Reklama
Strona 1 z 5 123 ... OstatniaOstatnia
Pokazuje wyniki od 1 do 15 z 70

Temat: Tibia

  1. #1

    Data rejestracji
    2007
    Posty
    41
    Siła reputacji
    0

    Domyślny Tibia

    Witam!!! Dziś postanowiłem sprezentować Wam opowiadanie o Tibii od samego początku do szarego końca...
    ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA!!!

    Rozdział I
    Rookgaard


    Wyszedłem z jakiegoś dziwnego portalu. Stoję we wnętrzu pewnego budynku. Chyba to jakaś świątynia. Ubrany jestem w niskiej jakości płaszcz, w ręku mam małą maczugę i pochodnię. Obok stoi jakiś zakonnik. Zapytam go, co się stało…
    - Witaj!
    - Witam!
    - Nie wiem jak się tu znalazłem, ani co się tu dzieje… Czy możesz mi wyjaśnić, co się tu dzieje?
    - Zostałeś zrekrutowany do walki przeciw potworom, które ogarnęły nasz świat. Kraina, w której jesteśmy to Tibia. Znajdujemy się na wyspie zwanej Rookgaard. Nie ma tu zbyt wielu doświadczonych wojowników, gdyż większość, po zapoznaniu się z orężem rusza w świat szukać przygód. Są jednak tacy, którzy wolą pozostać tutaj, by pomagać takim jak Ty. Ja mam na imię Cipfried, mogę wyleczyć Cię z ran i zawsze służe dobrą radą. Znajdziesz tu także Obiego, który sprzedaje bronie, pancerze, nogawice, hełmy i inne pomocne rzeczy oraz kupi od ciebie łup, jaki zdobędziesz po bitwach z potworami. Jego sklep znajduje się na północny- wschód od świątyni. Nad nim swoje stoisko ma Dixi. Jeśli u Obiego będzie za dużo ludzi możesz pójść do niej. Ona także chętnie sprzedaje i kupuje potrzebne akcesoria. Miejscowy rzeźnik, Tom za odpowiednią opłatą da Ci jedzenie. Jeśli wolisz jednak zjeść coś wegetariańskiego, idź do Williego. Seymour, bibliotekarz to bardzo mądry człowiek… Dowiesz się u niego nieco więcej o wyspie i jej historii. Nad nim znajduje się nasz jedyny łącznik ze kontynentem Tibii. Jeśli będziesz wystarczająco doświadczony, tam możesz przenieść się do szerokiego świata. Ten łącznik nazywamy Wyrocznią. Al Dee sprzede Ci linę, łopatę, kilof i inne rzeczy potrzebne każdemu poszukiwaczowi przygód. Jest jeszcze Amber. To bardzo dziwna dziewczyna… Poszukuje przygód, ale została na naszej wyspie… Nie wiem czemu, ale nie będę się domyślać, bo nie przystoi to zakonnikowi. Paulie to bankier, zdepozytujesz u niego zarobione pieniądze oraz wyciągniesz je, kiedy tylko będziesz chciał. To wszystko o czym ja wiem. Wyspa podzielona jest na dwie części. Jedna jest dla zwykłych ludzi, druga dla szlachciców. Zostanie szlachcicem jest łatwe, o ile masz dużo pieniędzy. O tamtej połowie nic Ci nie powiem, bo nie mam tam wstępu. Jeśli popytasz ludzi w wiosce o jakieś zadania, na pewno je dostaniesz.
    - Dziękuję Ci za to, co powiedziałeś. Teraz odejdę i spróbuję się dowiedzieć wszystkiego więcej o Rookgaardzie. Żegnaj…
    - Do zobaczenia!
    ***
    Ta rozmowa dała mi dużo do myślenia, jednak nie miałem czasu, by myśleć. Musiałem dowiedzieć się więcej o wyspie, jej mieszkańcach, zadaniach, jakie mają mi zostać zlecone i innych bardzo ważnych sprawach. Najpierw postanowiłem pójść do tajemniczej Wyroczni. Ta jednak szybko mnie odprawiła, twierdząc, iż jestem za mało doświadczony. Nie mając więc możliwości rozmowy poszedłem do Seymour. Ten opowiedział mi całą historię, czyli o tym, jak wyspa dawniej była podbita przez lud minotaurów, który podporządkował sobie orków i trolle. Minotaury zostały jednak zaczęły przegrywać, gdyż portal, z którego przychodziły posiłki, zepsuł się. Pomimo to, minotaury stanowią cały czas zagrożenie dla ludzi, dlatego chyba zostałem zwerbowany. Usłyszałem jeszcze wiele innych ciekawych opowieści, jednak zapomniałem o nich. Seymour powiedział mi jeszcze, że za każdego zabitego szczura da mi dwie lśniące, złote monety. Myślę, że kiedy będę bardziej doświadczony dostanę inne zadanie. Pójdę teraz do Amber. Okazała się ona nawet atrakcyjną, młodą blondyną z niebieskimi oczyma. Zdziwiło mnie, że ktoś taki ładny jak ona umie władać bronią. Nie była ona jednak specjalnie rozmowna, ale dowiedziałem się, że jest ona tutaj jedyną osobą, która wróciła z kontynentu. Twierdzi, że zostawiła na tratwie swój notatnik, i że zostanę nagrodzony, jeśli jej go zwrócę. Nie mogąc oprzeć się pokusie spytałem, czy nie umówiłaby się za mną na wspólne łowy, ta jednak spojrzała na mnie zaczepnie, odwróciła się i odeszła… No cóż, spróbuję innym razem. Pora spotkać się z Tomem. Był to mąż dużej, żeby nie powiedzieć wielkiej postawy. Powitał mnie on jednak ciepło i rozmawiało mi się z nim bardzo miło. Zaprosił mnie on nawet na kawałek steku, ja jednak nie