarz, dodał mi motywacji i już napisałem kolejny fragment.



    Sieg, niezrażony „awangardową” fryzurą, nieświeżym oddechem i pustym brzuchem, zaraz po załatwieniu formalności ruszył do Puszczy Viridian, by złapać swojego pierwszego w życiu pokemona. Było już popołudnie i wciąż lekko kropiło, ale korony drzew osłaniały świeżo upieczonego trenera przed niedobitkami kropel deszczu. Wilgotno i stosunkowo ciepło – idealny dzień na łapanie pokemonów-robaków. Prawie idealny, bo była środa, dzień w którym turyści byli dopuszczeni na teren parku narodowego Kanto. Trenerzy woleli z reguły łapać pokemony w dni, kiedy park był zamknięty dla turystów, bo zbyt duża liczba ludzi po prostu płoszyła stworki, które chowały się po dziuplach i norach. I rzeczywiście. Siegfried nie spotkał jeszcze żadnego pokemona, chociaż włóczył się po lesie Viridian od dobrej pół godziny. Spotkał za to troje Francuzów, małżeństwo Kanadyjczyków w średnim wieku i patrol Wydziału Nadleśnictwa, zwanego potocznie pokepolicją. Ci goście, odziani w niebieskie mundury i czapeczki w stylu francuskich żandarmów, mieli za zadanie wyłapywać i udaremniać wszelkie próby kłusownictwa, czyli nielegalnego łapania pokemonów. Za coś takiego można było iść do paki na dobre dziesięć lat. Chcesz łapać poki – zabul milion jenów za licencję, odczekaj rok w kolejce i, jeśli ci się poszczęści, to jesteś w domu. Siegowi się wyjątkowo poszczęściło. Dostał papiery po niecałych dwóch miesiącach.
    Po kolejnym kwadransie bezowocnych poszukiwań chłopak przysiadł na zwalonym pniu i zaczął bawić się swoim nowiutkim pokedexem. „Nowiutkim”, dobre sobie. To była wersja 0.4, sprzed grubo ponad roku. Toporne przyciski, detektor, który nie wykrywał pokemonów w deszczu, śniegu ani na wietrze, a czasem nie wykrywał ich w ogóle, choćbyś wsadził ten badziew prosto w pokemonową d… Cichy pisk dobiegający z pobliskich krzaków oderwał Siega od ekranu urządzenia, które oczywiście nic nie wykryło. Ale to mógł być pokemon. Siegfried wstał i powolutku, niemal skradając się, podszedł w kierunku, z którego dobiegł odgłos.
    Jeszcze jeden krok, jeszcze odgarnąć kępkę gałązek i… nagle z kieszeni bluzy chłopaka rozległo się dość głośne piknięcie i komunikat – *wykryto pokemona* – dźwięk wydany przez urządzenie spłoszył zwierzę, które uciekło tak szybko, że Sieg zdążył tylko zobaczyć powyginany na kształt pioruna żółty ogonek. Po chwili pokedex, będący dalej zamknięty w kieszeni, zaczął mówić. – Pikachu, pokemon-mysz. Potrafi generować prąd o wysokim natężeniu, dzięki ogniwom umieszczonym w policzkach…
    - Cholerstwo! – trener wyciągnął dexa z kieszeni, otworzył klapkę i zaczął się zastanawiać którym guzikiem wyłączyć komunikat.
    - …wbrew obiegowej opinii, rozładowanie ogniw nie powoduje pogorszenia kondycji pokemona…
    - O! Jest guzik z przekreślonym głośniczkiem! Ciężko go było znaleźć w tym gąszczu chińskich znaczków.
    - Japońskich. Jesteś w Japonii, durniu – zza pleców Siega rozległ się chłopięcy głos. Gdy się odwrócił, ujrzał dzieciaka w czarnych jeansach i niebieskim sweterku. Chłopiec miał azjatyckie rysy twarzy, czarne włosy i pokeballe przy pasku.
    - Pismo kanji wywodzi się z Chin, durniu – odparł Siegfried. Nie mógł pozwolić na to, żeby ktoś go przegadał. W końcu to on zawsze musiał wszystko wiedzieć najlepiej.
    - A co ty możesz wiedzieć o Chinach, durniu? – Sieg zauważył, że chłopak musiał poczuć się urażony.
    - Przepraszam. Czy ty… jesteś Chińczykiem? – spytał.
    - Ta – odparł nieznajomy. – A przyciski pokedexu są opisane w katakanie, żeby nawet taki białas jak ty mógł się nauczyć to czytać. Durniu.
    Siegfried milczał przez dłuższą chwilę. Nieznajomy też się już nie odezwał. Po prostu poszedł dalej w swoją stronę. Sieg spojrzał jeszcze raz na przyciski pokedexu. – Bez kitu katakana… - wymamrotał.
    *
    Udało się trochę ściszyć dexa, żeby nie płoszył pokemonów. Udało się też wejść do pokenetu. Sieg zdał sobie sprawę, że ma teraz swój własny profil na pokebooku. – Fajna stronka – powiedział na głos – publikuje ci się jakie poki złapałeś, wyświetla listę chętnych do walki trenerów w okolicy… O, jakaś niezła laska chce mnie dodać do znajomych! Ale ma bufory! Chyba jest trochę starsza ode mnie…
    - Chyba tak. Mam szesnaście lat, a ty? – tym razem zza pleców Siegfrieda dobył się dziewczęcy głos. Jego właścicielka była właśnie właścicielką „buforów”, o której gadał do siebie chłopak. Była europejką, miała długie, kasztanowe włosy, czarne legginsy i jakieś połączenie bluzy z sukienką, na które Sieg nie znał określenia. Rzeczywiście niezła laska.
    - Co jest, kurcze mol? – zapytał chłopak w miejsce odpowiedzi. – Jak wy to robicie, że mnie znajdujecie i zachodzicie od tyłu, kurna, co? – zdenerwował się.
    - Wyłącz poketracker, durniu – odparła chłodno dziewczyna, po czym odeszła obrażona. Zmieszany Sieg zerknął do dexu, żeby spojrzeć jeszcze raz na profil nieznajomej. Lilly Doughborough. Niezła. Zaakceptował zaproszenie.
    *
    Mocno się rozpadało. Do tego było już ciemno. Świetny dzień, nie ma co. Udało się spotkać dwójkę zarozumiałych trenerów i złapać jednego upośledzonego Caterpie. Sieg potknął się o tego zielonkawego, przypominającego przerośniętą gąsienicę, potworka, gdy wychodził z puszczy Viridian. Naprawdę był upośledzony. Pełzał tyłem. Nawet nie próbował się uwolnić z pokeballa. Sieg odblokował na pokebooku achievment „złap poka w mniej niż pół sekundy”. Lilly już zdążyła napisać komentarz. „Dobra robota, cioto.” To był kiepski dzień. Sieg był z powrotem w centrum pokemon przed północą, zjadł na kolację trzy miski ramenu i walnął się na podłogę. Tak, podłogę. Łózek nie było. Japonia. Trzeba spać na tatami. – Niech to szlag…
    Czwartek rano. Po porannej toalecie Sieg przypomniał sobie, że przecież złapał wczoraj pokemona i musi go nakarmić. Czekał na ten moment od dawna. Założył baseballówkę tył na przód i rzucił pokeballem o ziemię, krzycząc „Caterpie, wybieram cię!”. Caterpie nie podzielał najwyraźniej entuzjazmu swojego trenera. Był martwy. Przed śmiercią zdążył się umorusać zieloną mazią, która prawdopodobnie była jego wymiocinami. – Może się nimi zadławił? W końcu był upośledzony – pomyślał chłopak.

