Obudziłem się w depo...od razu nasunęła mi się myśl aby spakować plecak i odebrać życie tym, którzy niegodni są je nosić i plugawią ziemię Tibijską złem, które z nich wypływa.
Bez namysłu ruszyłem do magicznej skrzynki, w której przetrzymywałem swoje przedmioty. Wyciągnąłem wzmocnione na trzonku włócznie, które tylko doświadczeni palladyni mogli utrzymać w ręce. Wyruszyłem do przewoźnika, i poprosiłem go aby dowiózł mnie do obozu barbarzyńców.
Pech chciał iż wiecznie pijany Buddel zawiózł mnie na nieznaną mi do tej pory wyspę. Wyczuwając w powietrzu swąd silnych kreatur czym prędzej poprosiłem Buddela, by dowiózł mnie w miejsce, w które chcę dotrzeć.
Udało się - dopłynęliśmy do znanej mi przystani. Od razu wyruszyłem w stronę północną, mamuty i trolle nie stanowiły dla mnie przeszkody, chciałem tylko upuścić trochę krwi barbarzyńcom, którzy mieli swój obóz niedaleko.
Pech jednak chciał, że w połowie drogi zauważyłem stado, w którym znajdowało się jak na moje oko 10 mamutów. Pojedynczo mamuty nie są godnym mnie przeciwnikiem, jednak takie stado bez problemu mogło mnie staranować.
Wypowiedziałem formułkę "Utani Hur", moja postać jak na anielskich skrzydłach zaczęła gnać do przodu - jednak coś przykuło moją uwagę.
Materiał w kałuży krwi...skręciłem...byłem co raz bliżej, byłem coraz pewniejszy - to było ciało. Patrząc na zwłoki zauważyłem, że jest to Regone, przyjaciel mojego znajomego - Virtoxa. Poznałem, że zabiły ją mamuty gdyż dookoła było mnóstwo śladów tych bestii, a ciało było na wysokości brzucha przebite na wylot, jakby kłem.
Szybko zabrałem plecak - okazał się za ciężki, zacząłem uciekać - rzucając raz za razem plecak przed siebie i goniąc go, by dokonać kolejnego rzutu - udało się, odbiegłem na wystarczającą odległość od mamutów.
Otworzyłem plecak, moim oczom ukazało się 200 mikstur many, 70 silnych mikstur leczących, 15 piórek kurczaka, plecak pirata, 271 sztuk złota, dwa pierścienie energii oraz lekka łopata.
Wyrzuciłem ze swojego plecaka włócznie, których mam dostatek w depozycie. Spakowałem szybko wszystko co znalazłem. Kiedy doszedłem do depozytu naszły mnie myśli, że może warto było by oddać przedmioty pechowcowi - chociaż tym można, by go było pocieszyć. Przypomniały mi się chwile gdy to ja umierałem i za sprawą cudu odradzałem się w mieście Carlin.
Czym prędzej napisałem list do Regone, po chwili był już koło mnie w depo. Oddałem jej wszystkie mikstury życia i many.
Na odchodne powiedziała tylko:
-Zatrzymaj 2 Plecaki magicznych mikstur many, piórka, złoto i łopatę, a tu masz mały prezent - mało kto zrobiłby coś takiego jak Ty.
Pod moimi nogami wylądowała królewska tarcza, ucieszyłem się z niej niezmiernie, planowałem ją sprzedać, jednak zachowam ją dla siebie.
Zyskałem nie tylko przedmioty, zyskałem również przyjaciela - i to jest największa nagroda.
Zakładki