skorzystałem, gdyż przynajmniej jak na razie nie byłem głodny. On też za świeżego szczura chciał dać mi dwie złote monety, ponadto jeszcze za ciało królika tyleż samo i za zwłoki wilka pięć monet. Obi wydał mi się dobrym człowiekiem o prostej naturze… Jego córka była dosyć podobna do niego. Na jej widok przypomniała mi się Amber, chociaż Dixi nie była aż tak ładna jak ona, a przede wszystkim na pewno liczyła sobie więcej lat. Al Dee był człowiekiem łapczywym, tak przynajmniej słyszałem od pozostałych… Po rozmowie z nim stwierdziłem, że łapczywy pewnie jest, ale na pewno też był chytry i obrotny. Nie rozmawiałem z nim długo, ponieważ nie lubię takich ludzi. Ostatni do odwiedzenia był Willie. Okazał się on prostym, trochę niekulturalnym farmerem. On także zaprosił mnie na kolację. I z tej oferty nie skorzystałem, chociaż byłem bardziej głodny, niż wtedy, gdy Tom chciał się ze mną posilić. Chciało mi się jednak tak spać, że wychodząc od Williego myślałem już tylko o wygodnym łóżku… Schodząc w dół akademii Seymour, do pokoju sypialnego przypomniała mi się Amber… Może jeszcze jutro spróbuję ja gdzieś wyciągnąć...
    ***
    Od dnia, kiedy pojawiłem się po raz pierwszy w świątyni minęło 7 dni. Uważam, że dobrze już władam bronią, jednak Wyrocznia nie chce jeszcze ze mną rozmawiać. Amber cały czas nie daje się nigdzie zaprosić… Może jest w kimś zakochana… W każdym razie nie sprawia mi już trudności walka z trollami czy orkami. Większość zadań, jakie zostały mi zlecone wykonałem. Cały czas jednak jestem za słaby do walki z minotaurami. Dowiedziałem się także o jakichś ziemnych robakach, jednak nie miałem okazji się z nimi zmierzyć. Mój ekwipunek był następujący: kolczuga, ćwiekowane spodnie, hełm legionisty, miedziana tarcza, katana i skórzane buty. Ciekawe, kiedy będę mógł przejść na kontynent, a co jeszcze ciekawsze, kiedy umówi się ze mną Amber.
    ***
    Dzisiaj zdarzyło się coś dziwnego. Kiedy zabiłem jednego z wielu orków, w mojej głowie odezwała się Wyrocznia, mówiąc, bym do niej przyszedł. Tak też zrobiłem. Będąc w mieście, postanowiłem odwiedzić Amber i powiedzieć, że wyruszam w świat. Może ona pójdzie ze mną…
    - Witam piękna!
    - Hej. – nigdy nie rozmawiała ze mną z dużym zainteresowaniem…
    - Wiesz, Wyrocznia uważa, że jestem gotów, by przejść na kontynent i pomyślałem, że ty, no wiesz… mogłabyś pójść ze mną…
    - Żartujesz? Myślisz, że czemu tu wróciłam? Wróciłam tu, bo za wcześnie wyruszałem poza wyspę… - wydawało mi się, że coś przede mną ukrywa, lecz postanowiłem nie pytać jej o to- Wydaję mi się, że Ty też powinieneś jeszcze troche zostać… Ale rób co chcesz, ja jednak zostanę…
    - Szkoda…
    I odszedłem. Serce rwało mi się do mej miłości ze wszystkich sił, lecz chęć doznawania nowych przygód, poznawania świata i ludzi była silniejsza. Nie wiedziałem, czy dobrze robię, ale wszedłem na górę akademii… Podszedłem do Wyroczni i przywitałem się z nią. Ta jednak nie odezwała się. Chyba coś we mnie sprawdzała. Po długiej chwili milczenia odezwała się do mnie:
    - Czy jesteś gotowy, by poznać swoje przeznaczenie?
    - Ja… No… Chyba… TAK!
    - Dobrze! A więc czy chcesz zostać elitarnym rycerzem, strasznym wojownikiem, któremu nie straszny głód, mróz, skwar, którego jedynym celem jest dzika, bezpośrednia walka… Możesz też być lojalnym paladynem, świętym wojownikiem, walczącym w imię pokoju, świetnego w starciu dystansowym… A może wolisz druida, zjednoczonego z matką naturą magicznego wojownika, leczącego towarzyszy, oswajającego dzikie bestie i używającego magii ziemi… Ostatnia profesja, jaką możesz wybrać to czarodziej. Używa on magii śmierci, przyzywa straszne monstra i tworzy najbardziej zabójcze runy Tibii- tzw. „Nagła Śmierć”. A więc kim chcesz zostać?
    - No więc… Hmm… Trudnym wybór… Ale chyba… Paladyn!
    - Czy jesteś pewny? Pamiętaj, że swojej decyzji nie możesz odwrócić!
    - No to w takim razie… No nie wiem… Może jednak wybiorę rycerza!
    - Czy jesteś…
    - Tak jestem!!!
    - A wiec dobrze! Wybierz teraz swoje miasto! Masz do wyboru: Thais, miasto potężnego króla Tibianusa, rządzącego twardą ręką, Carlin, miasto amazonek nieuznających władzy Tibianusa i rządzącego się własnymi prawami. Ostatnim miastem jest Venore… Jest to miasto kupców, położone na bagnach. Jest ono niezależne, jednak utrzymuje stosunki z Thais. A więc co wybierasz?
    - Wybiorę Thais!
    - A więc niech tak będzie!
    To było ostatnie zdanie, jakie usłyszałem i jak się później okazało ostatnie, jakie usłyszałem z ust kogoś z Rookgaard… Może kiedyś napiszę list do Amber…

