Dziennik Sathara Thora, palladyna w sluzbie krola Tibianusa III
Ja, Sathar Thor, palladyn w sluzbie Jego Krolewskiej Mosci pisze ten dziennik jako studium nad kreaturami zamieszkujacymi tereny podlegajace jurysdykcji JKM. Dziennik ten ma byc rowniez relacja z moich wypraw i eksploracjii.
Dzien 11.06
Wczesnym rankiem wyruszylem do portu w kupieckim miescie Venore. Dowiedzialem sie o kursach krolewskich okretow w najblizszym czasie. Mieszkancy Venore odnosili sie do mnie z dystansem i nieufnoscia. Nie od dzisiaj wiadomo ze maja ambicje niepodleglosciowe. Widocznie uznali ze herb na mej piersi swiadczy o tym ze jestem zaufanym czlowiekiem krola. Nic bardziej mylnego, z Krolem ani z zadnym z wyzszych stopniem oficerow nie mam zadnego kontaktu. Oczywista sprawa jest, zeby moc bez przeszkod przemiezac Tibie promocja krolewska jest niezbedna. Za sam fakt, ze w moge sie przedstawiac jako krolewski palladyn zaplacilem 20.000 sztuk zlota! Co prawda dzieki temu dostalem dostep do niektorych sekretow Akademii Nowoczesnej Magii w Edron, ostatnia, poza Thais ostoja wladzy krolewskiej. Uwazam jednak, ze JKM moglby wiecej pieniedzy przeznaczyc na obrone zamorskich kolonii, coraz czesciej atakowanych przez rozmaite kreatury.
Venore tetnilo zyciem. Przechadzajac sie miedzy sklepami widzialem wielu podroznikow i kupcow, ktorzy handlowali zdobytymi na wyprawach przedmiotami.Okolo poludnia odplywal moj statek. Pasazerow bylo niewielu, po ostatnim ataku morskich stworow Zatoka Wolnosci nie cieszyla sie zbyt duza popularnoscia kupcow.Plantacje trzciny cukrowej zostaly doszczetnie stratowane przez co mieszkancy utracili glowne zrodlo utrzymania.
Celem mojej wizyty bylo zbadnie zwiekszonej aktywnosci czlonkow tropikalnego kultu Voo Doo. Czesto po atakach na Zatoke biedniajsza czesc ludnosci przystaje do kultystow z powodu braku srodkow do zycia.
Gdy dotarlismy do portu zaplacilem kapitanowi oplate za rejs. Postanowilem najpierw udac sie do karczmy.Karmczaz z reguly byl dobrze poinformowy. I tym razem mnie nie zawiodl. Przy butelce rumu uslyszalem o powrocie kultystow do jaskin z ktorych ostatio zostali przepedzeni. Kilku malo doswiadczonych magow probowalo ich pokonac jednak zagineli bez wiesci.
Sowicie zaplacilem karczmazowi i udalem sie do opuszczonej bimbrowni, nieopodal ktorej jest wejscie do jaskini. Przy wejsciu, na nierozwaznych wedrowcow czekala pulapka. Jako dosc doswiadczony podroznik z latwoscia ja ominolem. Lopata odgarnolem kamienie zakrywajace wejscie i sposcilem sie po linie na dul. Przy wejsciu czatowalo dwóch ludzi. Gdy mnie zobaczyli wszczeli alarm i wystrzelili magiczne pociski w moim kierunku. Z latwoscia zrobilem unik i pozbawilem jednego zycia czarem Magicznej Wloczni. Zaladowalem kusze i wystrzelilem belt w kierunku drugiego, ktory rzucil sie do ucieczki.Kultysta padl martwy na ziemie.Przeszukalem ciala, i znalazlem 23 sztuki zlota i tajemniczy kawalek zwoju z dziwnymi znakami. Postanowilem zachowac znalezisko i pokazac je specjaliscie od kultu Voo Doo mieszkajacemu w Porcie Nadziejii.Zapalilem pochodnie i udalem sie w dalsza droge. Po kilku minutach z nawy wydrazonej w skale pojawil sie Beholder.Nie wiem co te strarozytne stworzenia robily w tej jaskini. Jesli kultystom udalo sie nawiazac kontakt z Beholderami to zycie wszystkich ludzi w Zatoce Wolnosci jest zagrozone.
Skrylem sie za stalaktytem i naladowalem kusze. Beholder zabral energie i zniszczyl stalaktyt ognistym pociskiem. Pozbawiony jakiegokolwiek schronienia wystrzelilem belt w kierunku bestii, ktora zachwiala sie i runela na ziemie.
W tej chwili otrzymalem mentalna wiadomosc od bliskiego przyjaciela ktory badal ruiny na Polach Spustoszenia. Zaniepokoila go niezwykla aktywnosc Wielkich Pajakow. Uciekajac przed kilkoma przedstawicielami tego gatuku moj przyjaciel wpadl w pulapke zastawiona przez grupe orkow. Ratujac zycie wytworzyl magiczny teleport prowadzacy do swiatyni w Venore. Jak powszechnie wiadomo teleporty tego typu sa wysoce niestabilne. Wskakujac w niego Karatekas stracil plecak pelen wartosciowych czarow runicznych i krolewski chelm, warty ponad 30.000 sztuk zlota.Wyczerpany nie mial sil by wrocic i odzyskac stracony ekwipunek.
