Old-Era napisał
tibjarz zaczyna wkurwiac jebany wieszcz narodowy sie zrobil, wszczechwiedzacy mentor powie ci na jakim otsie grac a jaki jest chujowy bo on tak powiedzial. Mowi kazdemu jak kto ma zyc, jaki sport jest dobry jaki chujowy no zajebalbym mu na leb ostatnimi czasy bez kitu
Bardzo dobrze, że w końcu to zauważyłeś, że przekazuję wam tu pewne uniwersalne wartości. W następnym kroku prawdopodobnie zdasz sobie sprawę jak ważne i prawdziwe to wartości. To mi przypada ta niewdzięczna rola krzewienia ich, w myśl zasady "forum uczy, bawi i wychowuje", bo choć czasem poncjusz czy janusz też napiszą coś z sensem, to generalnie beze mnie pozostalibyście zwykłymi robacks bez gustu. Skończylibyście płacąc PPV na walki tych umysłowych impotentów, grając na kasterii i oglądając komedie z karolakiem, popijając grzańcem z tatry mocnej z miodem. Żyję nadzieją, że jednak będzie inaczej, a posty moje nie idą jak krew w piach. Ale zanim to nastąpi, wyjaśnię pokrótce poruszaną tu kwestię sportu, która widzę was bardzo nurtuje.
Otóż żaden tzw. "sport" nie jest dobry, bo sport równa się leśne dziadostwo, czerwone od zapijaczenia ryje, układy, korupcja, złodziejstwo i często również pedalstwo. Prawdziwy sport to jest, gdy ty sam pójdziesz pojeździć rowerkiem czy pokopać balon z kolegami.
Wszelkiego rodzaju struktury organizacyjne rodzą tylko patologie. Liga szkolna jest na absolutnym pograniczu, wszystko powyżej nie ma już nic wspólnego z prawdziwym sportem. Bo mimo że też zarządzana z reguły przez leśnego dziada wuefistę, to jednak jest kwintesencją tej rywalizacji, gdy ustawiacie się na mecz z tymi pedałami z sąsiedniej klasy, a po meczu na ustawkę, bo rudy sfaulował grubego. To jest właśnie esencja prawdziwego sportu, rywalizacja, jazda z kurwami, walka o swoje i dominacje. Jak w wojnie na najlepszej wersji tibii 7.1 w najlepszych czasach. A "sport", który oglądacie w telewizji, to tylko przedstawienie dla naiwniaków, żeby ich oskubać z dudków niczym najprawdziwszy tatrzański góral z warszawy. Faceci udający baby, baby udające astmę, zawody kto się lepiej i mocniej naszprycuje, a to wszystko podszyte wszelkiego rodzaju układami i szwindlami. Jedziesz sobie na mecz za ukochaną drużyną, emocjonujesz się nim, przeżywasz czy twój idol z plakatu na ścianie kopnie świński pęcherz do sieci rybackiej. Pojawiają się łzy. Łzy wzruszenia... lub rozgoryczenia, że znów krzywo zawiało. A 10 lat później dowiadujesz się, że wynik i tak był z góry ustalony. Mało tego, że uczestnicy tych wydarzeń pracują sobie w reprezentacji, zajmują wysokie stanowiska w związku leśnych dziadów, a nawet robią kariery polityczne, pomimo wyroków za korupcje, na które nikt nie zwraca uwagi. To jest czysta iluzja, jak "dzieci nawałki". Postać Nawałki de facto nigdy nie istniała, ona została wykreowana. Postać trenera perfekcjonisty, który mało mówi, a za zamkniętymi drzwiami ustala masterplany zdobycia mistrzostwa wszechświata ze swoimi wspaniałymi husarzami. Każdy w to wierzył, ale gdy tylko prawdziwy Nawałka został postawiony pod ścianą i musiał sklecić więcej niż 3 zdania proste, to maska szybko opadła i okazało się, że był to zwykły tuman, który z kopaczami trenował rozdawanie autografów. A nasz wspaniały obrońca, skała, największy husarz i abstynent złamał sobie rękę po pijaku na schodach, rzekomo grając w siatkonogę. Więc ludzie zaczęli wątpić. Dopytywać, dociekać. I co się wtedy robi? To proste. Usuwa się tumana i podstawia nowego, świeżego, "ten będzie lepszy, a o tamtym zapomnijcie, wyciągniemy wnioski!" mówi się. I karuzela spierdolenia kręci się dalej.
Gdy nie zabrali Jurka Dudka na mundial pomiędzy wersami jego żali można było wyczytać bardzo ważną rzecz. Jego ogromny zawód, ale bynajmniej nie sportowy, a zawód tym, że nie będzie sobie mógł piwkować z Kłosem i Hujtą na zgrupowaniu i się z was śmiać. Taka jest brutalna prawda. Życie jest jak brutal tibia version, gdy ktoś ci mówi "zaufaj mi", a potem kroi twoje itemy. Gdy mówi "choć spszedaj mi armor", a za rogiem czeka z ekipą, żeby skoczyć ci na łeb.
Do sportu stale dorabiana jest jakaś jebana ideologia, idea wyższa. Ale wszystkie idee wyższe są jebaną iluzją. Francuscy rewolucjoniści zdobywając Bastylię też nie wyzwalali ludu spod rządów tyranii, jak sądzi wasz przyjaciel Boryna, tylko zabili kilku inwalidów bez nóg i rąk, żeby uwolnić paru pedofilów i pijaczków. A jednak ktoś zdecydował, że będzie inaczej. I tak samo dziś leśne dziady w swoich gabinetach spowitych oparami Starogardzkiej podejmują decyzje, z którego kopacza zrobić bohatera i husarza narodowego, a którego upierdolić, żeby nie wyszedł poza C-klasę i ustalają scenariusze tego teatru, który jak co niedzielę obejrzycie leżąc na kanapie i mamrocząc "no pacz halina kurła no ja bym to szczelił kurła".
Jeśli chodzi o skoki narciarskie, to sport ten nigdy nie miał większego sensu i zawsze rządziły nim układy. Komu damy 18, a komu 20. Kogo puścimy w takim wietrze, a kogo przytrzymamy. I temu podobne. Ale dziś stał się najbardziej jaskrawym przykładem, bo przestało w nim chodzić nawet o tę idiotyczną czynność, jaką jest pokonanie jak najdłuższej odległości na nartach. To nie ma żadnego znaczenia. W skutek działań leśnych dziadów narciarskich dziś o wynikach w całości decyduje komputer, który mógłby je sobie brać zupełnie z pizdy, a nikt z was nawet by się nie zorientował. A jeżeliby podejrzewał, to i tak nie miałby dowodu. W ten sposób nawet z Tonio Tajnera można by zrobić Małysza. Ten cały tzw. "sport" to nie jest sport, tylko zwykły biznes.
Co do tego spierdolonego fejm mma - czy myślicie, że organizatorzy serio sądzą, że ktoś lubi tych spierdoleńców i właśnie w ten target celują? Oczywiście, że nie, oni celują w was. W ludzi, którym się tylko wydaje, że są ponad tym, że gardzą tym ścierwem, ale w rzeczywistości i tak to obejrzą "z ciekawości", albo przynajmniej będą generować - nomen omen - fejm. Dlatego ja wam mówię, nie nadstawiajcie swoich dup do wydymania.
To tyle na dzisiaj, w następnym odcinku poruszę kwestię bukmacherki w sporcie, czyli najwyższego stadium sportowego spierdolenia i jawnego oszukaństwa. Trzymajcie się.
Zakładki