    Rozdział II
    Mainland- pierwsze kroki


    Kolejny portal. Kurcze nie lubię tego uczucia, chociaż trwa ona bardzo krótko, to jest okropne odczucie przeszywającego Cię na wskroś prądu… Widzę już zarys następnej świątyni. Ta jest większa i ładniejsza. O, zakonnik. Wydaje mi się dziwnie znajomy. Wygląda całkiem jak Cipfried! Może to jego brat? Nie wiem…
    - Witam, jestem tu nowy i chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej o tym mieście i jego mieszkańcach…
    - Kolejny nowy… - ten braciszek nie wydał mi się zbytnio miły… - chcesz się czegoś dowiedzieć, powiadasz? Ja wiele Ci nie powiem, bo nie rozmawiam z tutejszymi… Jestem tylko skromnym mnichem… Spróbuj z kimś innym o tym porozmawiać…
    - Dobrze, dziękuje Ci…
    I odszedłem, bo zauważyłem, że nie mam po co z nim rozmawiać. Przed świątynią była mała, ładna aleja. Idąc nią, zauważyłem leżące na ziemi zwłoki ludzi, najwyraźniej zamordowanych przez swoich kolegów. Muszę uważać, żeby mnie to nie spotkało… Doszedłem do skrzyżowania dróg. Na północ widzę jakiś most, to jest chyba wyjście z miasta… Na zachód natomiast rysuje mi się przed oczami statek, w przeciwny kierunku kolejna kładka wyprowadzająca z miasta… Nie wiem, gdzie iść. Pójdę w lewo… Doszedłem przed jakiś depozyt lub coś w tym rodzaju. Ulokuję tu swoje rzeczy… Widać dużo ludzi… Każdy z nich wygląda inaczej. Widziałem już ludzi w kapturach z niedźwiedziej głowy i rękawice z tego samego materiału. Są tu też ludzie w kościanych hełmach, dostojnych pelerynach i w kapeluszach z jednym, białym piórkiem. Przy tych wszystkich wspaniałościach, jakie mnie tu otaczają wyglądam jak zwykły wieśniak… Muszę postarać się o tytuł elitarnego rycerza… Pójdę teraz poznać okolicę. Zdecydowałem się wyjść główną bramą miasta. Rzeczywiście duży, przynajmniej w porównaniu do Rookgaardu jest kontynent. Widzę jakiś stary, zapuszczony budynek. Jest tu jakaś tabliczka i napis: Starożytna Świątynia. Zejdę na dół. I znów droga rozdziela się na dwa kierunki… Z jednej strony słyszę krzyki orków, z drugiej natomiast porykiwania jakiejś bestii. Pójdę w stronę tego ryku, którego wcześniej jeszcze nie słyszałem. Wielkie, białe, marmurowe filary wspierają budowlę i chronią przed zapadnięciem. Wiem już, od czego pochodził ten hałas. Były to te ziemne robale, o których słyszałem na wyspie nowych… Spróbuję zmierzyć się z nimi. Nie powiem, żeby było ich tu mało. Muszę stosować różne techniki obronne, by nie paść ofiarą któregoś z nich. Wygrałem, ale jestem poważnie ranny. Muszę się posilić i wyleczyć rany… Nie ma już chyba sensu czekać. Idę dalej. Jest tu jakieś zejście na dół, jednak oszczędzę sobie schodzenia, ponieważ moja lina nie jest w najlepszym stanie i mógłbym później już stamtąd nie wyjść. Pójdę więc korytarzem… Następne rozwidlenie… Wszedłem w jakiś mały labirynt i widziałem zwłoki tych robaków, co oznaczało, że ktoś tu musi być. I miałem rację. Z kolejnego zakrętu wyłonił się, jakby znikąd czarodziej… Zastanowiła mnie jego broń. Była to różdżka, a uwięziona w niej energia błyskawicy atakowała każdego, na kogo wskazał mag. Podszedł do mnie, chwilę zagadał. Wydał mi się podejrzany. Jego oczy błyszczały chęcią mordu. Widocznie nie mógł już dłużej wytrzymać, krzyknął: GIŃ! I energia jego różdżki zaczęła przeszywać moje ciało. Próbowałem go atakować, jednak żaden z moich ciosów nie trafił. Zacząłem uciekać… Błyskawice cały czas bodły moje ciało… Powoli opadałem z sił. Przechodziłem już przez most, gdy potknąłem się i przewróciłem… Agresor nie odpuszczał i atakował coraz zacieklej. Próbowałem wstać, jednak miałem tak mało siły, że nawet nie mogłem podnieść ręki z tarczą, by choć trochę się bronić. Nagle przypomniała mi się Amber i cały Rookgaard widzący we mnie nowego poskramiacza dzikich bestii… Nie mogłem ich zawieść. O nie! I nagle wstąpiły we mnie nowe moce. Ogarnął mnie szał i zadałem memu niedoszłemu zabójcy potężny cios w bok. Przeciwnik syknął i krew strumieniami zaczęła wylewać się z rany. Wstałem, całkowicie pochłonięty chwilową wygraną. Rana wroga była na tyle poważna, że nie mógł się ruszyć. Podszedłem do niego i w momencie, gdy miałem zadać ostateczne cięcie, szepnął szybko słowo: Exura i rana w mgnieniu oko zniknęła. Nieprzyjaciel znów zaatakował, jednak już z mniejszymi siłami. Widocznie magiczne zaklęcie musiało zabrać trochę jego energii magicznej. Sam także próbowałem wyleczyć się tym czarem, jednak to nie podziałało. Siły na powrót mnie opuściły. W akcie desperackiej próby uratowania życie zacząłem wołać: POMOCY! ZABÓJCA! Jednak to nie pomogło. Wiedziałem, że każdy cios może być moim ostatnim. W moją stronę poleciał ostatni, na pewno już śmiertelny cios. Wtem, niewiadomo skąd pojawił się nieznajomy i pomógł mi. Wyjął ze swego plecaka runę, wypowiedział jakąś inkantację wzywającą moc runy i czarny obłok śmierci w bardzo szybkim tempie poleciał w stronę agresora. Wyleciał gdzieś w powietrze, a gdy spadł, był już martwy… Jednak mój wybawiciel zniknął, zanim jeszcze zdążyłem mu podziękować… Muszę się wyćwiczyć we władaniu bronią, by być przygotowany na następne starcie z, być może silniejszym przeciwnikiem… No i muszę napisać list do Amber…

