Otóż pewnego pięknego dnia roku pańskiego 2005, no może 2006, miała początek przygoda, która na całe życie odmieniła moje spojrzenie na Tibię. Ale może od początku...
Otóż pewnego dnia lipca założyłem postać na serverze Inferna, który jak wiemy jest teraz światem HARDCORE PVP, kiedyś było to PVP ENFORCED.
Od razu mi się tam spodobało, w końcu za zabijanie dostawało się expa, zatem można było i poexpić i pobawić się w najlepsze :)
Postać ta była (w zasadzie nadal jest) paladynem, miała skille 50/30 i 13 lvl. Może bez rewelacji, ale na takim świecie było to wystarczające.
Całe dnie spędzałem bijąc Amazonki. Nie jestem szowinistą, ale bicie takich kobiet wydawało się opłacalne ;).
Po udanym huncie, udałem się do Carlin, odniosłem kasę i wszystko czym Amazonki hojnie mnie obdarzyły. Po włożeniu wszystkiego do depozytu, postanowiłem się zabawić. Nie bez powodu Carlin nazywa się miastem noobów, gdyż pod depo stało kilkunastu low lvli, gdzie najwyższy z nich posiadał AŻ 14 poziom. Postanowiłem zebrać ekipę z tych właśnie ludzi i ubić jakiegoś bardziej doświadczonego gracza. Jak pomyślałem, tak zrobiłem.
Było nas dwudziestu. Ja z 13 lvlem byłem prawie najlepszy. W ekipie byli również śmiałkowie, którzy mieli 9, 7 lvle, więc zapowiadało się śmiesznie. Po chwili obraliśmy cel. Był to 33 Master Sorcerer, który stał w trapie na prawo od depo. Zatem, bez obierania jakiejś wybitnej taktyki postanowiliśmy zaatakować go "na hurra". Podbiegliśmy w dwudziestu i biliśmy go z czego kto miał. O dziwo nikt z naszych nie padł, a nasza ofiara jak najbardziej. Przebieg walki wyglądał mniej więcej tak:
Bijemy -> vis lux -> trzech naszych na redzie -> zmiana miejsc -> bijemy
I tak w kółko.
Ekipa, uradowana wspaniałym zwycięstwem, bardzo się rozochociła. Postanowiliśmy pójść do Thais i tam "zaszaleć". Po drodze przyłączyli się do nas kolejni ludzie naszego pokroju i, mocniejsi o nowych członków, zaatakowaliśmy Thais...
...Niestety nie było to dobre posunięcie. W mieście tym grasowała inna grupa. Mniej liczna, ale z większym doświadczeniem. Zmietli nas z powierzchni ziemi w mniej więcej 4 sekundy.
Z ekipy pamiętam tylko nick "Pan premier tusk" i oczywiście mój- Profesor Miodek.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.
@down
Och przepraszam, expiłem w międzyczasie i wyleciało mi z głowy :)
Otóż odmieniło w ten sposób, że Tibia to taka gra, która w pięć minut potrafi zmienić całkowicie swoje oblicze i dać niesamowitą satysfakcję i dużo śmiechu. Niby expienie, a tu nagle jazda. Może i zwykła opowieść, ale chciałem się podzielić. dzięki za uwagę :)
Zakładki