Witam! Przygoda z Refugii, która zdarzyła się... przed chwilą.
Expię na Cyclopsach, zaraz wskoczy lvl. Stoje afk nieco wyżej i idę po kolacje. Wracam i widzę piękny napis "You are dead". Wróciłem na miejsce deada. Trupa jednak nie było. Co się wiązało z brakiem loota. Wlazłem poexpić bez potków, ponieważ kasy brak. Tam spotkałem jakiegoś paladyna. Zapytałem się czy nie ma mojego loota. Odpowiedział, że ma i mam mu coś dać w zamian. Ja mu odpisuję, że wysyłam raport, gm mi odpisał i jutro ma bana. Ten już z żalem mówi, że żartował, chciał tylko coś ode mnie wysępić. No cóż ja zbijam z kumplem z tego co mówi. Po tym dodaje, że mi wszystko odda itp. I o dziwo - oddał. Już wiedziałem, że jakiś frajer to napisałem do kumpla 142 knight, aby do niego napisał, że niby go zbloczy itp. Mówił, że ma mi dać vampirkę no i po długich dialogach spotkałem się z nim w depo, on z vampirką na skrzynce. Wspomnę, że wcześniej mi pokazywał tę tarczę, więc wiedziałem, że ją ma. Czekam, aż da... zabrał vampirkę i idzie na górę. Wychodzę, a on spamuje : "Czy xxx to jest gm,???". Potem podchodzę i się pytam czy daje mi tarczę i ma spokój czy nie. No i daje mi trade. Ja daję buty, a on tarczę. No i - dał! Sprzedałem ją po tym i podzieliłem się z kumplem po pół. Pewnie dziwicie się po co 142 lvlowi 7k. Otóż jest po hacku. Mam nadzieję, że się podobało. Pewnie każdy teraz napisze, że zachowałem się jak noob, frajer. No cóż... to jest tibia i jej mądrzy gracze.
Zakładki