    Rozdział III
    Wprawa


    Od dnia, kiedy zostałem zaatakowany przez nieznanego mi czarodzieja minął miesiąc. Moje umiejętności są już znacznie wyższe niż poprzednio. Pora na zemstę… Wczoraj kupiłem trochę run. Mój ekwipunek też nie jest najgorszy, mam w końcu zestaw koronny i buty przyspieszenia. Wynająłem wczoraj kilku ludzi w karczmie. Będą go śledzić. Pora na rewanż. Dostałem wiadomość, że mój cel jest w okolicy gór zamieszkiwanych przez Cyklopy o nazwie Sternum. Nie jest to zbyt dobre miejsce do zabijania, bo przewija się tam wielu ludzi, ale wszystko za rewanż.
    Jestem na miejscu. Widzę go. Stracił sporo doświadczenia po ostatniej porażce i myślę, że jestem od niego lepszy… Pora zaczynać… Wyciągam z plecaka ciężki pocisk magiczny, wymawiam inkantację i… Wróg został chwilowy ogłuszony, a ja korzystając z okazji zaatakowałem go. Moje ciosy z łatwością przebijały się przez pancerz, omijały tarczę i przewidywały ruchy przeciwnika. Walka byłaby już przesądzony, gdyby nie Cyklopy, które wykryły moje złe zamiary i nadeszły z pomocą dla czarodzieja. Nie byłem w stanie bronić się przed tak wieloma ciosami, musiałem uciekać… Stosując taktyczny odwrót wymyśliłem taktykę, która mogłaby mi pomóc. Postanowiłem uciec do pobliskiego magazynu. Wiedziałem, że jednookie stwory nie opuszczą swoich gór nawet na chwilę, a mag będzie mnie gonił. Gdy znaleźliśmy się już na miejscu, użyłem runy magicznej ściany, która zemknęła drogę odwrotną zarówno dla mnie, jak i dla mej ofiary. Szał bojowy ogarnął mnie na dobre. Chęć mordu była silniejsza niż kiedykolwiek. Ciosy zaczynały być coraz silniejsze. Stan nieprzyjaciela był tak słaby, jak mój, kiedy to przed nim dawniej uciekałem. Nareszcie, ostatnie cięcie mojego świetlistego miecza i magik padł bez życia na ziemię, tak samo jak wtedy, gdy zaatakował go mój dziwny wybawca. Nagle zjawił się ów obcy… Wyłonił się z ciemności mówiąc mi, jaki straszny czyn popełniłem… Sam nie zdawałem sobie z tego sprawy, jakie mogą być konsekwencje. Protekcja nieznajomego nade mną się skończyła. Musiałem radzić sobie sam. Uważam jednak, że ta dziwna postać miała co do mnie dobre zamiary. Nie wiedziałem, jak bardzo się myliłem… Zawiał dziwny chłód, przyjaciel, który stał się wrogiem wymówił słowa: utevo res Ork Berskerker. Pojawił się wtedy ten straszny potwór… Nie miałem z nim żadnych szans, moja magiczna ściana stała cały czas. Błagałem o zaprzestanie tego strasznego czynu, jednak nieznajomy powiedział: „Gniewu Banora nie da się powstrzymać”. Były to ostatnie słowa, jakie usłyszałem, gdy poczułem straszny ból… Wiedziałem, że umieram. Nikt mi już nie pomoże… Cios ogromnej halabardy orka dobił mnie, straciłem przytomność. Po mniej- więcej pół godziny ocknąłem się w świątyni Thais. Nie miałem swojego plecaka. Wszystkie moje najskuteczniejsze taktyki walki zaczęły zanikać. Poczułem, że moje doświadczenie gwałtownie spadło. To jednak było niczym w porównaniu z bólem, jakim czułem umierając… Wolałbym się już nigdy nie obudzić, by nie czuć tego strasznego cierpienia… Muszę wyciągnąć z tego wnioski… Dowiedzieć się kim jest Banor oraz napisać list do Amber…

    UZASADNIAĆ KOMENTARZE
    Ostatnio zmieniony przez Zioomus1994 : 13-03-2008, 16:55

  2. #2

    Data rejestracji
    2007
    Posty
    41
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    IV Rozdział
    List


    Ostatnimi czasy bardzo tęsknię za moją Amber. Pomyślałem też, że być może Ona wie, kim jest Banor… Tak się zastanawiając zacząłem pisać list do Niej. Oto, co napisałem:

    Thais 26.02.2007
    Droga Amber

    Pisząc ten list z miasta, z którego zostałaś wygnana na Rookgaard jest mi przykro, że muszę Ci o tym przypominać. Jednak nie jest to jedyny cel napisania tej kartki.
    Popełniłem ostatnio straszny czyn. Zabiłem słabszego od siebie czarodzieja. Robiłem to jednak w akcie zemsty… Jednakże zostałem pokarany tym samym, co tamten nieszczęśliwiec. Kiedy zadałem ostatni cios magowi, z ciemności wyłoniła się dziwna postać, która przyzwała Orka Berserkera… Nie miałem szans… Nigdy nie zapomnę tego strasznego bólu, jaki towarzyszył mi przy umieraniu… Jednak nim skonałem, poprosiłem nieznajomego o przebaczenie, on jednak odrzekł: „Gniewu Banora nie da się powstrzymać”. Chcę Cię zapytać, czy wiesz, kim jest ów Banor?
    A co dzieje się na Rookgaardzie podczas mojej nieobecności? Czy wszystko dobrze? Jak idzie walka z Minotaurami? Czy zagadka Miecza Furii, Minotaura Maga oraz tego nieumarłego stwora została rozwiązana? A co z Tobą? Czy dużo masz swoich adoratorów? Mam nadzieję, że o mnie pamiętasz… Obiecuję Ci, że odwiedzę Cię za niedługo…

