Opowiadanie na styl RPG. Miłego czytania.
~~~
Był mroźny, grudniowy dzień, gdy w miejscowości Rookgard na kontynencie Refugia, na świat przyszedł mały chłopiec. Rodzice wiązali z nim wielkie nadzieję. Nie mając kompletnie pomysłu jak go nazwać aby nie zrobić dziecku krzywdy postanowili mu dać na imię "Czibi" (Z angielskiego chibi=dzieciak). Chłopak wychowywał się i dorastał u boku ojca, który wiele lat spędził na trenowaniu rycerskiego rzemiosła i szczycił się tytułem "Elitarnego Rycerza" , który nadał mu sam król Tibianus! Tak więc od najmłodszych lat młody Czibi zgłębiał arkany wojaczki. Był to chłopak z ogromnymi ambicjami,charyzmą i charatkerem wojownika. Niestety...w wieku 8 lat, zmarł mu ojciec,ugodzony śmiertelną runą przez swego wroga którego niegdyś ośmieszył w pojedynku i wydał pod sąd za uprawianie czarnej magii. Imię tego maga brzmiało...
**Już 6 rok minął od śmierci ojca. Młody Czibi podjął decyzję o szukaniu na własną rękę oprawcy ojca. Pożegnał się z Matką zapewniając o dbaniu o siebie i ciągłym pisaniu listów...Następnie udał się w kierunku wyroczni gdzie...dogonił go profesor Oak i dał mu pierwszego pokemona!...Ops! Nie ta bajka...Ekhem...Tak więc udał się w kierunku wyroczni w celu poproszenia jej o przeniesienie na wyspę przeznaczenia. Odszukał na niej starego wojownika, jednak ekwipunek który posiadał przykuł jego zwrok. Nieraz słyszał o rozmaitych zbrojach i nogawicach od ojca, nigdy jednak nie myślał że wyglądają tak okazale i posiadają moce magiczne! Stary rycerz imieniem Raverlek nagle wyczuł w progach swojej świątyni jakąś potężną siłę...Spodziewał się tam ujrzeć kogoś nadzwyczaj potężnego a zobaczył...14 letniego chłopaka ze żwawymi oczami oraz rozwichrzoną czupryną,który lekko przestraszony oczekiwał aż mistrz pozwoli mu na wejście.
-To dziecko...czy to możliwe że to ...nie, stary ja i głupi, dziwne myśli przychodzą mi do głowy - myślał Raverlek. - Wejdź w me progi - rzekł do młodego adepta.
Raverlek zauważył że dziecko rozgląda się z wielkim zaciekawieniem po ścianach...-Patrzysz własnie na zasady naszej profesji. Zapewne ich nie rozumiesz bo napisane są starodawnym językiem spisanym przez naszych pradziadów.
-No własnie mam problem z ich odczytaniem...Mistrzu, czy możesz mi je przetłumaczyć?
-Zasada 1- Zgłębianie rzemiosła służy tylko i wyłącznie do obrony kraju oraz polowanie na bestie zagrażające królestwu.
-A druga?
-Druga zasada brzmi- Najpierw naucz się pierwszej.
Czibi się roześmiał widząc łagodny uśmiech na twarzy Raverleka. Nie wiadomo co stało się iż sławny rycerz zapałał sympatią to młodego rycerza...
-Widzę po Twoich oczach że będziesz świetnym wojownikem. Jest to w nich zapisane. Jeżeli chcesz, możesz trenować pod moim okiem.
-Mistrzu, nie jestem godzien...Jesteś dla mnie nadwyraz łaskawy
-Po prostu...wydaję mi się...no nic , z czasem zrozumiesz...Tym czasem zejdź do podziemi i wyciągnij swój pierwszy ekwipunek ze skrzyni. Obok znajdziesz pokój w którym będziesz mieszkał. Treningi zaczynamy jutro o 8 rano. Idź spać bo zrobiło się już późno. Dobranoc.
-Dobranoc mistrzu - odrzekł Czibi po czym poszedł spać do swej komnaty.
Mistrz Raverlek usiadł przy kominku i zdjąwszy zbroje patrząc się w ogień zaczął przypominać sobie dawne czasy gdy w jego wieku wraz z przyjacielem rozpoczął polowania...Nagle w jego oczach staneły łzy.-Dlaczego to musiało się stać?Dlaczego?-rozmyślał pogrążony w zadumie...Nawet nie zauważył gdy w pokoju znów pojawił się chłopiec...
