#wiek=level
No to zajebiście-pomyślałem patrząc prosto w pysk Pana Smoczych Władców...
Wszystko zaczęło się niewinnie- Mój dobry znajomy 70 letni Elitarny Rycerz zaproponował mi wyprawę do kraju smoków w celu zdobycia ogromnego łupu i przepuszczenia go w Passiflorze, elfickim domu rozpusty. Ja jako 44 letni Starszy Druid bez większych rozważań przyjąłem jego zaproszenie. Przed wyprawą poszedłem do miejskiego depozytu, w którym trzymałem swój ekwipunek. Nie lubię tam przebywać ponieważ większość użytkowników to plebs i chamstwo. Jeden darł się na cały głos: DAJCIE MI COŚ, INACZEJ WSZYSCY JESTEŚCIE MARTWI, inny próbował sprzedać kawałek sera tłumacząc, że to oryginalny Holenderski massdamer. Gdzieś w rogu szulerzy rozłożyli swój stragan naciągając nieświadomych młodzieńców na rzut kością. Ogólnie wszystko to przypominało burdel ogarnięty pożarem. No ale wracając do tematu, wyciągnąłem i założyłem na siebie Kapelusz Szaleńca, Niebieską szatę oraz niebieskie spodnie które kupiłem w promocji w pewnym hipermarkecie OCSET, AdiHaasty oraz Tarczę ze zdjęciem prezydenta kraju(ciekawo o którą tarczę chodzi...). Wziąłem też Amulet chroniący przed dresami i mieszek monet. Wybrałem się jeszcze do znajomego po Power'ady i ruszyłem do legowiska smoków.
Przed wejściem czekał już na mnie mój przyjaciel. Wołają na niego Postrach Fioletowej Kalarepy(biedaczek). Już od wejścia czuć było odór starych skarpet i rozkładających się ciał...Ohyda ! Gdy weszliśmy w głąb krainy zobaczyliśmy go! Nie...to jednak nie on...to jego podwładny, zielony smok. Rycerz zaczął blokować jego uderzenia a ja uderzałem z Mocnych Lodowych Pocisków. Bo dłuższej chwili gadzina padła na ziemię, niestety nie zostawiła ona dobrego łupu, jedynie chińskie jeansy. Zaczęliśmy polować na następne smoki i po około godzinie mieliśmy już ich tarczę oraz młot i około 1000 sztuk złota. Rycerz stwierdził, że jest już rozgrzany i możemy iść na Smoczego Władcę.
Zeszliśmy niżej, w sekretną dziurę gdzie się znajdował nasz cel. Tak sobie pomyślałem, że za łatwo nam idzie...Niestety...miałem rację. Rycerz potknął się przy wchodzeniu do dziury i wleciał prosto do pyska Władcy Smoków, nawet z nim nie walczył, tak jakby go zmroziło(freez). Ja chcąc odzyskać jego ciało zszedłem po nie, jednak to co zobaczyłem na dole przeraziło mnie totalnie! Oto przede mną nie stał Władca Smoków tylko Pan Władców Smoków. No to zajebiście-pomyślałem patrząc prosto w pysk Pana Smoczych Władców...Szybko wypowiedziałem inkantację magicznej tarczy"Utamo Vita" i zacząłem uciekać na górę po linie. Byłem już w połowie drogi gdy uderzył we mnie swą ognistą falą. Poczułem, że umieram. Tego nie dało się opisać. Setki, nawet tysiące uderzeń smoka nie są tak mocne jak to uderzenie.
Zasnąłem.
Obudziłem się w świątyni obok mojego kompana rycerza który stał bez szwanku, niestety za pomocą magicznych mocy jego wiek wynosił teraz 68. Mój natomiast 42 z czego byłem niezwykle niezadowolony, powiedziałbym dosadniej-byłem wkurwiony jak moja matka w dzieciństwie po zebraniu w szkole magii i czarodziejstwa.
Jedyną pociechą, że za pomocą amuletu przeciwko dresom nie straciliśmy naszego ekwipunku i udaliśmy się do Passiflory na małe co nie co.
Zakładki