    Czekam na Twą odpowiedź

    Twój Rycerz

    P.S. Kocham Cię


    List wysłałem pierwszy transportem, jaki szedł na Rookgaard. Co prawda wiedziałem, że nielegalnym jest wysyłanie czegokolwiek na Wyspę Nowych, ale kapłan, który kontaktował się z Wyrocznią, był mi winien przysługę.
    ***
    Dowiedziałem się, że mój list dotarł. Myślę jednak, że zanim Amber odpisze minie trochę czasu. Spożytkuję go na polowanie. Zamierzam dziś uśmiercić kilka smoków. Kupiłem już wcześniej kilka plecaków Run Ostatecznego Leczenia, Run Eksplozji oraz Ciężkiego Magicznego Pocisku. Wiedziałem, że nie zużyję tego wszystkiego, jednak wolałem się zabezpieczyć na coś nieoczekiwanego…
    ***
    Jestem na miejscu. Dojście nie było trudne: kilka ziemnych robali, Orki oraz trujące pająki. Miałem szczęście, bo wiedziałem, iż można tu spotkać Ognistego Biesa, którego jednakże nie spotkałem. Stoję przy schodach prowadzących w dół do jaskini, w której swoje legowisko ma Smok. Trochę się boję, bo nigdy nie próbowałem swoich sił z czymś tak potężnym… No cóż, spróbuję…
    ***
    Zszedłem na dół. Idę powoli, niczym przyczajony tygrys. Widzę już tę okropną bestię. Pora działać. Rzucam się biegiem w stronę potwora. Zauważył mnie i także zaczyna szarżę. Styknęliśmy się. Walka zaczyna wrzeć. Razy miecza przeplatają się z cięciami pazurów gada… Fale ognia wypuszczane przez krwiożercę okropnie mnie parzą. Wiem, że jestem na wygranej pozycji, gdyż w każdej chwili mogę się uleczyć moimi runami. Jednak zwierzę także posiada umiejętności uzdrawiające. Bitwa jest wyrównana. Nagle przypomniało mi się, że magiczne pociski są do mojej dyspozycji. Tego bestia znieść już nie mogła. Cięcia miecza mieszane z runami były czymś ponad jej siły. Padła martwa na ziemię. Pora sprawdzić, co znajduje się w jej środku. Pewnie nie jestem jedynym, który tutaj walczył, ale pewnie też niektórzy polegli i potwór może mieć w swoich wnętrznościach ich rzeczy… Miałem rację… Oto moim oczom ukazała się Smocza Tarcza oraz Wężowy Miecz. Ze skóry zwierzęcia odciąłem kilka łusek, którymi zamierzałem pochwalić się kompanom… Zabrałem też trochę smoczego mięsa… Pora wracać… Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na odpowiedź Amber.

    V Rozdział
    Wielka wojna


    Długo musiałem czekać, aż Amber odpowie na mój list, lecz wkońcu doszedł:

    Rookgaard 05.03.2007
    Witaj!
    Dziękuję Ci za pamięć o mnie, bo wielu było takich jak Ty, którzy kochali, lecz później zapominali. Widać, że jesteś inny.
    Niestety, ja nie znam Banora… Żaden z tutejszych Go nie zna…Nawet mądry Seymour nie wie, kim jest tenże człowiek… Wydaje mi się jednak, iż jest to ktoś nadzwyczajnej siły i mocy… Być może, że jest to jeden z zapomnianych bohaterów… Wielu takich było, jak Kendram Benson, ale nikt prócz kilku osób ich nie pamięta.
    Na Rookgaardzie wszystko w porządku. Cały czas kontrolujemy liczbę minotaurów, orków, trolli i innych pomniejszych stworów. Oczekujemy jednak pojawienia się ucznia Minotaury Maga, który przesiaduje w swym pokoju planując, jak przejąć władzę. Zbiera on całą swą magiczną energię, by powołać do życia swego syna i ucznia, który zjednoczy armię potworów Rookgaardu i przejmie kontrolę nad miastem. Tak więc, do listu dołączam kartę dla króla Tibianusa, by przysłał do nas choć trochę posiłków. Mam nadzieję, że Ty także przybędziesz…

    Czekam na Ciebie z niecierpliwością

    Amber


    Kiedy przeczytałem to pierwszy raz, ucieszyłem się, że Amber chce mnie ponownie zobaczyć. Jednak po głębszym zastanowieniu się, nabrałem niepewności co do niej… W liście nie było mowy o jej uczuciach co do mnie. Zaniosę teraz list do króla…
    ***
    Widząc kartę, Tibianus III zamyślił się… Widocznie nie chciał, by na Wyspę Początkujących dostali się ludzie z wielkiego świata, co niosłoby za sobą inne konsekwencje: nowe bronie, ekwipunek i wiele innych rzeczy, które nigdy nie powinny się znaleźć na Rookgaardzie. Ostatecznie jednak ja i kilku innych mężów dostaliśmy przepustkę na okres siedmiu dni, bez wyposażenia, jakiego nie można by dostać na Wyspie… Pora ruszać…

    Rozdział nie jest skończony, bo:
    a) nie chce mi się xD
    b) chcę Wam zrobić smaczka ;]