Niezwlocznie wrocilem do portu. Szczesliwie wlasnie wyplywal statek do Thais. W ostatniej chwili wszedlem na poklad. Podczas rejsu zebralem duzo energi potrzebnej do walki z duza iloscia potworow. Gdy tylko statek zacumowal w Thais wyskoczylem i popedzilem w kierunku Pol Spustoszenia. Duzo energi poswiecilem na czary zwiekszajace predkosc. Zblizajac sie do pulapki Orkow w ktora wpadl Karatekas napotkalem grupe Minotaurow. Prawdopodobnie czatowaly przy drodze z zamiarem napadu na kursujacych do Venore kupcow. Minotaury zaciekle mnie zaatakowaly. Na szczescie nie bylo w srod nich zadnego maga. Minotaury studiujace arkana magii sa niebywale grozne.Uzylem runicznego czaru Wielkiej Ognistej Kuli. Poparzone potwory ruszyly w moim kierunku z zadza mordu. Kolejnie uzycie WOK zakonczylo zywot Minotaurow.
Ruszylem dalej. Biegnac widzialem za drzewami spora grupe Cyklopow. Gdy znalalem ekwipunek przyjaciela spotkala mnie niemila niespodzianka. Zostalem otoczony przez 5 Wielkich Pajakow. Mimo ze nie raz bylem na Polach Spustoszenia, nigdy nie spotkalem tak licznej grupy tych stworzen w jednym miejscu. Jedyna droga ratuku byla dla mnie teleportacja. Gdy pojawilem sie w swiatyni w Venore stwierdzilem ze stracilem plecak z wypozazeniem i Buty Predkosci, ktore byly dorobkiem mojego zycia. Wiedzialem ze musze je odzyskac. Kupujac nowy ekwipunek postkalem rycerza z pystynnego miasta Ankrahmun. Namowilem go do wyprawy na Pola Spustoszenia.
Po niewielkich potyczkach z grupami roznorakich potworow dotarlismy do miescja mojej teleportacji. Poczatkowo wokolo panowal spokoj. Jednak gdy podnioslem plecak i buty, ktore wczesniej stracilem zapanowal chaos, wokol nas znikad pojawilo sie okolo 8 Wielkich Pajakow, Wiwerna i kilku Orkow. Bedacy przy mnie rycerz, Dzama dzielnie wziol na siebie wszystkie bestie.
Ryzykujac wlasne zycie dal mi szanse do ucieczki. Na poczatku myslalem ze dam rade uciec. Dzama nie wytrzymal pod naporem Pajakow. W ostatniej chwili wskoczyl do teleportu wytworzonego przezemnie za pierwszym razem. Zostalem sam przeciwko tej masie potworo. Chcialem biec w kierunku drogi, bylem przeciez szybszy. Nagle stracilem czucie w nogach. Widzialem co sie stalo. Zostalem sparalizowany.W mgnieniu oka bestie znalazly sie kolo mnie. Kilka poteznych ciosow powalilo mnie na ziemie. Cala energnie psychiczna poswiecilem na czary leczace. Wiedzialem juz, ze nie mam szans w tym starciu. Stworzylem kolejny teleport i zanurzylem sie w nim.Turbulencje pozbawily mnie plecaka pelnego ekwipunku. Wyczerpany pozostalem pod opieka swiatynnego kaplana kilka dni. Drugiego dnia po przygodzie ktora kosztowala mnie utrate sil witalnych i praktycznie calego majatku w przybytku swiatynnym zjawil sie jeden z najpotezniejszych ryerzy, Lord Arhorn. Dowiedzial sie o tym co zaszlo na Polach Spustoszenia i postanowil roprawic sie z Wielkimi Pajakami. Okazalo sie ze zwiekszona aktywnosc potworow spowodowana byla pojawieniem sie Czarnej Wdowy. Wielkiego Pajaka o magicznych wlasciwosciach. Arhorn pokonal go i odzyskal moj ekwipunek. Szczesliwy, ze odzyskalem Buty Predkosci zaczolem planowac kolejna wyprawe. Postanowilem zbadac dokladnie Wielkie Pajaki zamieszkujace archipelag w ktorym znajduje sie Zatoka Wolnosci... Oczywiscie po uprzednim rozprawieniu sie z kultystami.
Dla chetnych: temat ze screenami z mojej postaci(z powyzszego opowiadania-> http://forum.tibia.org.pl/showthread.php?t=273527
Jako ze, niektorzy nie wierza ze powyzsza przygoda miala miejscie naprawde zamieszcze kilka zdjec
Tutaj dedy na 69 lvlu kiedy padalem od oldka (tabelka pochodzi ze strony tibiaring.com)

Tutaj spotkanie z oldkiem na 118 lvlu, ktore oczywiscie skonczylo sie smiercia oldka.



Zakładki