  4. Reklama
  5. #4
    Avatar Aureos
    Data rejestracji
    2009
    Wiek
    32
    Posty
    6,788
    Siła reputacji
    21

    Domyślny

    To nie jest dobry znak, jeśli już w pierwszym zdaniu mam okazję żeby nacisnąć "bullshit button" :P Meteoryt który w parę chwil zniszczyłby całą populację Afryki, na pewno by na niej nie poprzestał. Prawdę mówiąc zniszczyłby w krótkim czasie wszystko co żyje na planecie, nawet bakterie, chociażby przez zniszczenie atmosfery i globalną zimę po zasłonięciu słońca przez pył. To samo tyczy się bomb atomowych sięgających całego terytorium Chin. No ale zostawmy to ;p

    Do połowy pierwszej części opowiadanie brzmiało jak sztampowe sci-fi, z nutką nadziei na lepszą i ciekawszą dalszą treść. Rok 2063 wywołał u mnie opad szczęki, jako że pokemonowego fanfica się tu nie spodziewałem :D Ogólnie nie podoba mi się całościowy zamysł. Fanfiction w uniwersum pokemonów dziwnie wygląda połączony z postnuklearnym sci-fi. Taka przeprowadzona na siłę próba wytłumaczenia mechaniki i wprowadzenia logiki do świata, w którym logiki nie ma i prawa fizyki nie istnieją. Opowiadanie powinno zacząć się od "Chociaż pora deszczowa dobiegała już końca".

    Podobał mi się humorystyczny moment o srających pokemonach i motyw z dziewczyną która słyszała głośne myśli bohatera.
    Dialogi z drugiej części wydają się jednak trochę zbyt krótkie i zwięzłe, a przez to nienaturalne.

    Na razie nie ma za wiele co oceniać fabuły bo opowiadanie się dopiero rozkręca. Może ten komentarz tego nie wyraża ale w gruncie rzeczy zaciekawiłeś mnie i chętnie przeczytam kolejną część :P Szczególnie dobrze się zapowiada to [18+] :D :D
    Ostatnio zmieniony przez Aureos : 09-12-2013, 05:31

  6. #5
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,731
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Pomyślałem, że będę czasem wrzucał jakieś obrazki jako ilustracje do opowiadania. Z pomysłu [+18] zrezygnowałem bo nie o to chodzi w tym opowiadaniu. Może zostawię jakieś niedopowiedzenia ;).