    P.S. Jeśli można, to prosiłby o pomysły na kolejne rozdziały :]
    P.S.2 Nie zwracać uwagi na tego WARNED POST, jest to pozostałość po dawnym użytkowniku tego posta :P
    Ostatnio zmieniony przez Zioomus1994 : 13-03-2008, 19:27
    Padleś? Powstań!!! Biegnij po Loota :(

    xxx: chcesz deda?
    xxx: to se kup
    own3d :D

  3. #3
    konto usunięte

    Domyślny

    slabe ;p moglbys bardziej to opisac... licze ze main bedzie lepszy niz rook

  4. Reklama
  5. #4
    konto usunięte

    Domyślny

    Super Naprawde spodobało mi się pisz dalej ! :)

  6. #5
    Elvenium

    Domyślny

    Nawet fajnie, tyle że mi niezbyt się podoba przedstawienie druida jako wojownika... Wojownik włada bronią białą, nawet taki zjednoczony z naturą...
    Mam nadzieję że main wyjdzie ci lepiej niż rook
    7,5/10

    Pozdro

  7. #6
    konto usunięte

    Domyślny

    Oprucz kilku literówek (a , e ) było ok.

    hmm bardzo fajny styl - ani razu nie pomyliłeś się tworząc RPG...

    Bardzo ciekawe było czytałem z zapartym tchem.

    Pisz dalej bo warto.

    Na początku wprowadziłeś mnie jakby w inną grę np:

    Podrywanie Amber...

    Nigdzie tego jeszcze nie widziałem, dlatego bardzo zainteresował mnie ten wątek :)

    Moja ocenka ( o ile ma znaczenie ) to 9/10 bo zawsze może być lepiej :)

  8. Reklama
  9. #7
    Avatar Kirchenos
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Siedlce
    Posty
    36
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    Witam!!! Dziś postanowiłem sprezentować Wam opowiadanie o Tibii od samego początku do szarego końca... Narazie napisałem tylko I rozdział, bo uznałem, że jeśli pomysł się nie przyjmie, to nie mam po co się męczyć. Jeśli jednak opowiadanie ( a raczej jego I rozdział) się przyjmie, to napisze kolejne rozdziały. Proszę o uzasadnione komentarze, nie proszę o ulgę bo nie jest to moje pierwsze opowiadanie oraz o wytknięcie moich błędów...

    MIŁEGO CZYTANIA ŻYCZĘ!!! /stylistyczny (Życzę miłego czytania)

