Cytuj:
Choć zegar wybił już godzinę 22, słońce nadal w zenicie, prażyło swymi promieniami moje umięśnione ciało. Dobrze, że kilka dni wcześniej na "promocji" wyczaiłem kapelusik, który teraz chroni moje blond kędziorki. Cóż bym zrobił gdyby nie ten pijany cyklop z wielką głową, który za flaszkę wina, promocyjnie go oddał? W każdym razie nie dość, że czułem się jak Brad Pitt podczas pokazu modu, gdzie patrzą się na mój berecik z podziwem, to jeszcze chronił moją głową niczym Altax drewno! Dodać mogę jeszcze, że jest nieziemsko wygodny! Tak więc nie przejmując się udarem, zacząłem kopać w pocie czoła w bagnie, mając nadzieję, że znajdę skarb dawnych ludzi osiadłych na tych terenach.
Kopałem łopatą, kopałem rękoma, kopałem nawet mieczem. Skarbów było wiele, począwszy od butelek poprzez buty o zapachu zgniłego jabłka, skończywszy na diamencikach.
Nie wspomnę o tym, jak wyławiałem węże, które w podzięce zostawiły mi ślady w postaci ich kłów. Kurwy tak mnie pokąsały, że spuchłem jak bańka! Exura ico - poooh, lecimy dalej. Nagle moim oczom ukazało się coś, czego nigdy nie widziałem na oczy, coś co wyglądem przypominało skręcone, ruchome jelito(blee), coś co... przyssało się do mojego bojlera na klacie i.. zaczęło ssać! Na topór Durina, co to kurwa jest?! Jak się okazało to mała pijawka - Marysia, jak po chwili się przedstawiła. Wraz z nowym kompanem wpadliśmy na niecny plan upolowania bizona! Po bieganiu po tych bagnistych polach trafiliśmy na stado bizonów. Marysia niczym skrytobójca, zaatakowała naszą ofiarę aż bizon zawył - czy to z bólu czy z rozkoszy, wszak dołączył do mojej drużyny i ostatniej kropli krwi, którą mam nadzieję, mój mały pomocnik nie wyssie!
Pozdrawiam, kulturysta podróżnik,
Adam piechota