Tak, mamy ten sam deficyt. Ale sam ZUS nie upada.
Anyway.
Dla uproszczenia kalkulacji załóżmy, że zwiększamy składki o 55 mld a PIT zmniejszamy o 55 mld, tak żeby ZUS nie mieszał się z resztą budżetu.
ZUS nie może upaść nigdy, ponieważ niezależnie jaka jest proporcja emerytów do osób pracujących, państwo może dowolnie sobie zmieniać wysokość samych emerytur, jak i składek, zgodnie z tymi proporcjami.
Jeśli emerytura wynosi 1200 zł (czy ileś tam, nie wiem), to gdyby natychmiastowo przybyło nam znacznej liczby emerytów bądź ubyło znacznej liczby osób pracujących, to państwo tą samą emeryturę mogłoby ustalić na wysokości 1100 zł. Wtedy "zaoszczędzone" 100 zł od jednego emeryta poszły by na pokrycie emerytur tych "dodatkowych" emerytów. Potem gdyby te proporcje zmieniały się w dalszym ciągu w tę stronę, to ta emerytura wynosiłaby 1000 zł, potem 900 zł, potem 800 zł i tak dalej.
Co więcej, nie trzeba nawet zmniejszać emerytury. Wystarczy albo obniżyć waloryzacje, albo nawet całkiem ją zamrozić. Wtedy jeśli emerytura wynosiłaby 1200 zł, to po 5 czy 10 latach wynosiłaby ona 1230 zł w przypadku symbolicznej waloryzacji lub nadal 1200 zł w przypadku braku waloryzacji. Natomiast pozostałe wskaźniki ekonomiczne takie jak PKB, płaca minimalna, płaca średnia, mediana itd. dalej by szły w górę, więc składki były płacone od wyższych pensji, a emerytura wynosiłaby dalej tyle samo co X lat temu, więc ZUS z łatwością by ją udźwigną. Jest to tzw. "obniżka" przez inflację.
Ale jako pierwszą linię obrony zostałyby wykorzystane po prostu składki. Jeśli składka wynosi 500 zł dla jakiegoś tam pracownika, to gdyby natychmiastowo przybyło nam znacznej liczby emerytów bądź ubyło znacznej liczby osób pracujących, to państwo tą samą składkę mogłoby ustalić na wysokości 550 zł. Wtedy "dodatkowe" 50 zł od jednego pracownika poszły by na pokrycie emerytur tych "dodatkowych" emerytów. Potem gdyby te proporcje zmieniały się w dalszym ciągu w tę stronę, to ta składka wynosiłaby 600 zł, potem 650 zł, potem 700 zł i tak dalej.
Dlatego to nie jest tak, że kwestia niskiej dzietności dotknie nas dopiero jak będziemy szli na emeryturę, ponieważ już teraz od razu nam podwyższą składki, za którymi nie pójdzie w przyszłości wyższa emerytura.
Dlatego ostatecznie kwestie dzietności sprowadzają się do tego:
Wyższa dzietność -> składki w dół a emerytury w górę
Niżna dzietność -> składki w górę a emerytura w dół
Dlatego niska dzietność nie doprowadzi do upadku ZUS. Niska dzietność doprowadzi jedynie do wysokich składek i niskich emerytur.
Zakładki