    „Od kiedy tak naprawdę jestem martwy? Od czasu kiedy przestałem wychodzić z domu? Od kiedy zerwałem wszystkie kontakty ze znajomymi? Od kiedy zdiagnozowano u mnie chorobę Willsona-Tanaki? Miałem wtedy dziesięć lat. Zespół WT to stosunkowo nowa przypadłość. Zaczęła się pojawiać u ludzi dopiero w latach czterdziestych, już po Pierwszej Kolizji. Powoduje zwapnienia płuc, niewydolność nerek i wątroby, a przede wszystkim patologiczne zmiany w rdzeniu kręgowym. Po trzech latach od diagnozy musiałem całkowicie zrezygnować ze sportu. Popadłem w depresję, nie wychodziłem z domu przez pół roku. Doktor Cologne zasugerował rodzicom, żeby wysłali mnie do Japonii w celu poprawienia mojego stanu psychicznego. Póki co jest całkiem fajnie. Ale jestem martwy. Jedną nogą w grobie...”
    - W dupę z tym pamiętnikiem – Sieg cisnął zeszycikiem o podłogę i skrył twarz w dłoniach. Po jego kościstych policzkach zaczęły spływać łzy. Nie szlochał. Podniósł głowę i spojrzał w swoje odbicie w szybie. Na zewnątrz było ciemno, padał ulewny deszcz, a silny wiatr wyginał gałęzie drzew. Choć oczy chłopaka były szeroko otwarte, a twarz miała zupełnie obojętny wyraz, to z jego oczu wciąż płynęły łzy. – Kocham cię, mamo – wyszeptał.
    *
    - Pokeball, idź! – entuzjastyczny okrzyk rozległ się po polanie, znajdującej się nad niewielkim stawem skąpanym w bujnej roślinności, wśród której przeważały pałki wodne. Rzucona przez Siegfrieda kula odbiła się od leżącej na trawie niebieskiej kijanki, która po chwili została wciągnięta do jej wnętrza. Pokeball poruszał się jeszcze przez chwilę, po czym zastygł w bezruchu. Sieg złapał Poliwaga. – Nowe powiadomienie – odezwał się pokedex chłopaka. Blondyn otworzył go by ujrzeć nowy komentarz na pokebooku. „Dobra robota, cioto.” To Lilly.
    Sieg miał na p-booku już troje znajomych: Lilly, jakiegoś Charlesa Novacky, który zaprosił go wczoraj na pojedynek (Sieg musiał grzecznie odmówić z powodu braku na tamtą chwilę jakichkolwiek pokemonów) i małego chińczyka spotkanego w lesie Viridian – Xi Zhenzenga. Niezrażony wpisem Lilly chłopak ochoczo zabrał się za oswajanie pokemona, którego zaraz po złapaniu uwolnił z jego kuli. Był okrągły, oślizgły i śmierdział rybą. Mierzył może ze trzydzieści centymetrów wzrostu, miał tylko dwie kończyny dolne oraz ogon. Brak rąk u Poliwagów sprawiał trochę problemów w walce, ale dało się je nadrobić przy pomocy ataków ogonkiem oraz armatki wodnej, wystrzeliwanej z ust stworzenia pod ciśnieniem kilku atmosfer. Jednak żeby używać wodnej broni, stworek musiał zaopatrywać się w wodę z zewnętrznego źródła. Jego własne zapasy wystarczały tylko na jeden niezbyt długi atak.
    Ten pokemon z pewnością nie był upośledzony, o czym świadczył fakt, że gdy tylko zobaczył Siega, zaczął uciekać. Chłopak musiał przywoływać go z powrotem do pokeballa. Sytuacja powtórzyła się jeszcze trzy razy zanim zwierzątko załapało, że z ucieczki raczej będą nici.
    *
