No cze, napiszę wam przygodę jaka zdarzyła się mnie oraz mojemu kumplowi, gdy po około roku postanowiliśmy pobawić się w nocy naszymi postaciami (bez skojarzeń, plx.) ;d Jakiś hunt, pozwiedzać, zobaczyć co tam nowego i co z tego wyszło.
Dobra, t.com wbijam, ściągam clienta. Sam nie wiem czemu to robię, ale... co tam. Piszę kumplowi na gg:
- ty, zgadnij co ściągam? :D
- sam nie wiem czego się spodziewać po tobie, przed chwilą simsy 1 ściągałeś - no, faktycznie, ale odechciało mi się. XD
- TIBIE, stary! tibia
- rotfl lol
- hehehe
(śmiech i ogolnie wyśmiewanie gry...)
Dobra, loguje, zdążyłem przejrzeć tylko EQ i dostaje wiadomość na gg:
- kurde, odkurze moje postacie, zobacze co tam nowego
- a jednak ;d
kumpel się loguje. Odpalam muzyczkę, piszę mu na priv, co tam robimy. On total nie-ogar, bo w thais wylądował, a nie często tam bywał, ale jak się połapał gdzie jest, to postanowiliśmy się spotkać na dwarven bridge. No, dobra. Ja, 52lv pall, dobre eq, 40k w banku, 200rsów, bp manasów. Kumpel 42lv to samo co ja, tylko bez rsów, które później mu pożyczyłem. Mniejsza o to, bo to szczegóły, nieważne zresztą. Postanowiliśmy iść na... draga. Tego jednego, w jaskini, po drodze na OFa. Czemu? Bo jesteśmy noobami? Otóż nie aż takimi! Po prostu, miejscówka, gdzie pierwszy raz ciupaliśmy dragi, pierwszy ded i pierwsze porzucenie gry przeze mnie. Ubiłem sam właściwie, bo wbiłem 10 sek szybciej. Później opitoliliśmy Wywerny obok i kolejnego draga tam dalej. Ok, idziemy na OFa i tak się zaczyna cała akcja. Wbijamy, bijemy, combo w zerki lecą, padają na 2 hity, ładnie idzie... schodzimy niżej, kierujemy się na Warlordy, ubiliśmy tą trójkę co jest w jednym pokoju, następnie ten syf przy drabinie i zejściu niżej... Wbijamy do góry, syf typu shamany, wariorry i sporo zerków, wybiliśmy i pada propozycja
- idziemy na gsy?
- okej, ale jeszcze warlordy, co?
- k
wbijamy znów tam... luruje dwóch, biegną, ja lece w górny korytarz, kumpel w prawy, co się dzieje? wszystko za nim leci... kurwa. Biegne pomóc, jeb, lagi.. dobra, doganiam pierwszego, siekam mu, lece bliżej, patrze - kumpel red hp i walczy ostro, dobra, już blisko drabiny.. już prawie i.. no, niestety. 3 kratki brakły. Dostał combo jak się później okazało od tych dwóch - ewidentnie moja wina. Dobra, udupiłem tą dwójkę i moja sytuacja wyglądała tak - ciągnąć za sobą bag z paroma halabardami i lootem, 4 manasy, 300 many, 300 hp i całe orc fortec do przebycia... bywało ciężko, lurowałem, najbardziej posrany byłem, jak mi wydupiło 4rech zerków + lider a ja wdupiłem w zaułek... no cóż, nie umiałem powstrzymać się ze śmiechu patrząc w monitor, ale udupiłem, fart, bo akurat na hita padały. Dobra, 1 manas już prawie przy schodach, lajtowo tam, wybiłem to, wychodzę z OFa, za sobą ciągne baga. Ledwo zszedłem ze schodów - ciul 208, 84, 113 - bordo hp, wbijam do gory, serce wali, ryj się śmieje. Miałem polew przy tym mocny i ubaw, hah. Dobra, myślę co robić, nie mam potów i nie mam hp ani many. Pisze mi kumpel:
- ej, jak co to użyj moich potów! czekam przy wywach
kurwa, no ten to ma zapłon. Ja tu stresy przeżywam, że ledwo mam manasy, a on 2 bp w swoim plecaku. Tylko, że miał te słabsze, to nie miałem na hocie ich. Wrzuciłem, wbijam, lajtowo było już. Spotkałem się z nim przy wywach, oddałem wszystko. Padła propozycja wyrżnięcia wszystkiego co u góry na wywach, tego tam 7 czy ileś. Dobra, czemu nie. Wbijam ja, 2 hity już red. Dał mi 6 potów, odnowiłem manę.. wyleczyłem się i wbijamy na sygnał - 3, 2, 1. Ja blokuje i bije, kumpel odszedl 4 kratki~ i wali je, ujebaliśmy... ale czy serio? On goni tych na red, ja 130 hp i 0 many, schodze na dół, bo jeszcze 2 wywy na yellow, to nie chce paść... ale? co sie dzieje, kurwa. Życie mi spada.. 12... 12... 12... 12... 11.. z 130 hp zrobilo sie 60~ i krzycze na privie, dosłownie tak:
- ej padam
- padam
- chodz
- dol
- dol
- dol
- dol
- nie mam many na poxa
..12... 11... 11 po czym dostaje odpowiedz
- hicksa mam
japierdole....
- dobra, wez moje rzeczy.
...schodzi nagle kumpel, rzucił pota przede mnie, ctrl+myszka na pota, celuje w siebie, jeb ded.
Jebałem facepalma jak zobaczyłem 18 many jak padałem.. 2 sek dłużej i bym miał na tego poxa.
- hahahah, prawie ;ddd
- kurwa sorry, moglem ci rzucic wczesniej pota na schody
- haha, lajt xD
tak oto razam po Wielkim powrocie zaliczyliśmy po heroicznym deadzie. Ubaw miałem szczerze po pachy, w ogóle wkurwiony nie byłem, fun mocny.
Chaos i prostacki, potoczny język - wiem. Jestem 15 minut po tej sytuacji. Łapcie skrina.
ps.
nie chce mi się błędów dziś poprawiać. Muszę się tym podzielić, przy tych marnych 'przygodach' o zdobyciu xxx kasy. Oceniajcie. ;)
Zakładki