Przygoda jest napisana dość chaotycznie bo nie chciało mi się zwracać uwagi na błędy językowe i składnie.
Chciałem tylko to opowiedzieć ; )
Witam was moi drodzy , opowiem wam moją przygodę którą przeżyłem ponad 2 lata temu.
Cała przygoda działa się na Fibule , nazwałem ją czarną wyspą ponieważ moje wspomnienia nie są z nią mile związane.
Zaczynajmy :
Byłem chory, gorączka, bóle brzucha ale co tam trzeba pograć.
Poniedziałek godzina 12 postanowiłem zalogować się na mojego 47 Druida którym grałem już od dosyć dawna , nie była to zwykła gra , próbowałem wysączyć resztki RPG z Tibii , szło mi dobrze odkrywałem coraz to nowe tajemnice aż postanowiłem prześledzić całą fibulę.
Kupiłem :
*3bp Manafluidów,
*1bp HMM,
*1bp Explosion,
Wiedziałem że runy są raczej zbędne ale wziąłem na wszelki wypadek
Po mniej więcej 3 minutach drogi dotarłem na fibulę , postanowiłem porozmawiać z npc lecz nie dowiedziałem się niczego ciekawego.
Gdy byłem już lekko poddenerwowany wszedłem do podziemi by zobaczyć co w trawie piszczy a raczej w błocie i smrodzie który wydziela podziemia fibuli.
Zszedłem 1 tunelem w dół który prowadzi do Beholderów jednookich gadzin których nienawidzę (padłem na nich na 24lv) , po zejściu w dół po drabince zauważyłem 24 knight'a z deep red stającego na dachu pobliskiego domku który znajduje się w dziurze czarnej wyspy.
Wtedy przyszedł mi do głowy bardzo podstępny plan zagłady tego niecnego rycerza , wziąłem runki o nazwie explosion i 1 machem zabiłem tajemniczego rycerza , podchodzę otwieram ciało , widzę plecak , otwieram plecak a tam 43 platynowe monety i 3 two-handed sword'y.
Myśle ahh , sucks loot , poczekam na koniec pk i lecę do Depo , lecz po jakichś 3 minutach z dala usłyszałem krzyk jakiegoś 73 lv'a który wołał "To tutaj?!" , i po chwili usłyszałem drugi krzyk tego teraz już 23 knight'a którego zabiłem "Tak to tutaj" , po chwili wiedziałem już o co chodzi , nerwowy zacząłem uzupełniać manę i biec w stronę wyjścia by nie zablokowali mi drogi ale niestety miałem pecha , 73 lv stanął w tunelu a za siebie rzucił parcel , wiedziałem już że jestem bez wyjścia!
Ale postanowiłem walczyć , znów w głowie narodził mi się niecny plan który miał wybawić mnie z tej "zuej" pułapki , postanowiłem zejść w dół i poczekać aż 73 sorcerer zejdzie za mną a w tunelu stanie 23 level!
Tak się stało , po mniej więcej 30 sekundach zobaczyłem jak 73 level schodzi po drabinie w dół , wiedziałem jak mogę pierwszy dostać się do tunelu , musiałem zablokować go potem , jako iż jestem odkrywaczyem przygód zawsze miałem przy sobie pot'a , szybkim ruchem prawej dłoni rzuciłem pota przed 73 sorcerera i dynamicznie wbiegłem na drabinę , mój plan powiódł się , okazało się że 23 knight nie zabrał żadnych runek leczenia ani też life potionów , po 2 hitach z explosion knight zaczął pitać jak mrówki na widok mrówkojada , droga stała przed mną otworem wiedziałem już że nie wiele brakuje mi do wyjścia z studni , ucieszony biegłem już ku wejściu by oswobodzić swojego marnego 47 druid'a , lecz wtedy niestety zobaczyłem coś strasznego na wezwanie 73 sorcerera na fibule zbiegło się połowa jego gildii i już wiedziałem co mnie czeka , przy podziemnej rzece gildia zastawiła na mnie pułapkę w której padłem po mniej więcej 32 sekundach.
Straciłem Blue Robe i Crown Helmet , nie pomijając także reszty run i sprzętu który zlociłem.
Byłem po prostu załamany , tyle wysiłku włożonego na uciekanie na marne.
*Cała przygoda działa się na świecie Valoria,
*Moją postacią był 47 druid o nicku Rashi'Mort który już nie istnieje z powodu braku aktywności,
*Wtedy to zakończyłem moją przygodę z światem Valoria,
*24 knight którego zabiłem okazał się liderem 4 najlepszej gildii na serwerze.
Pozdrowienia , Humanostyczny
Zakładki