    Od dnia kiedy Siegfried otrzymał uprawnienia trenera pokemon minęły już dwa tygodnie. Skórzany pasek u spodni chłopaka zdobiły już trzy czerwono-białe kule. Sieg czuł się z nimi przy boku jak rewolwerowiec ze swoim zaufanym coltem. Młody trener stał z rękoma schowanymi w kieszeniach swoich wytartych jeansów, lekko garbiąc się i unosząc podbródek w nonszalanckim geście. Oprócz niego na polanie był też Charles – wysoki siedemnastolatek, o bardzo szczupłej sylwetce, platynowych włosach i rysach twarzy modela. Młodzieniec miał na głowie czapkę skrywającą jego oczy pod szerokim daszkiem, nerdowski sweterek w kolorowe paski i coś na kształt legginsów. Noszenie legginsów przez facetów nie było uważane za coś zboczonego już od końcówki lat trzydziestych, ale mimo to Sieg poczuł odrazę kiedy spojrzał na wyeksponowane obcisłym materiałem krocze oponenta. – Trochę pedałek – pomyślał.
    - Trzy na trzy, pierwszego pokemona wybieramy w ciemno, wycofanie oznacza porażkę danego poka i niemożność jego ponownego użycia. Stawiamy po pięć tysięcy jenów, zwycięzca bierze wszystko. Wszystkie chwyty dozwolone. Walka kończy się wycofaniem, utratą przytomności lub śmiercią wszystkich trzech pokemonów danego trenera. Załapałeś? – spytał Charles.
    - Jasne, jestem gotów – odparł Sieg. Obaj chłopcy odpięli od pasków po jednym pokeballu, a następnie naciskając je delikatnie z trzech stron powiększyli kule do rozmiarów umożliwiających uwolnienie znajdujących się w środku pokemonów. Powiększenie balla wysyłało również impuls do zwierzątka, żeby się obudziło i przygotowało do walki. Odczekawszy piętnaście sekund, obaj trenerzy rzucili swoje pokeballe w kierunku środka polany, która miała właśnie stać się polem bitwy. Sieg dał się ponieść emocjom i ciskając kulę w kierunku ziemi krzyknął – Poliwag, wybieram cię! – Charles milczał, wlepiając wzrok w ziemię. Z jego pokeballa wyszedł zwierzak przypominający skrzyżowanie włochatej kulki o świńskim ryju z małpą. Był niewiele wyższy od Poliwaga, ale jego nastawienie było dużo bardziej bojowe.
    - Mankey, pokemon-świnia, typ walczący. Znany z wyrafinowanej pracy nóg podczas walki, zdolny do zadawania potężnych ciosów łapami – wyjaśnił pokedex 0.4 Siega.
    - Poliwag, wodna broń! – wydał komendę Sieg, nie zwlekając ani chwili, by nie dać przeciwnikowi szansy na wykonanie pierwszego kroku. Jego pokemon nadął usta i po chwili wystrzelił w kierunku przeciwnika wąski strumień wody. Małpowate stworzenie nie wydawało się być przejęte tym atakiem. Mankey zasłonił oczy przedramionami i zaczął napierać w kierunku Poliwaga.
    - Mankey, drapanie! – powiedział bez emocji Charles, delikatnie podnosząc głos. Jego pokemon skoczył w kierunku przeciwnika, rozcinając żabią skórę Poliwaga na brzuchu. Z rany natychmiast trysnęła krew. Ranne stworzenie zawyło z bólu.
    - O w dupę! Poliwag, wróć – przestraszony o swojego podopiecznego Sieg natychmiast wycofał go do pokeballa. Chłopak stał przez chwilę zszokowany, z szeroko otwartymi oczami wpatrującymi się w pustkę. Więc to tak wyglądały prawdziwe walki pokemon. Sieg nie mógł wyjść z oszołomienia.
    - Żyjesz? – zapytał Charles. – Jeśli chcesz się poddać to mów, a jeśli nie to walcz – powiedział, skrywając oczy za daszkiem czapki. Jego głowa była teraz tak pochylona, że nie mógł widzieć wiele więcej poza swoimi butami. Siegfried otrząsnął się z szoku i drżącą ręką sięgnął po kolejnego pokeballa. Rzucając go chciał coś powiedzieć, ale głos ugrzązł mu w gardle. Z kuli wyłonił się pokemon-ptak przypominający coś pomiędzy gołębiem a orłem, Pidgey. Stworzenie natychmiast wzbiło się w powietrze. – Dobry wybór. Typ latający – skomentował Charles.