    Rozdział I
    Rookgaard

    Wyszedłem z jakiegoś dziwnego portalu. Stoję we wnętrzu pewnego budynku. Chyba to jakaś świątynia. Ubrany jestem w niskiej jakości płaszcz, w ręku mam małą maczugę i pochodnię. Obok stoi jakiś zakonnik. Zapytam go, co się stało…
    - Witaj!
    - Witam!
    - Nie wiem jak się tu znalazłem, ani co się tu dzieje… Czy możesz mi wyjaśnić, co się tu dzieje?
    - Zostałeś zrekrutowany do walki przeciw potworom, które ogarnęły nasz świat. Kraina, w której jesteśmy to Tibia. Znajdujemy się na wyspie zwanej Rookgaard. Nie ma tu zbyt wielu doświadczonych wojowników, gdyż większość, po zapoznaniu się z orężem rusza w świat szukać przygód. Są jednak tacy, którzy wolą pozostać tutaj, by pomagać takim jak Ty. Ja mam na imię Cipfried, mogę wyleczyć Cię z ran i zawsze służę dobrą radą. Znajdziesz tu także Obiego, który sprzedaje bronie, pancerze, nogawice, hełmy i inne pomocne rzeczy oraz kupi od ciebie łup, jaki zdobędziesz po bitwach z potworami. Jego sklep znajduje się na północny- wschód od świątyni. Nad nim swoje stoisko ma Dixi. Jeśli u Obiego będzie za dużo ludzi możesz pójść do niej. Ona także chętnie sprzedaje i kupuje potrzebne akcesoria. Miejscowy rzeźnik, Tom za odpowiednią opłatą da Ci jedzenie. Jeśli wolisz jednak zjeść coś wegetariańskiego, idź do Williego. Seymour, bibliotekarz to bardzo mądry człowiek… Dowiesz się u niego nieco więcej o wyspie i jej historii. Nad nim znajduje się nasz jedyny łącznik ze kontynentem Tibii. Jeśli będziesz wystarczająco doświadczony, tam możesz przenieść się do szerokiego świata. Ten łącznik nazywamy Wyrocznią. Al Dee sprzede Ci linę, łopatę, kilof i inne rzeczy potrzebne każdemu poszukiwaczowi przygód. Jest jeszcze Amber. To bardzo dziwna dziewczyna… Poszukuje przygód, ale została na naszej wyspie… Nie wiem czemu, ale nie będę się domyślać, bo nie przystoi to zakonnikowi. Paulie to bankier, zdeponujesz u niego zarobione pieniądze oraz wyciągniesz (może wypłacisz?) je, kiedy tylko będziesz chciał. To wszystko o czym ja wiem. Wyspa podzielona jest na dwie części. Jedna jest dla zwykłych ludzi, druga dla szlachciców. Zostanie szlachcicem jest łatwe, o ile masz dużo pieniędzy. O tamtej połowie nic Ci nie powiem, bo nie mam tam wstępu. Jeśli popytasz ludzi w wiosce o jakieś zadania, na pewno je dostaniesz.
    - Dziękuję Ci za to, co powiedziałeś. Teraz odejdę i spróbuję się dowiedzieć wszystkiego więcej o Rookgaardzie. Żegnaj…
    - Do zobaczenia!
    ***
    Ta rozmowa dała mi dużo do myślenia, jednak nie miałem czasu, by myśleć. Musiałem dowiedzieć się więcej o wyspie, jej mieszkańcach, zadaniach, jakie mają mi zostać zlecone i innych bardzo ważnych sprawach. Najpierw postanowiłem pójść do tajemniczej Wyroczni. Ta jednak szybko mnie odprawiła, twierdząc, iż jestem za mało doświadczony. Nie mając więc możliwości rozmowy poszedłem do Seymour. Ten opowiedział mi całą historię, czyli o tym, jak wyspa dawniej była podbita przez lud minotaurów, który podporządkował sobie orków i trolle. Minotaury zostały jednak zaczęły przegrywać, gdyż portal, z którego przychodziły posiłki, zepsuł się. Pomimo to, minotaury stanowią cały czas zagrożenie dla ludzi, dlatego chyba zostałem zwerbowany. Usłyszałem jeszcze wiele innych ciekawych opowieści, jednak zapomniałem o nich. Seymour powiedział mi jeszcze, że za każdego zabitego szczura da mi dwie lśniące, złote monety. Myślę, że kiedy będę bardziej doświadczony dostanę inne zadanie. Pójdę teraz do Amber. Okazała się ona nawet atrakcyjną, młodą blondyną z niebieskimi oczyma. Zdziwiło mnie, że ktoś taki ładny jak ona umie władać bronią. Nie była ona jednak specjalnie rozmowna, ale dowiedziałem się, że jest ona tutaj jedyną osobą, która wróciła z kontynentu. Twierdzi, że zostawiła na tratwie swój notatnik, i że zostanę nagrodzony, jeśli jej go zwrócę. Nie mogąc oprzeć się pokusie spytałem, czy nie umówiłaby się za mną na wspólne łowy, ta jednak spojrzała na mnie zaczepnie, odwróciła się i odeszła… No cóż, spróbuję innym razem. Pora spotkać się z Tomem. Był to mąż dużej, żeby nie powiedzieć wielkiej postawy. Powitał mnie on jednak ciepło i rozmawiało mi się z nim bardzo miło. Zaprosił mnie on nawet na kawałek steku, ja jednak nie skorzystałem, gdyż przynajmniej jak na razie nie byłem głodny. On też za świeżego szczura chciał dać mi dwie złote monety, ponadto jeszcze za ciało królika tyleż samo i za zwłoki wilka pięć monet. Obi wydał mi się dobrym człowiekiem o prostej naturze… Jego córka była dosyć podobna do niego. Na jej widok przypomniała mi się Amber, chociaż Dixi nie była aż tak ładna jak ona, a przede wszystkim na pewno liczyła sobie więcej lat. Al Dee był człowiekiem łapczywym, tak przynajmniej słyszałem od pozostałych… Po rozmowie z nim stwierdziłem, że łapczywy pewnie jest, ale na pewno też był chytry i obrotny. Nie rozmawiałem z nim długo, ponieważ nie lubię takich ludzi. Ostatni do odwiedzenia był Willie. Okazał się on prostym, trochę niekulturalnym farmerem. On także zaprosił mnie na kolację. I z tej oferty nie skorzystałem, chociaż byłem bardziej głodny, niż wtedy, gdy Tom chciał się ze mną posilić. Chciało mi się jednak tak spać, że wychodząc od Williego myślałem już tylko o wygodnym łóżku… Schodząc w dół akademii Seymour, do pokoju sypialnego przypomniała mi się Amber… Może jeszcze jutro spróbuję ja gdzieś wyciągnąć...
    ***
    Od dnia, kiedy pojawiłem się po raz pierwszy w świątyni minęło 7 dni. Uważam, że dobrze już władam bronią, jednak Wyrocznia nie chce jeszcze ze mną rozmawiać. Amber cały czas nie daje się nigdzie zaprosić… Może jest w kimś zakochana… W każdym razie nie sprawia mi już trudności walka z trollami czy orkami. Większość zadań, jakie zostały mi zlecone wykonałem. Cały czas jednak jestem za słaby do walki z minotaurami. Dowiedziałem się także o jakichś ziemnych robakach, jednak nie miałem okazji się z nimi zmierzyć. Mój ekwipunek był następujący: kolczuga, ćwiekowane spodnie, hełm legionisty, miedziana tarcza, katana i skórzane buty. Ciekawe, kiedy będę mógł przejść na kontynent, a co jeszcze ciekawsze, kiedy umówi się ze mną Amber.
    ***
    Dzisiaj zdarzyło się coś dziwnego. Kiedy zabiłem jednego z wielu orków, w mojej głowie odezwała się Wyrocznia, mówiąc, bym do niej przyszedł. Tak też zrobiłem. Będąc w mieście, postanowiłem odwiedzić Amber i powiedzieć, że wyruszam w świat. Może ona pójdzie ze mną…
    - Witam piękna!
    - Hej. – nigdy nie rozmawiała ze mną z dużym zainteresowaniem…
    - Wiesz, Wyrocznia uważa, że jestem gotów, by przejść na kontynent i pomyślałem, że ty, no wiesz… mogłabyś pójść ze mną…
    - Żartujesz? Myślisz, że czemu tu wróciłam? Wróciłam tu, bo za wcześnie wyruszałem poza wyspę… - wydawało mi się, że coś przede mną ukrywa, lecz postanowiłem nie pytać jej o to- Wydaję mi się, że Ty też powinieneś jeszcze trochę zostać… Ale rób co chcesz, ja jednak zostanę…
    - Szkoda…
    I odszedłem. Serce rwało mi się do mej miłości ze wszystkich sił, lecz chęć doznawania nowych przygód, poznawania świata i ludzi była silniejsza. Nie wiedziałem, czy dobrze robię, ale wszedłem na górę akademii… Podszedłem do Wyroczni i przywitałem się z nią. Ta jednak nie odezwała się. Chyba coś we mnie sprawdzała. Po długiej chwili milczenia odezwała się do mnie:
    - Czy jesteś gotowy, by poznać swoje przeznaczenie?
    - Ja… No… Chyba… TAK!
    - Dobrze! A więc czy chcesz zostać elitarnym rycerzem, strasznym wojownikiem, któremu nie straszny głód, mróz, skwar, którego jedynym celem jest dzika, bezpośrednia walka… Możesz też być lojalnym paladynem, świętym wojownikiem, walczącym w imię pokoju, świetnego w starciu dystansowym… A może wolisz druida, zjednoczonego z matką naturą magicznego wojownika, leczącego towarzyszy, oswajającego dzikie bestie i używającego magii ziemi… Ostatnia profesja, jaką możesz wybrać to czarodziej. Używa on magii śmierci, przyzywa straszne monstra i tworzy najbardziej zabójcze runy Tibii- tzw. „Nagła Śmierć”. A więc kim chcesz zostać?
    - No więc… Hmm… Trudnym wybór… Ale chyba… Paladyn!
    - Czy jesteś pewny? Pamiętaj, że swojej decyzji nie możesz odwrócić!
    - No to w takim razie… No nie wiem… Może jednak wybiorę rycerza!
    - Czy jesteś…
    - Tak jestem!!!
    - A wiec dobrze! Wybierz teraz swoje miasto! Masz do wyboru: Thais, miasto potężnego króla Tibianusa, rządzącego twardą ręką, Carlin, miasto amazonek nieuznających władzy Tibianusa i rządzącego się własnymi prawami. Ostatnim miastem jest Venore… Jest to miasto kupców, położone na bagnach. Jest ono niezależne, jednak utrzymuje stosunki z Thais. A więc co wybierasz?
    - Wybiorę Thais!
    - A więc niech tak będzie!
    To było ostatnie zdanie, jakie usłyszałem i jak się później okazało ostatnie, jakie usłyszałem z ust kogoś z Rookgaard… Może kiedyś napiszę list do Amber…

