Cytuj:
Ostatnie dni bardzo wpłynęły na mój stan emocjonalny. Przez te mordy śmierdzących orców pod przywództwem Bibbego, przez najazdy na miasta pijanych piratów a nawet chorobę, która atakowała miasto Venore postanowiłem się odizolować od świata. Kroku dotrzymywało mi słońce - za dnia; księżyc zaś w nocy stawał się mym kompanem. Czas płynął nieubłaganie szybko. Nocne wojaże wśród wysokich drzew. Podróże poprzez góry, doliny. Przez zapomniane starożytne miasta - wędrówka nigdy się nie kończyła, do tego dnia, gdzie znalazłem swoje miejsce na ziemii. Raj. Pięknie zielone stworki na koksach, które zamieszkiwały te ziemie przyjęły mnie z otwartymi kłami. Stałem się jednym z nich, a jaskinia Brimstone Bugów stała się mym drugim domem.
Niestety nie jest ona duża i choć chętnie bym ugościł każdego zbłąkanego podróżnika, tak ten, który trafił do niej i z szałem w oczach zabijał moje biedne robaczki, poczuł mój, jak i ich gniew. Jaskinie zalała jasna poświata mieszająca się z żółtawym kolorem siarki. Wybuchła walka! Ogień zaczął trawić dużą część jaskini. Opary siarki zaczęły wypełniać całe pomieszczenie. Nagle cisza. Kurtyna śmierci opadła. Kurz wolnym ruchem kłębił się w powietrzu, po woli opadając na ziemię...