Jak chodziłem do 1/2 klasy podstawowej to była u nas taka Klaudia w klasie, która w wakacje weszła przez płot na podwórko sąsiada, bo jej piłka tam spadła. No i rotweiler (chyba, może mnie pamięc mylić, ale coś o tym wyglądzie) tak ją poszarpał za włosy na głowie, widok makabryczny, przeszczep skóry (i włosów) "na szczęście" nic poważnego na twarzy, chyba z pół roku dochodziła do siebie. W każdym razie od tamtego momentu chyba z 10 lat musiało minąć żebym się nie bał psów. (JA! A co dopiero ona...)
To znaczy jak widzę jakieś amstafy czy inne takie, to dalej wolę żeby spierdalały daleko ode mnie, no ale inne psy jakoś mi nie przeszkadzają.
No i tak sobie teraz myślę, jak ona musi mieć psyche rozjebaną pod tym kątem, że niedość, że taka tragedia, to potem jeszcze musiała mieszkać obok tego psa XD bo wątpię, że go uśpili - chociaż mogę się mylić.
Zakładki