************************************************** *****************
Narazie 1 część :) Jeżeli się spodobało dodam następne. Pozdrawiam
************************************************** *****************
Część Druga
************************************************** *****************
Młody wojownik nie chcąc by jego nauczyciel miał mu za złe iż wtargnął do jego pokoju bez pukania , spokojnie na paluszkach wycofał się do pokoju.
-Ciekawe co dolega mistrzowi - myślał już we własnym łóżku...No nic, może jutro uda mi się czegoś dowiedzieć...
Usypiany "śpiewami wiatru" za oknem, Czibi szybko zasnął. Małe miasteczko pogrążone było w śnie. Panował niemiłosierny mróz,lecz mimo tego w bramach miasta pojawiła się postać pewnej kobiety...
Wybiła godzina 7 rano. Czibi obudził się...znów śnił mu się ojciec...lecz tym razem był to piękny sen...Widział siebie na rozmaitych polowaniach a zewsząd cały czas na niego patrzał i czuwał nad nim jego kochany rodzic...Uśmiechał się jakby wyraźnie zadowolony był z obrotu spraw, iż jego syn będzie praktykował akurat u niego...
-Ciekaw jestem czy oni się znali- myślał Czibi. Jednakże myśl ta wypadła mu z głowy gdy przypomniał sobie że musi się ogarnąć , zjeść i wyruszyć do sali treningowej na poranne zajęcia. Ubrał na siebie znaleziony w swoim pokoju ekwipunek który przydzielił mu mistrz i wyszedł z domu. Pomimo głębokiego mrozu, mając na sobie tylko zbroje i nogawice nie odczuwał żadnego mrozu...Ciekawe czemu się tak dzieje- myślał.
-Widzę że jesteś punktualny, bardzo dobrze. W rycerskim rzemiośle przykładność i znajdowanie się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie jest najważniejsze...Wydaje mi się że niedługo się o tym przekonasz...
-Nie rozumiem o czym mówisz , panie?
-Nieważne...Zresztą mów do mnie Wujku, tak Ci będzie wygodniej. Zacznijmy więc trening. Poranny trening polegał na doskonaleniu siły i dynamiki. W tym celu, Czibi trenował na 12 "stacjach" małymi ciężarami po 30 sekund.
-Jego ojciec byłby z niego dumny, widząc jak ciężko pracuje i jak bardzo mu zależy...Wydaję mi się że on będzie tą osobą która ma dokonać tego co nie udało się jego przodkom - myślał Raverlek obserwując zaangażowanie młodego adepta.
-No dobrze, koniec treningu. Udaj się do Kiki, to nasza kucharka. Przygotowała dla Ciebie powitalny posiłek, oczywiście specjalnie dobrany pod Twój plan treningowy. Zobaczymy się po południu. Będziesz miał 3 treningi dziennie.
-Cieszę się, pragnę się uczyć jak najwięcej by być takim świetnym wojownikiem jak mój ojciec...
Mistrz tylko lekko się uśmiechnął i odrzekł : Do zobaczenia.
***********************************************
Minęła własnie - 15- w Radiu Zet! - Wyrwało z drzemki Czibiego. Za oknem śnieg padał tak że ledwo było dostrzec swój nos.
-No cóż, przynajmniej rześko- cicho wystękał podnosząc się z ciepłego łóża. Ponownie udał się na trening.
Popołudniowy trening miał na celu poprawienie szybkości. Był to trening ciężki oraz niebezpieczny. Raverlek kazał udać się Czibiemu do pokoju obok gdzie stanął na platformie a wówczas z losowo wybranej strony spadał na niego z góry przyczepiony do liny worek pierza. Spuszczony z dużej wysokości także potrafił dać się we znaki. Jednak Czibi poczuł "kocie ruchy" w końcu był synem czarnoskórego Jamajczyka który nie raz popalał z jego ulubionym wokalistą , Damian Marleyem.
-Dobrze , koniec treningu. Wracamy na ciepły posiłek.
Jednakże zanim doszli do domu, zerwał się Buran. Zaczęło tak niesamowicie sypać że nie dostrzegali siebie. Jednak w pewnym momencie zauważyli niesamowity błękitny blask. Im oczom nagle ukazała się...
************************************************** ***********************
Narazie tyle, nie miałem zbytnio weny, muszę pomysleć nad kolejną częścią :)
Zakładki