The Tale of... me? No! The Tale of Tibia.
O Tibii dowiedziałem się od jednego z moich graczy podczas sesji RPG; było to jeszcze przed okresem studiów na UJ (czyt. całe wieki temu), a konkretniej, przeszło 9 lat wstecz, niedługo przed wprowadzeniem przez CipSoft wersji 6.0.
Wspomniany gracz, na imię miał Wolfgang, pochodził z Niemiec, stąd też posiadał informacje o tajemniczej grze utworzonej przez grupkę studentów za polską zachodnią granicą. Opowiedział mi o niej i zaprosił do wspólnego grania. Co mnie zdziwiło, gra była po angielsku, więc z chęcią przystałem na propozycję Wolfa. Bezzwłocznie utworzyłem postać, która istnieje po dziś dzień, a była ona - oczywiście - czarownikiem.
Wolf już wtedy posiadał rycerza na - wysokim jak na tamte czasy - 31 poziomie. Obdarował mnie uzbrojeniem i pomagał mi postawić pierwsze kroki na kontynencie Tibii. Wspaniała atmosfera wzajemnego szacunku i wszechobecny roleplaying (na ulicy można było nawet usłyszeć "hello", "well met!" czy "guten tag" od obcej osoby!) wywarły na mnie wrażenie. Przed nadejściem jubileuszowej "siódemki" miałem poziom 34, mnóstwo przedmiotów, w tym niemalże bezcenny kostur czaszki, wielu przyjaciół - prawdziwych, a nie "kolegów od hunta" czy partnerów handlowych, i spore zasoby pieniężne.
Mijał czas. Ludzie odchodzili i przychodzili; Wolf zrezygnował z dalszej gry z przyczyn osobistych, ale dołączyło kilku innych osobników, którzy uczęszczali na moje sesje, jak i osoby, które znałem osobiście.
Nastąpił przełom. Nie wiem, kiedy dokładnie to się stało, kiedy po raz pierwszy usłyszałem "swe?, "br?", "pl?", "free itans plx!", "eq show show", "skills what?" i inne niedorzeczne wyrażenia, ale pamiętam, że to właśnie ich pojawienie się rozpoczęło podróż. Podróż w dół, ze znaczną szybkością. Upadek.
Coraz częściej widziało się osoby rozmawiające w obcych językach, coraz częściej spotykało się ludzi, którzy nie znali dobrze angielskiego (o ile w ogóle go znali), coraz częściej pojawiał się wandalizm, złodziejstwo, mord i chaos. Coraz rzadziej było z kim porozmawiać.
I stało się. Sławetna Tibia 7.6. Z dawnych znajomych pozostało niespełna trzydzieści osób. Miałem 103 poziom - ale co z tego? Nikt, poza tą nieliczną grupką, mnie nie znał, prawie nikt nie rozumiał tego, co do nich mówiłem. Pytali, dlaczego używam znaków interpunkcyjnych i zaczynam zdania wielką literą, koniecznie chcieli się dowiedzieć jakie mam "skille" i "mlvl", dlaczego nie chcę przyzwać dla nich mnicha, gdzie "expię" i czy "bocę", i czy to, i czy tamto...
A resztę większość z was zna. Albo pozna. A może nie.