  7. #6
    Avatar Aureos
    Data rejestracji
    2009
    Wiek
    32
    Posty
    6,788
    Siła reputacji
    21

    Domyślny

    @Szantymen ;

    Akcja trochę idzie do przodu, ale nadal brak jakichś oznak, że fabuła będzie głębsza niż zbieranie pokemonów i utarczki z koleżanką. Mimo wszystko czytało się nawet lekko, tekst nie nudzi póki co. Światełkiem w tunelu jest wstęp ze wzmianką o chorobie głównego bohatera. Trochę urozmaica tekst ale jednocześnie płacz Sieg'a nieco irytuje - kolejny bohater z serii "średnio rozgarnięty ale w głębi duszy dzielny i kiedyś zostanie mistrzem pokemonów"?

    Nie czytałem nigdy fanficów z uniwersum pokemonów więc chętnie przekonam się jak się dalej rozwinie sytuacja :)
    Ostatnio zmieniony przez Aureos : 13-12-2013, 13:58

  8. Reklama
Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Odpowiedzi: 91
    Ostatni post: 29-07-2013, 21:13
  2. Odpowiedzi: 3
    Ostatni post: 20-01-2012, 20:07
  3. Kolejne opowiadanie z serii "Moja Kariera"
    Przez Bartek111 w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 18
    Ostatni post: 13-07-2009, 12:49
  4. Odpowiedzi: 15
    Ostatni post: 17-10-2008, 18:26
  5. Konkurs na najlepsze opowiadanie
    Przez Archarius w dziale Niusy
    Odpowiedzi: 19
    Ostatni post: 12-05-2007, 22:45

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •