Eh, amatorka, panowie. Widzę, że słabo ogarniacie, więc przedstawię wam, jak się to powinno robić. Jest to sprawdzony sposób, który wymyśliłem mając 10 latek, gdy niektórych dzisiejszych tibijczyków nie było jeszcze w planach.
Otóż tak: wstajesz normalnie, jakbyś miał na ósmą do szkoły. Matka akurat szykuje się do wyjścia do pracy, mówisz jej, że cię boli brzuszek, głowa, czy paluszek. Możesz też powiedzieć, że szkoła zamknięta przez zarazę. Po wyjściu rodzicielki, szybko odpalasz komputer i logujesz do ulubionej gierki. Najpierw gadasz z kolegami, którzy wbili przed szkołą, ale zaraz muszą wychodzić. Przy świadomości, że sam masz cały dzień wolny, jest to najlepsze uczucie na świecie (ważny punkt w przygotowaniach do hunta, gdyż trzeba zadbać o odpowiednio wysokie morale). O ósmej rano handlujesz uhami i rozprawiasz się z pekerami. O 8:55, gdy wybrzmiewa dzwonek na drugą lekcję, zabijasz dragona w kanionie, bo ma długi resp, a po SS będziesz mógł go zabić jeszcze raz. W trakcie SS zjadasz szybko kanapkę z dżemem, a po starcie kasujesz gada i wracasz do depo Ab. Następnie kupujesz 100 szynek i amunicję. I tutaj są 3 warianty, albo bierzesz 100 spirów, albo 3 bp arrowów, albo 3 bp boltów. To zależy od ciebie, osobiście lubię spiry i arrowy. Pakujesz to wszystko do wora i wbijasz do HG. Jako że to poradnik "for dummies", to podpowiem, że trzeba najpierw położyć worek na tepeku, a dopiero potem w niego wejść. W przeciwnym razie wór zostanie po tamtej stronie.
Zapierdalasz na tzw. "duże HG", przed 10 powinieneś być na miejscu i zaczyna się właściwy hunt. Otwierasz paczkę czitosów i w rytmie power metalu, czy innego linkin parka, tłuczesz ghoule i dsy. Tu nie będę wchodził w szczegóły, bo chyba każdy wie, jak otworzyć paczkę czitosów. Jakieś 7 godzin później matka wraca z pracy, więc udajesz że dopiero siadłeś. Po kolejnych 2-3 godzinach powinien ci się kończyć food i amunicja (o ile nie rzucałeś dzidami). Bierzesz lootbaga i tachasz go z powrotem na "mały HG", ten zaraz przy wejściu. Jest tam taki spot, gdzie wystarczą 2 postaci, by zrobić tepeka. Prosisz kolegę o zalogowanie na uprzednio przygotowanego w tym miejscu 8 levela, bierzesz szkieleta z pobliskiego respa i przy pomocy kolegi tepujesz się do temple. Odkładasz wszystko do depo, zabierasz tylko bp uhów "w razie w", i ponownie wskakujesz do HG, gdzie niedaleko wejścia stoi noob char z twoim lootbagiem. Podnosisz na capa ile się da i znów tepujesz. Jako że oczywiście masz residence w najprawilniejszym mieście, czyli w Ab, to z temple lecisz znowu prosto do HG. Nawet nie zahaczasz o depo. Sklep jest po drodze, więc tam sprzedajesz co masz na sobie i wbijasz w teleport. Cykl powtarzasz do czasu wyniesienia całego loota. W zależności od refleksu, może to zająć do godziny, ale wbrew pozorom nie jest to wcale tak długo, biorąc pod uwagę, że: a) hajsu masz z tego w opór b) proces uwzględnia też od razu sprzedaż loota. Więc nie jest to wcale wiele dłużej niż przy konwencjonalnej metodzie lootbagowania, która przeważnie zakłada sortowanie w depo. Gdy skończysz, dziękujesz koledze, ustawiasz sobie na gadu-gadu opis z ostatnim awansem, stoisz jeszcze chwilę w depo, żeby wszyscy zobaczyli, że "wow 3 levele wbił od wczoraj??", po czym relogujesz na uhmakera. Rozsiadasz się wygodnie w fotelu i w poczuciu dobrze spędzonego dnia (300k expa i 40k golda piechotą nie chodzi), relaksujesz się czytając na spokojnie forum tibia.pl torga by być na bieżąco. Na koniec zjadasz obiad, myjesz się i idziesz spać.
W razie potrzeby, plan można nieznacznie modyfikować, ale tak jak mówiłem, jest to zajebisty i wielokrotnie sprawdzony sposób na ładny zarobek i exp paladynem. Gorzej jeżeli matka ma home office, ale w starej tibii się nie zdarzało.
Zakładki