    KONIEC ROZDZIAŁU I

    Tak to jest koniec... Jak już napisałem powyżej dopiszę resztę, jeśli opowiadanie się Wam spodoba. Jeszcze raz proszę o uzasadnione, krytyczne komentarze i oceny :P

    #DOWN i 2x DOWN

    MOWIE ŻEBY DAWAĆ UZASADNIENIE!!!

    Jedynie pare powtórzeń i literówek, które zaznaczyłem powyżej, błąd stylistyczny na samym początku oraz, także na początku, błędne przejście z czasu przeszłego w teraźniejszy. Cała pierwsza "część" (do ***) jest napisana w czasie teraźniejszym, kawałem drugiej w przeszłym , itp. Zdecyduj się, czy w takim czy w takim.

    Pozatym fajne opowiadanko. Ciekawe, obszerne i dokładne opisy. Napisz następne części. Jest dobrze, a może być jeszcze lepiej. 7/10

  10. #8
    bartek cari

    Domyślny

    moim zdaniem jest gites fajne opowiadanie fajnie napisales tez bronie zamiast broń :) kazdemu sie moze zdarzyc :) pisz wiecej bo ciekawe gdybym wiedzial jak oceniac to bym dal 10/10 powodzenia rzycze

  11. #9
    Avatar Dio Paladin
    Data rejestracji
    2007
    Wiek
    30
    Posty
    959
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Nooo... opowiadanie super! Super styl, fajna fabuła jest też kilka błędów ale da się znieść ;). Ogólnie lubię takie opowiadania które opowiadają właśnie o życiu tibijczyka ;D. Ocenka 9/10.
    Jak nie napiszesz następnej części to naśle kolegów ;d...

    I jeszcze jedno mnie zaciekawiło...
    Seymour powiedział mi jeszcze, że za każdego zabitego szczura da mi dwie lśniące, złote monety.
    Chyba Tom kupuje szczury... ale może być ^^.

  12. Reklama
  13. #10

    Data rejestracji
    2006
    Posty
    26
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    dało sie zauwazyc pare bledow jezykowych, ale ujdzie.
    rwało mi się do mej miłości
    jakos tak dziwnie zabrzmialo
    btw. co cie w amber pociaga? outfit? ;d

  14. #11
    Black Eye Dragon

    Domyślny

    Miło się czytało to opowiadanie.

    Było kilka powtórzeń i właśnie ten błąd stylistyczny, który już ci wytknął Kirchenos, ale i tak dobre.

  15. #12

    Data rejestracji
    2007
    Posty
    41
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    Dopisałem II rozdział i usunąłem moją drugą wypowiedź w temacie (tą o Seymourze- że jak napiszesz na 1 lvlu quest to on ci powie że za rata da ci 2 gp), by napisać tutaj o tym, że dodałem następny rozdział. Czemu to zrobiłem? Żeby to opowiadania wyświetliło się jako z nowym wątkiem. Dlatego proszę modków, by nie dali mi warna ^^

  16. Reklama
  17. #13
    Avatar Adamanta Daramian
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    bolzga
    Wiek
    31
    Posty
    291
    Siła reputacji
    19

    Domyślny re

    bardzo mi się podoba. Nieliczne przygody, dobrze dobrany styl RPG. Normalnie dychacz :p
    Solve et Coagula

  18. #14
    Genro xD

    Domyślny

    Opowiadanie po prostu wspaniałe. Napisz jeszcze kilka rozdziałów bo masz talent. Jest one napisane estetycznie. Błędów to nie widziałem nigdzie. I podoba mi sie jak przetłumaczyłeś wszystko na polski od NPC. Mam nadzieję, że napiszesz książkę xD

  19. #15
    konto usunięte

    Domyślny

    co to w ogole jest za opowiadanie??? nic z tego nie skumalem ;/

    wywalic to!

  20. Reklama
Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Tibia Cam Tv, Tibia Cast
    Przez Sir Anbeon w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 8
    Ostatni post: 07-10-2010, 15:49
  2. Tibia Earth/Tibia Map
    Przez T'error w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post: 30-05-2010, 16:33
  3. Odpowiedzi: 7
    Ostatni post: 29-04-2010, 19:50

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •