Pewnego dnia, zalogowałam się w depo moim charkiem. Miałam wtedy 45 lvl, skile 76/74 (knight) i 6 m lvl.
Nudziło mi się okropnie. Wszystkie ciekawsze expowiska były zajęte. Postanowiłam skoczyć więc na poh i zagłębić się w tereny których dotąd nie było dane mi zbadać. Zabrałam z dp 3 bp UHów, pare life potionów i wyruszyłam. Szłam jakieś 10 minut i doszłam do pohu. Na powitanie giant spider. Nie chciałam bawić się z nim za długo więc poczekałam aż jakiś palladynek go przechwyci. Następnie ruszyłam w głąb. Wyverny, dragony, giant spidery, dragony i dragon lordy, i tak w kółko. Po trochu taka zabawa zaczynała mi się nudzić. Szłam jednak dalej. UHy nie kończyły się zbyt szybko. Exp szedł mi nawet dobrze. Wbiłam 46 level i postanowiłam zawracać. Nie doszłam jednak daleko gdy drogę zagrodziły mi 2 vyverny i dragon lord. Stwierdziłam że jak lurnę pojedynczo kawałek dalej to bez problemu zabiję. Zaczęłam odciągać vyvernę w stronę temple gdy z naprzeciwko wyskoczył mi giant spider. Już myślałam że po mnie. Jednak okazało się że gs goni już jakiegoś pallka, nie wiem na pewno ale chyba tego samego który ubił poprzedniego który mi przeszkadzał. Palek uciekał, gs go gonił, ja walczyłam z moimi prześladowcami. Palladyn pobiegł w prawo. Chyba trochę za daleko bo kiedy znów go zobaczyłam mial red HP i goniły go gs i dragon lord. Chciałam go uhnąć, ale nie zdążyłam. DL walnął combo i palek padł. Podbiegłam sprawdzić loot. Wypadł mu golden armom i bp. Golden arma szybko włożyłam tam gdzie palladyni wkładają strzały. Backpacka nie zdążyłam przechwycić. DL i GS które uprzednio goniły biednego palka dobiły mnie. Poleciał mi backpack, wszystkie uhy, trochę kasy, knight armor i pare śmieci. Food itd. Nie zamierzała zostawić tego wszystkiego. Zabrałam kolejne UHy i pobiegłam z powrotem. Byłam wściekła. Skile nad którymi tak długo pracowałam spadły, lvl spadł, loot straciłam. Niestety kiedy dobiegłam do mojego deda ktoś już tam był. 78 master sorcerer. Zawołałem kumpla żeby pomógł mi go ubić i odzyskać mojego loota. Kolega przybiegł szybko. Zawołał jeszcze paru swoich kumpli z gildii. 5- osobową grópą zaatakowaliśmy. Koleś padł szybko. Jednak - mogłam się tego spodziewać - miał na sobvie aol i niczego nie stracił
Wściekłość minęła dość szybko, odrobiłam skile, odrobiłam lvl i długo i szczęśliwie zyje dalej.
Wszystko zdarzyło się na świecie Aldora.
Mam nadzieję że opisana przygoda wam się spodoba i że nie zrobiłam zbyt wielu dużych błędów. Jeśli jednak je zrobiłam to proszę o wskazanie.
Zakładki