Witam. Napisałem to pod wpływem pierwszego w tym roku opadu śniegu w moim mieście. Dla lepszego wczucia się w sytuację najlepiej czytać tekst słuchając tej piosenki: http://zen11.wrzuta.pl/audio/36IiWBy...nowu_minal_rok Chcę podzielić się z Wami przygodą, która wydarzyła się prawie 2 lata temu, w Wigilię roku 2007... och nie, tylko nie pomyślcie sobie, że gram w Tibię cały czas. Mam długie przerwy, ostatnia trwała 11 miesięcy. To tak tytułem wprowadzenia.
W końcu nadszedł najpiękniejszy, najweselszy i najcieplejszy... chociaż mróz na dworze osiągał krytyczne poziomy, a ludzie w popłochu uciekali do domów przed smaganiem poczciwego, zimnego, otrzeźwiającego wiatru... dzień w roku. Tego dnia, chociaż miałem już 17 lat, znów czułem się jak dzieciak, tak jak zresztą wielu ludzi. Nie będę Wam streszczał całego mojego dnia, co to to nie! Kto by chciał to czytać... ? Tak więc zajmę się prawdziwym tematem tej opowieści. Jestem tradycjonalistą, a Wigilia jak wszyscy wiemy obfituje w tradycje, które są bardzo bliskie mojemu sercu. Zawsze pragnę i robię wszystko, żeby święta wyglądały tak jak w czasach mojego dzieciństwa. Niestety w domu jestem osamotniony w tym pragnieniu i każdy członek mojej rodziny chce co roku wprowadzać jakieś zmiany, ale stoję twardo przy swoim i udaje mi się wybronić chociaż te najbardziej podstawowe elementy naszej rodzinnej tradycji. Co więcej tworze swoje małe tradycje, bo mam poczucie, że tak naprawdę to tylko nad nimi mam pełną kontrolę, nikt mi ich nie odbierze. Zastanawiacie się pewnie dlaczego o tym piszę i co to ma w ogóle wspólnego z Tibią ? Otóż swego czasu stworzyłem nawet jedną tibijską tradycję wigilijną, której pieczołowicie przestrzegałem. Mianowicie zawsze tego dnia od 6:00 do 7:00/8:00 chodziłem do Ancient Temple w Thais na pojedyńczy respawn draga. 2 lata temu zrobiłem to samo. Było wspaniale. Zabijałem kolejne dragi moim druidem i czekałem na respawn upajając się ciszą panującą w domu i za oknem. Śnieg leniwie sypał się z nieba. Oblodzone chodniki połyskiwały. W końcu poszedłem zabić następnego z kolei dragona kiedy pewna osoba pojawiła się obok mnie. Widocznie postanowiła zrobić to samo. Tego się przecież obawiałem! Mianowicie, że ktoś zepsuje mi mój tradycyjny "huncik". Pogodzony z myślą, że to już koniec tej pięknej atmosfery zacząłem zbierać się do wyjścia. Wtedy nieznajomy odezwał się i nawiązaliśmy rozmowę. Okazało się, że nowo poznana osoba jest bardzo dobrym rozmówcą i najwyraźniej próbowała ustanowić sobie podobną do mojej tradycję. Zostaliśmy przyjaciółmi i wmyśliliśmy wspólnie zupełnie nową. Będziemy spotykać się co roku 24 grudnia, w tym miejscu gdzie się poznaliśmy i wspólnie bić dragony. Dlaczego przytaczam Wam tę opowieść, jaki z tego morał ? Otóż brońcie waszych ukochanych tradycji, ale bądźcie przygotowani na zmiany. Czasami nieuchronny los ma dla nas jakąś niespodziankę, ale... może wyniknąć z tego coś dobrego.
Zakładki