---
Przechadzałem się podziemnymi korytarzami miasta Kazordoon. A było to miasto niezwykłe! Nie dość, że panowały tam krasnoludy, to jeszcze ich cesarz-Kruzak zbuntował się przeciw królowi tibianusowi III! Kruzak chciał niepodległego miasta, ale jeszcze bardziej pragnął ogromnych zysków. A zapewniał mu je handel oraz wyrób doskonałej broni na OGROMNĄ skalę. Cesarz posiadał mnóstwo kopalni, ale jeszcze więcej doskonałych kowali.
Szukając miejsca stałego zarobku postanowiłem porozmawiać z jednym z kowali. Po kilku minutach rozmowy dowiedziałem się, że dostanę pracę u niego, jeżeli dostarczę mu 5 kilogramów rudy żelaza. Zadanie wydawałoby się banalne, lecz kowal zlecił nie kupno tychże, lecz KRADZIEŻ!!! Ponieważ uważałem Kruzaka za tyrana, nie miałem hamulców. Zgodziłem się....
Założyłem najlepszą zbroję jaką miałem-zbroję płytową. Chroniła ona dosyć dobrze i miała jeden plus-nie była droga( w porównianiu z zaklętymi pancerzami, jej cena choć na zwykłego śmiertelnika droga, nie była zbyt wysoka). Była to najzwyklejsza zbroja, nie była ani z łusek smoka, ni z demoniej skóry. Lecz czułem się w niej pewnie. Wykuł ją dla mnie mój przyjaciel, lecz ta historia nie o nim.
Po kilkunastu minutach marszu, dostałem się do kopalni. Wchodząc tam, spodziewałem się spotkać mnóstwo górników... Zastałem tam tylko krew, ucięte kończyny i stertę ciał. Moje serce przyspieszyło. Nagle poczułem, że coś dotyka mojej skroni. Była to drewniana różdżka, którą trzymał ubrany w czarne szaty mag. Myślałem, że to człowiek Kruzaka. Lecz on wyszeptał: "Kruzak jest szybki. Dopiero co zabiłem jego niewolników, a zjawia się już jego wojsko..." Chciałem krzyknąć, że nie jestem od Cesarza. Lecz on zaczął moją egzekucję... Krzyknął: "exori fri..." lecz w porę uderzyłem go w twarz. Zaczęła się walka o życie. Uciekałem przeskakując krzaki, omijając drzewa i skały. Lecz w jego oczach widziałem ogromne zacięcie. DOSTAŁEM! Moje nogi zlodowaciały, a ja poczułem osłabienie. Lecz nie poddawałem się. Dobiegłem do zakrętu i zobaczyłem tam kilku ludzi Kruzaka. Krzyknąłem, że goni mnie morderca, lecz oni nie chcieli mi uwierzyć. Pobiegłem więc dalej z nadzieją, że zabójca nie podąży za mną, wiedząc, że po drodze wpadnie na 2 strażników. Całe szczęście, że zaślepiony chęcią zabicia mnie, nie zauważył żołnierzy. To był jego koniec. Ale na pewno nie był to koniec walki Tibianusa z Kruzakiem.
----
To jest właśnie rpg. Gdyby napisać to normalnie wyszło by: byłem w kopalni, napadł mnie pk, zwiałem bo jakiś hlvl tam stał.
Zauważcie jedną rzecz: nie pisałem tu : wysokolewelowy, demoniczna zbroja, zabójca graczy, elitarny rycerz, mag mistrz. I tak właśni się powinno pisać- zero pisania w ryzach tego co narzuca nam tibia. Wyobraźnia! (bez przesady, historie muszą być prawdziwe, nie przekolorowane)
Oczywiście nie da się opisać wszystkiego stylem rpg. Czasem lepiej napisać coś normalnie :D Ale mam nadzieję, że nie zobaczę w tym dziale stylu pseudo-rpg :D
@Down
Dzięki! Starałem się wycisnąć z rpg ile się da :D (tym razem sobie darowałem staropolszczyznę, a jest to również ciekawy sposób pisania rpg :D)
fajne :P ale wypadało by skończyć to :D
Tak serio, to tak się kończy :D Bohater zwiał, więc happy end :D
Zakładki